środa, 13 marca 2013

Dziki najeżdźca. "Ostatnie królestwo"

Nigdy jakoś specjalnie nie fascynowali mnie wikingowie. Owszem jestem absolutną fanką 13 wojownika (chyba głównie przez grającego tam Banderasa), modlitwę recytowaną przy rytuałach pogrzebowych w filmie potrafiłam kiedyś powtórzyć z pamięci, znałam mniej więcej ich kulturę ale na tym kończyły się moje zainteresowania. Po Ostatnie królestwo sięgnęłam zatem nie z powodu samych wikingów. Skusiła mnie możliwość poznania najdawniejszych dziejów Wysp Brytyjskich, poza tym od dawna chciałam przeczytać jakąś książkę Bernarda Cornwella gdyż słyszałam o jego powieściach same pozytywne rzeczy. I muszę powiedzieć, że się nie rozczarowałam.

W pełen bogów i okrucieństwa świat wprowadza nas Uther, syn jednego z angielskich earli. Kiedy wikingowie zabili jego brata, on zaczął być przygotowywany do przejęcia po ojcu władzy. Jednocześnie poprzysiągł zemstę jasnowłosemu Duńczykowi, sprawcy zbrodni. Los zetknął ich rok później podczas wielkiej bitwy pomiędzy Anglikami a najeźdźcami. Uther próbuje wtedy dokonać zemsty. Cóż jednak może dziesięciolatek przeciwko zaprawionemu w bojach wojowi? Tak naprawdę chłopiec powinien wtedy zginąć, ale jego zawziętość tak bardzo spodobała się Duńczykowi, że darował mu on życie i jako jeńca zabrał ze sobą do domu. W ten sposób na drodze Uthera stanął Ragnar, człowiek który zastąpił mu ojca, obdarzył miłością, wychował wraz ze swoimi dziećmi jak swojego syna, nauczył walczyć i wierzyć w starych bogów. 

Dla Uthera czas spędzony w duńskiej "niewoli" był czasem prawdziwego dzieciństwa. Swawolnego, pełnego zabawy, pozbawionego moralizujących księży goniących go do nauki. Cały czas jednak tkwi w nim przekonanie, że jak dorośnie to chce odzyskać gród, którym rządził ojciec. Nie wie tylko czy będzie dążył do tego jako Anglik czy jako wiking. Zdaje sobie sprawę, że działanie wraz z Duńczykami sprawi, że będzie on tylko marionetkowym władcą. Z drugiej strony to właśnie ich waleczność i spryt podziwia, ich dowódcy budzą w nim grozę, podczas gdy Alfred, król ostatniej nie podbitej przez najeźdźców ziemi wydaje się być rozmodlonym słabeuszem, wolącym od miecza pióro.

Akcja książki osnuta jest wokół dojrzewania Uthera i prób podbicia przez wikingów tytułowego Ostatniego królestwa. Jednocześnie możemy oglądać przemianę z chłopca w mężczyznę i słuchać jego wspomnień co do podboju angielskich ziem, gdyż Rangar, a wraz z nim Uther znajduje się zazwyczaj w centrum wydarzeń.

Podstawowym atutem książki są świetnie skonstruowane postacie. Każda z nich żyje własnym życiem i każda obdarzona jest silnym charakterem. Niezależnie od tego czy jest to Ragnar, angielski kowal, ocalona z rzezi nastolatka czy nawet Alfred. Zresztą wraz z kolejnymi rozdziałami czytelnik uczy się doceniać tego władcę. Uczy się tego również Uther, który lekcję tę dość boleśnie odczuwa na własnej skórze.  

Ostatnie królestwo pokazuje Anglię, w której ciągle toczy się wojna. Momentami zmęczona byłam kolejnymi opisami walk, pchnięć mieczem i zapachu krwi. Rozumiem jednak, że trudno oczekiwać iż ważną dla opowiadanej historii bitwę autor skwituje jedynie zdaniem: "odbyła się wielka bitwa". Chociaż muszę przyznać, że sam sposób prowadzenia walki czy kampanii wojennych w tamtym czasie mnie zaciekawił.

