środa, 21 stycznia 2015

Na kraniec świata. "Smocza cesarzowa"

Pierwszą część serii Bohatyr czytałam ponad dwa lata temu. Żelazny kostur przypadł mi do gustu bardzo i nie mogłam się doczekać wydania kolejnej części trylogii, ale kiedy już się ona ukazała nie było mi z nią po drodze. Stąd też ta długa przerwa pomiędzy powieściami.

Od scen, które kończyły Żelazny kostur upłynęło trochę czasu. Bohatyrzy, wraz ze Światosławem, osiedli w Bułgarze. Wódz umacnia swoje panowanie i planuje kolejne podboje, zaś wojownicy się nudzą. Kiedy więc Światosław wysyła wojsko do kraju Czeremisów, bohatyrzy upraszają go, żeby im również pozwolił wyruszyć. Jednak ich cel będzie inny. Udadzą się oni dalej, na ziemie należące do nieznanego im plemienia Czudów. Ich misją ma być pomszczenie poległego druha- Wołcha i zabicie czarownika Tungarina, który przejął magiczny kostur Wołcha, a teraz dąży do zyskania nieśmiertelności i nieograniczonej mocy. W tym celu drużyna uda się na koniec świata i zmierzy z magią, o której istnieniu nie miała pojęcia.

Mam nieodparte wrażenie, że pierwsza część była zdecydowanie lżejsza. Przyciągnęła mnie ona do siebie sympatycznymi postaciami i ironicznym humorem. Tym razem mi tego zabrakło. Żeby pokazać jak bardzo wystarczy powiedzieć, że moim ulubionym bohaterem Smoczej cesarzowej był koń. Rumak dokładniej. Buruszko. On jeden nie wydawał się być sparaliżowany smutkiem, zniechęceniem czy podejrzliwością. Na całej reszcie wcześniejsze wydarzenia wycisnęły niezatarte piętno.

W ogóle miałam wrażenie, że wszystko w tej książce jest smutne i ponure. Ludzie, pogoda, wydarzenia. Jakby autor celowo starał się nam pokazać świat pozbawiony radości i kolorów. Jednocześnie przy tym Cevernak przez większość czasu trzyma nas w napięciu i zaskakuje kolejnymi pomysłami.

Smocza cesarzowa to książka na wskroś przesiąknięta magią. I to zdecydowanie nie tą dobrą. Jest mrocznie, groźnie i nieprawdopodobnie, a nad głowami bohaterów toczy się nadprzyrodzony bój. Pomimo tego, że powieść nie obudziła mojego zachwytu to trudno mi było się od niej oderwać i z ogromną chęcią sięgnę po kolejną część.

Za możliwość przeczytania książki dziękuję Instytutowi Wydawniczemu Erica



Książkę zgłaszam do wyzwania: Grunt to okładka

4 komentarze:

  1. Jeszcze do niedawna nie spojrzałabym nawet na tę książkę, ale ostatnio lubię takie fantasy ;)

    OdpowiedzUsuń