niedziela, 4 sierpnia 2013

Heathcliffe XXI wieku. "Kto się boi pana Wolfe'a"

Kto się boi pana Wolfe'a miało być kolejną przyjemną romantyczną komedią. Przynajmniej tak zapowiadała się po okładce. I rzeczywiście wątki komediowe się w niej pojawiały.

Wszystko zaczyna się od majtek. A dokładniej od projektu reklamówki, w którym miałyby one tańczyć i śpiewać. Autorkami projektu są Lesley i Ellie. Pierwsza to lesbijka pozostająca w stałym związku, druga odkrywa, że jej chłopak nadgodziny spędza w ramionach innej. Czyżby miało to związek z wyglądem Ellie? Jej cała pomysłowość ukierunkowana została na pracę, co sprawia że kobieta wygląda jak niepozorna myszka ubrana w szare worki. Zwraca na to uwagę również Jack Wolfe, nowy szef agencji, do którego wzdychają wszystkie pracownice. Dostrzega on ogromny potencjał tkwiący w Ellie. W końcu śpiewające majtki to pomysł nowatorski, szczególnie, że klient, który zamówił reklamówkę jest dość konserwatywny. Wolfa denerwuje jednak w podwładnej jej niechęć do kontaktów z klientami, a także to że zawsze musi mieć ona ostatnie słowo. 

Nikt tak nie wkurza pana Wolfa jak Ellie i nikt tak nie irytuje Ellie jak pan Wolf. A jednocześnie nie mogą przestać o sobie myśleć. Ta sytuacja nie może skończyć się dobrze.

Romantycznej miłości w tej książce jest bardzo niewiele. Przez większość czasu za to bohaterowie uprawiają dziki seks na podłodze (lub myślą o nim, wspominają itd.). Chwilami miałam wrażenie, że jedyne czego brakuje to marki używanych przez nich prezerwatyw i mielibyśmy, tak teraz popularne, niedyskretne, lokowanie produktu. 

Rozumiem ideę pisania o seksie w typowych, babskich czytadłach, ale tym razem miałam wrażenie, że jest to sposób na zwiększenie liczby stron. Pojawiał się w każdym, najmniej oczekiwanym momencie i chwilami wydawało się, że życie bohaterów jest mu podporządkowane. 

Przyznam za to, że właśnie bohaterowie stanowili mocny punkt tej książki. Ellie jest osobą nietuzinkową, pyskatą, nie uznającą kompromisów i zawsze mówiąca co jej ślina na język przyniesie. Równie zakręcona jej jest współpracownica Lesley. Z kolei Jack Wolfe to taki ciemny typ, z gatunku tych w których kochają się wszystkie nastolatki: obłędnie przystojny, chmurny, niezrozumiany, tajemniczy, z wielką władzą i siłą. Smaczku całości dodaje ciotka Ellie, Edith. Starsza pani o ogromnej woli i życia i hipisowskich poglądach. Doradza, komentuje i wnosi wiele humoru.

I to właśnie humor był, dla mnie, drugim pozytywem powieści. Autorka umieszczając swoich bohaterów w kreatywnym świecie agencji reklamowej otoczyła ich postaciami, które potrafią ironicznie skomentować sytuację i rozbawić czytelnika.

Świat agencji reklamowych jest znany autorce z własnego doświadczenia, gdyż Hazel Osmond pracowała w tej branży przez lata. Kto się boi pana Wolfe'a jest jej pierwszą książka. Druga jej powieść ukazała się rok temu.

10 komentarzy:

  1. Dość ciekawa pozycja, jednak przez ten seks, który pojawia się w najmniej spodziewanym momencie, nie chce mi się nawet zabierać za tę książkę. Za dużo tego w powieściach, powoli mi to wszystko brzydnie i książki na tym tracą. Może jak ochłonę to przeczytam powyższą książkę ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Warto sięgnąć dla interesujących bohaterów, a sceny seksu możesz omijać :D

      Usuń
  2. Coś za dużo tego seksu pojawiło się ostatnio na półkach księgarń:). Chyba daruję sobie tę pozycję.

    OdpowiedzUsuń
  3. Ciekawa propozycja, ale narazie odpuszczę. Nie lubie książek przesyconych seksem, za młoda jam na to :D Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mnie się już znudziły- za dużo ich ostatnio :)

      Usuń
  4. Chętnie bym przeczytała, ale ten seks... ;) Nic na to nie poradzę, że kojarzy mi się od razu z panem Grey'em, a za nim nie przepadam... :) W każdym razie bardzo podoba mi się okładka :)
    Zapraszam do mnie :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Greya nie czytała, ale z tego co o nim słyszałam to zdecydowanie nie jest do tej książki podobny. "Kto się boi..." to tak naprawdę pozytywna, zakręcona książka. Myślę, że można jej ten seks darować :D

      Usuń
  5. Patrząc na niektóre filmy mam wrażenie, że mniej więcej tak myślą ich twórcy. Że weźmie się sceny seksu, mordobicia i strzelania, dołoży kilka dialogów i powstaje "arcydzieło"

    OdpowiedzUsuń
  6. Słyszałam o tej książce różne opinie i wahałam się po nią sięgnąć. Jest teraz taki wysyp książek w stylu Grey'a, że uznałam że jedna z tego gatunku mi wystarczy. Teraz jednak Twoja recenzja nieco bardziej zachęciła mnie do lektury, mam tylko nadzieję, że się nie zawiodę :) pozdrawiam gorąco i zapraszam do siebie

    OdpowiedzUsuń