niedziela, 17 listopada 2013

Łowca głów w nowej odsłonie. "Po pierwsze dla pieniędzy"

Za dużo czytam. Do takiego wniosku doszłam podczas lektury książki: Po pierwsze dla pieniędzy. A wszystko to przez wrażenie, że autorka oparła powieść na pewnych schematach i ja niestety znam te schematy.

Mamy więc główną bohaterkę: Stephanie Plum, która właśnie utraciła pracę, poszukiwania następnej spełzły na niczym, zaś stan jej konta nieubłaganie zbliża się do zera (lub też osiągnął je dawno temu). Przypadkiem dowiaduje się, że wujek Vinnie potrzebuje pracownika. Jednak nie do układania dokumentów, jak się spodziewała, ale do tropienia i dostarczania na policję przestępców. W ten sposób Stephanie zostaje łowcą głów, a jej pierwszym zadaniem jest przywiezienie zbiegłego mordercy, policjanta, kolegi z czasów szkolnych i sławnego w całej dzielnicy dziwkarza: Joe Morellego. Idealne zadanie dla żółtodzioba.

W tym momencie jeszcze byłam zaciekawiona lekturą, ale kiedy kilka stron później autorka bez problemu odnalazła poszukiwanego, zapukała do jego drzwi i poprosiła żeby z nią pojechał bo ona chce zarobić 10 tys. dolarów, to zwątpiłam. Oczywiście jest to dopiero początek intrygi. 

źródło
W toku działań śledczych Stephanie zdążyła się narazić mistrzowi bokserskiemu (który ma wyraźne kłopoty w panowaniu nad gniewem, a jego ulubionym zajęciem jest gwałcenie i bicie kobiet), a także zdobyć broń i absolutnie unikatowy samochód. 

No cóż, zapewne mój brak entuzjazmu w stosunku do tej lektury jest wyczuwalny. Stephanie mnie do siebie nie przekonała. Owszem była chaotyczna, popełniała dziwne pomyłki i była stawiana w nietypowych sytuacjach, ale brakowało jej lekkości i tej szczypty humoru, która sprawia, że książki tego typu czyta się choćby tylko po to, żeby przekonać się co jeszcze wymyśli "pani detektyw". W przypadku Po pierwsze dla pieniędzy główna bohaterka wydawała mi się momentami po prostu mdła i nijaka.

źródło
Za to sytuację ratowała babka Stephanie. Kobieta absolutnie fenomenalna, ogromna indywidualistka, która nie zauważyła upływu czasu (umknęło jej jakieś 40 lat) i dalej pełna była młodzieńczego wigoru i ciekawości świata. Nosi krótkie szorty, opowiada publicznie historie, które należałoby przemilczeć i nie nie boi się użyć broni wnuczki (w przeciwieństwie do samej Stephanie, która trzęsie się z przerażenia na samą myśl o strzeleniu z pistoletu). Zdecydowanie ożywiała ona książkę. Bez babci Mazurowej byłoby bardzo nudno.

Z przerażeniem wyczytałam, że w Stanach ukazało się już 19 tomów opowiadających o przygodach Stephanie. Ciekawe czy po takim czasie bohaterka stała się już profesjonalnym łowcą głów. W każdym razie to temu cyklowi Janet Evanovich zawdzięcza sławę i uznanie jako pisarka powieści kryminalno-sensacyjnych.

Zabójcze cięcie, Torebki i strzelanina (zresztą cała seria Torebki i...) to bardziej lub mniej udane książki, w których nieporadna ale zakręcona niewiasta zajmuje się śledztwem w sprawie morderstwa (znacie jeszcze jakieś? dobrą książkę tego typu chętnie przeczytam). Po pierwsze dla pieniędzy stara się wpisać w ten nurt, ale jak dla mnie powieści czegoś brakuje. Nie jest źle, ale dobrze też nie za bardzo.

Książkę zgłaszam do wyzwania: Z literą w tle

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz