wtorek, 12 listopada 2013

Potomkini Meluzyny. "Władczyni rzek"

Po dwóch zdecydowanie nieudanych lekturach postanowiłam, że czas sięgnąć po pewnik. Książkę, która mnie na pewno nie zawiedzie i której czytanie będzie samą przyjemnością. Wybór padł na Philippę Gregory i Władczynię rzek. I nie żałuję.

Główną bohaterkę książki, Jakobinę Luksemburską, poznałam już jakiś czas temu, podczas lektury Białej królowej. Patrzyłam wtedy na nią oczami Elżbiety, tytułowej królowej, a jednocześnie jej córki i już wtedy Jakobina wywarła na mnie duże wrażenie. Wydawała się być kobietą niezłomną, która potrafi znaleźć wyjście z każdej sytuacji i zawsze służy rozsądną radą. Tym razem zobaczyłam ją w trochę innym świetle.

Jak zwykle u Philippy Gregory to główna bohaterka jest naszym narratorem i to z jej punktu widzenia poznajemy historię. A Jakobina miała okazję, żyć w bardzo ciekawych czasach. Dodatkowo znajdowała się w samym centrum wydarzeń. I dzięki talentowi autorki, potrafi nam to wszystko ciekawie opowiedzieć.

źródło
Poznajemy ją jako nastolatkę, która towarzyszy Joannie d'Arc podczas ostatnich miesięcy jej życia. Następnie zostaje wydana za mąż za owdowiałego księcia Bedfordu, możnowładcę, który dostrzegł jej magiczne zdolności i zamierza je wykorzystać. Jakobina ma mu służyć jedynie do przewidywania przyszłości i pomocy alchemikom, w sytuacjach gdy pewne procesy przeprowadzić może jedynie dziewica. Mimo wszystko, to dziwne małżeństwo nie było nieszczęśliwe. Jednak prawdziwej miłości Jakobina doświadczyła dopiero po śmierci męża, kiedy to zakochała się i wyszła za mąż za książęcego giermka: Ryszarda Woodvilla. Dla kobiety wywodzącej się z możnego, arystokratycznego rodu był to społeczny upadek, ale małżeństwo przez lata było bardzo szczęśliwe. Do końca życia darzyli się oni ogromnym uczuciem i zachowywali jak para nowożeńców.

Z podziwem patrzyłam na Jakobinę, która rodzi kolejne dzieci (wydała ich na świat czternaścioro) a chwilę później pełna energii wraca na dwór by służyć Henrykowi VI i Małgorzacie Andegaweńskiej. A angielski dwór to miejsce gdzie toczy się nieustająca walka o władzę. Jakobina na jego tle, a przede wszystkim na tle młodziutkiej i pełnej pasji królowej, jawi się jako ostoja rozsądku i spokoju.

Wbrew temu co napisałam wyżej, ta rozsądna Jakobina jest kobietą, której ciągle towarzyszy magia. W chwilach niepewności stara się ona zajrzeć w przyszłość. Ucieka się wtedy albo do starej talii kart albo do wodnej boginki Meluzyny, założycielki swojego rodu. Nie mamy jednak wrażenia, że przez tę odrobinę czarów książka stała się fantastyczna i nierealna. Pokazuje nam po prostu bardziej bajkowe i romantyczne czasy niż te, w których przyszło nam żyć.

Philippa Gregory jak zwykle nie zaskakuje. Władczyni rzek to kolejna świetna książka. Talent autorki sprawił, że znowu przeniosłam się w czasie i stałam częścią opisywanego przez nią świata. I jak zawsze żałuję, że skończyłam już czytać i czekam na więcej.

Za możliwość przeczytania książki dziękuję Grupie Wydawniczej Publicat 

8 komentarzy:

  1. Czytałam tylko "Odmieńca", ale nabrałam ochoty na ten cykl autorki. Same pozytywne recenzje napotykam, a to już coś znaczy. A to, że i Tobie przypadła do gustu to dla mnie dobra rekomendacja. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo miło słyszeć takie słowa, dziękuję :)
      Ja w ogóle jestem fanką i twórczości Gregory (choć nie zawsze), i książek historycznych (choć nie wszystkich), i postaci "silnych" kobiet (choć niektóre mnie irytują). Ale oba cykle, zarówno tudorowski jak i ten, ustrzegły się wszystkich pułapek i czytanie ich to sama przyjemność. Oby pisała więcej :)

      Usuń
  2. Zaczęłam czytać, ale że podczytuję 3 książki naraz, to nie wiem kiedy uda mi się skończyć lekturę. Nie mniej jednak już po pierwszych 50 stronach wiem, że na pewno warto ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Rzucaj pozostałe dwie i bierz się za tę. Nie pożałujesz :P

      Usuń
  3. Jakobina to moja druga - po Elżbiecie Woodville - ulubiona bohaterka Philippy Gregory. Żałuję, że lektury opowiadające o jej losach mam już za sobą:/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A w "Córce Twórcy Królów" się nie przewija? Co prawda to tylko namiastka by była, ale jednak. A "Kobiety wojny Dwu Róż" czytałaś?

      Usuń
  4. czytałam tylko Kochanice króla, ale wiem, że na pewno skuszę się też na inne powieści tej pisarki :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też zaczęłam od "Kochanic" (czyli tak bez sensu od środka) i pokochałam dzięki nim twórczość Gregory. Strasznie wciąga.

      Usuń