sobota, 23 lutego 2013

Jerozolima oczami przybysza. "Gdzie sobota jest niedzielą. Niemiecki student w Izraelu"

O Izraelu mówi się zazwyczaj w dwóch kontekstach: Holocaustu i wojen, które go nękają od wielu lat. Zawsze z pełną powagą i patetyzmem. Markus Flohr przedstawia nam zdecydowanie inną, odbrązowioną, momentami surrealistyczną, wizję tego państwa.

Po raz pierwszy przybył on do Izraela jako student. Miał spędzić rok w Jerozolimie ucząc się na tamtejszym uniwersytecie. Pierwsza niespodzianka czekała go już zaraz po przyjeździe, kiedy okazało się, że na miejscu mieszkania, za które zapłacił znajduje się hotelowy basen. W ten sposób autorowi przypadło w udziale dzielenie lokum z trojgiem młodych Żydów, w tym jednym ortodoksyjnym. Bardzo szybko Markus odkrywa, że reguły, które rządzą koszernym domem są dla niego trudne do przyswojenia.

Przewodnikiem Markusa po tym, jakże odmiennym świecie, są dwie osoby: Niemiec Friedrich, poznany przez autora w trakcie podróży i jeden ze współlokatorów, Simson. To z nimi podróżuje, bierze udział w świętach religijnych różnych wyzwań, festiwalach, imprezach czy mierzy się z przeszłością obu narodów w Instytucie Jad Waszem. Również dzięki nim poznaje dziewczynę, z którą połączy go uczucie: Noę.

W swojej książce Markus opisuje nie tylko sytuacje zabawne, takie jak np. zabłąkanie się w dzielnicy ortodoksyjnych Żydów z ogromnym krzyżem na ramionach, ale mówi również o uprzedzeniach jakie mają Izraelici w stosunku do obcych. O dużej dozie nieufności z jaką podchodzą do przybyszów, a także o ludziach, którzy przybywają do Jerozolimy w poszukiwaniu historii i odkupienia. Z jednej strony książka jest bardzo wyważona, Flohr nie dokonuje samobiczowania z tego powodu, że jest Niemcem. Traktuje Izrael jak każdy inny kraj, który by odwiedził. Z drugiej jednak strony już pierwszych kilka zdań jest na tyle odważnych, że przestałam się obawiać iż dostanę uładzoną, pozbawioną zaszłości historycznych opowieść o studenckim życiu w nowym mieście.

Tam gdzie sobota jest niedzielą to książka dająca czytelnikowi możliwość zajrzenia do świata niedostępnego dla przeciętnego turysty. Napisana lekkim językiem, jest pewnego rodzaju pamiętnikiem. Mamy tam więc do czynienia nie tylko z suchymi opisami miasta i jego mieszkańców, ale także przemyśleniami autora, jego wrażeniami i obserwacjami. Dzięki temu jest ona bardzo interesująca i wciągająca. Jak dla mnie niestety miała również jeden minus: całe ustępy/rozmowy nie przetłumaczone z angielskiego na polski. 

Oczywiście była to niedogodność,  która nie przekreśliła pozytywnego odbioru lektury. Jeżeli macie ochotę zobaczyć inny obraz Jerozolimy niż ten przedstawiany w przewodnikach to polecam.

Za możliwość przeczytania książki dziękuję Grupie Wydawniczej Publicat.



Książkę zgłaszam do wyzwania: Nie tylko literatura piękna



5 komentarzy:

  1. Z racji kierunku, który studiuje o Izraelu mam okazję czytać raczej w kontekście toczących się tam konfliktów - byłoby więc ciekawie sięgnąć po coś, co przełamuje schematy :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Schematy przełamuje zdecydowanie. Ukazuje Izrael jednocześnie jako najzwyczajniejszy kraj świata, a jednocześnie pokazuje jak bardzo specyficznym miejscem jest.

      Usuń
  2. brzmi ciekawie.. muszę rozejrzeć się za ebookiem:)

    OdpowiedzUsuń
  3. Niewiele jest książek ukazujących autentyczny obraz współczesnej Jerozolimy. Książka Markusa Flohr wydaje się pasjonująca. Muszę ją koniecznie przeczytać.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mam wrażenie, że to kraj, o którym trudno pisać ze względu na polityczną poprawność i fakt, że napisanie czegoś złego może spowodować oskarżenie o rasizm (współczesny świat jest szalony). Tutaj autorowi udaje się "przemycić" wiele rzeczy dzięki ukazaniu siebie jako takiego zagubionego, wszystkiemu się dziwiącego studenta. Także polecam.

      Usuń