Lubię książki historyczne za to, że jeżeli są dobre, to potrafią przenieść czytelnika o kilkaset lat i kilka tysięcy kilometrów. Ta zdecydowanie do takich należy. Widać w niej ogromną dbałość o szczegóły, a także autentyczną fascynację autora tematem. Dzięki czemu lektura Ostatniego królestwa jest samą przyjemnością zaś czytelnik nie może się doczekać by poznać kolejne losy bohaterów.

Czytając tę powieść trudno jest uwierzyć, że Bernard Cornwell pisarstwem zajął się przypadkowo, tylko dlatego, że nie dostał pozwolenia na pracę w USA, a to zajęcie pozwalało mu na zarabianie bez zielonej karty. W jego dorobku znajdują się przede wszystkim powieści historyczne. Dzięki czemu zapewne będzie miał we mnie wierną czytelniczkę.

Wymieszanie humoru, intryg, wojny i miłości sprawia, że powieść ta warta jest polecenia i przeczytania.

Za możliwość przeczytania książki dziękuję Instytutowi Wydawniczemu Erica


Książkę zgłaszam do wyzwania: Czytamy książki historyczne

14 komentarzy:

  1. No tak, sceny batalistyczne potrafią zmęczyć, a nawet znudzić, na szczęście mimo to proza Cornwella zachwyca:) Mam sporo do nadrobienia w tej materii, więc nie wiem, czy się martwić, czy cieszyć:)
    Pozdrawiam serdecznie!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszyć! Nadrabianie lektury jest zazwyczaj przyjemne. A szczególnie takiej lektury :)

      Usuń
  2. No, to czeka na Cię jeszcze pięć tomów (w Polsce na razie trzy). Cornwella uwielbiam, "Pieśń łuków" należy do moich ulubionych powieści historycznych, mogłabym ją czytać bez końca (gdyby w kolejce nie czekało milion książek jeszcze nieprzeczytanych). Nawet sceny batalistyczne wbijają mnie w fotel. Polecam świetną Trylogię arturiańską.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przyznam, że trzy kolejne tomy grzeczniutko czekają na półce. Staram się je sobie dawkować :) Poza tym teraz to bym chętnie "13 wojownika" obejrzała, a boję się, że będę go po każdej książce oglądać i mi zbrzydnie :D
      "Pieśń łuków" na razie mnie jakoś omijała (ale zapamiętam i poszukam w bibliotece), ale Trylogia arturiańska jest moim marzeniem.

      Usuń
  3. Chętnie sięgnę po tę książkę, żeby się przekonać o jej wartości.
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jeśli choć trochę interesują Cię wikingowie bądź Anglia to zachęcam do lektury :)

      Usuń
  4. Ciesze sie, ze przekonalas sie do Cornwella.
    Ta wikingowska historia jeszcze przede mna, nie moge sie doczekac tej lektury.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Długo mnie przekonywać nie trzeba było. Jak ktoś zachwala, że dobra historyczna książka to w końcu po nią na pewno sięgnę. A że dostałam wszystkie tomy to już mnie nic przed lekturą powstrzymać nie mogło :) Polecam zdecydowanie

      Usuń
  5. Z tej serii czytałam dwie pierwsze części i byłam nimi bardzo zachwycona. Cornwell jest geniuszem jeżeli chodzi o książki historyczne. Czyta się go z niemałą przyjemnością i przy okazji uczy się czegoś, co powinniśmy wiedzieć. ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bawiąc uczy, ucząc bawi :) Mam nadzieję, że w kolejnych książkach także :)

      Usuń
  6. Niezwykle cenie twórczość Bernarda Cornwella ( zwłaszcza po przeczytaniu cyklu arturiańskiego), znakomita przygoda w sercu wczesnośrednoowiecznej wojennej zawieruchy. Znakomicie się to czyta.
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Coraz bardziej chcę cykl arturiański przeczytać :)

      Usuń