Po
raz kolejny sięgnęłam po książkę opatrzoną magicznym słówkiem
„pastisz”. Sięgnęłam z nadzieją na dobrą zabawę, szczególnie, że taką
zapowiadał opis na okładce. I niestety po raz kolejny poczułam się
zniechęcona do wszystkich książek, naśladujących inne czy też je
parodiujących.
Smocze zęby to
kolejna w dorobku pisarskim książka hiszpańskiego twórcy, Juana Eslava
Galána. Zadebiutował on w 1982 r., nieprzetłumaczoną na język polski,
powieścią Leyendas de los castillos de Jaén. Od tego czasu zajmuje się pisaniem utworów z pogranicza literatury historycznej i fantasy. Wszystkie one, tak jak i Smocze zęby
są świetnie utrzymane w realiach epoki. W recenzowanej przeze mnie
książce autor zabiera nas w czasy krucjat, wplątuje w walkę pomiędzy
Saladynem a Ryszardem Lwie Serce i Filipem II. Dokłada do tego jeszcze
podstępnych wyznawców Abominacji , którzy czają się po kątach i chcą
odnieść jak największe korzyści.
Książka
ta to opowieść o przedziwnej drużynie składającej się z byłego
templariusza; kapłana- czarownika opętanego wątpliwościami i podszytego
tchórzem; przyszłego rycerza; zdolnego złodzieja, wyposażonego w
magiczne narzędzia; „lubiącego kobiety” krasnoluda oraz cudownie
uratowanych półelfki z charakterem i niezbyt rozgarniętego orka.
Zbieranina ta wyrusza na poszukiwanie dwunastu smoczych zębów, które
pomogą zapanować nad światem. Oczywiście w tym samym czasie na ten
pomysł wpada jeszcze jeden czarodziej, czciciel Abominacji, który do
swoich celów werbuje kolejnego byłego templariusza. Fabuła prosta jak
konstrukcja cepa, pozwalająca na pokazanie różnorodności postaci.
Niestety autor nie wykorzystał tej możliwości. Zamiast mieszanki
wybuchowych charakterów mamy osobowości dość płaskie, nie odróżniające
się od siebie w szczególny sposób.
Zdecydowanie
więcej uwagi autor poświęcił miejscom odwiedzanym przez poszukiwaczy. W
książce mamy dość dokładne opisy Konstantynopola czy Wenecji, które
doskonale oddają charakter miasta. Ogólnie autor lubuje się w opisach.
Dowiadujemy się jak wyglądał każdy las, przez który gromada
przechodziła, co jedli na poszczególne posiłki i na wykonanych z jakiego
drewna pryczach spali. Momentami dodaje to kolorytu opowieści,
momentami bywa irytujące. Na szczęście tych pierwszych „momentów” jest
więcej.
Sama
fabuła oprócz prostoty grzeszy jeszcze schematycznością,
powtarzalnością scen, chaotycznością a przede wszystkim brakiem
obiecywanego na okładce humoru. Mimo powyższych zarzutów akcja toczy się
dość warto, potrafi czasem zaskoczyć. Myślę że Smocze zęby są książką, która mogłaby spodobać się miłośnikom powieści przygodowych.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz