poniedziałek, 8 grudnia 2014

Gra z mordercą. "Ulubione rzeczy"

Pamiętacie Karuzelę samobójczyń? Marudziłam wtedy, że, jak zwykle, zaczęłam czytać serię od środka. Kiedy więc wypatrzyłam w bibliotece: Ulubione rzeczy koniecznie musiałam je przeczytać.

W Londynie grasuje seryjny morderca, który wziął sobie za przykład Kubę Rozpruwacza. W przeciwieństwie do swego idola nie zabija on jednak prostytutek, a szanowane kobiety w średnim wieku. Świadkiem pierwszego morderstwa jest młoda policjantka, Lacey Flint. Fakt ten, a także to, że doskonale zna ona historię Kuby Rozpruwacza i może służyć radą jako ekspert, sprawia że zostaje ona zaangażowana w śledztwo. Jednak stopniowo atmosfera wokół niej zaczyna gęstnieć, a sama Lacey ze świadka zmienia się w podejrzaną lub też osobę, do której skierowane jest całe to makabryczne przedstawienie.

Po raz kolejny zagadka, którą stawia przed czytelnikiem S. J. Bolton okazuje się być niełatwa do rozwikłania. Chociaż, w przeciwieństwie do policji, my od początku wiemy co stało się przyczyną morderstw. Jednak to, co wydaje się być pewnikiem i oczywistością, z każdą kolejną stroną poddawane jest w wątpliwość. Autorka zabawia się naszym "kosztem" sprawiając, że już nie wiemy w co wierzyć.

źródło
Szczególnie, że my, po raz kolejny w przeciwieństwie do policji, doskonale zdajemy sobie sprawę z tego co jest mroczną tajemnicą Lacey, zaś jedyną osobą, która nie daje się oszukać jej pozom i historii jest inspektor Mark Joesbury. Przy okazji Karuzeli samobójczyń pisałam, że kontakty na linii Lacey-Joesbury były tym co wprowadzało do książki elementy humorystyczne. Tak było też i tym razem, ale w zdecydowanie ograniczonym stopniu. W Ulubionych rzeczach widoczne jest, przede wszystkim, napięcie między bohaterami. Żartobliwo- ironiczne docinki pojawiają się rzadziej.

Ulubione rzeczy to książka z gatunku tych, od których nie można się oderwać, a autor zaskakuje pomysłami. Dodatkowo S. J. Bolton jest mistrzynią niedopowiedzeń i nerwowej atmosfery, szczególnie, że cała powieść napisana jest z punktu widzenia Lacey, czyli osoby, dla której to śledztwo było wyjątkowo trudne i stresujące. Chociaż, jeśli chodzi o mój lęk to, Karuzela przestraszyła mnie bardziej. 

I wbrew logice, właśnie to budzi moje wielkie nadziej na przyszłość. Ulubione rzeczy to pierwszy tom z serii przygód Lacey Flint i wyraźnie widać, że z kolejnym autorka się rozwinęła. Już się boję następnych.

7 komentarzy:

  1. Też często mi się zdarza, że rozpoczynam serię "od środka". To dobrze, że stylowo autorka rozwija się wraz z kolejnymi tomami. Poszukam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To rozwijanie jest trochę przerażające. Boję się co będzie jak seria urośnie w liczbę książek.

      Usuń
  2. Przeczytałam wszystkie trzy książki z Lacey, które zostały wydane w Polsce i wszystkie trzy równie mi się podobały. Zaczęłam czytać właśnie od "Ulubionych rzeczy" i dzięki temu miałam poczucie, że rozwijam się razem z autorką ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zazdroszczę czytania po kolei. I tego, że udało Ci się wszystkie trzy książki przeczytać. Trzecia jest jeszcze straszniejsza?

      Usuń
  3. Może zabrzmi to trochę psychopatycznie (istnieje takie słowo? :P), ale uwielbiam seryjnych morderców. Czytając Twoją opinię w głowie mam tylko" "Muszę ją przeczytać, po prostu muszę". :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie jesteś sama :) Czytam z zafascynowaniem takie książki (ewentualnie oglądam "Zabójcze umysły") i czasem zastanawiam się czy mi to jakoś na psychikę nie zaszkodzi.
      Myślę, że cała seria powinna Ci się spodobać

      Usuń
  4. Zapraszam do konkursu :) Zostań swoim własnym Mikołajem :) http://www.krzywaprosta.pl/2014/12/09/konkurs-swiateczny-czyli-zostan-swoim-wlasnym-swietym-mikolajem/

    OdpowiedzUsuń