Znowu książka o gotowaniu. Tym razem jednak z akcją dziejącą się w czasach współczesnych i pozbawioną nierealnych przygód.
Julie jest znudzoną życiem sekretarką. Czuje, że potrzebuje jakiegoś wyzwania, żeby nie zwariować. Na ratunek przybywa jej, znaleziona przypadkiem w rodzinnym domu, książka kucharska autorstwa Julii Child: Doskonalenie francuskiej sztuki kulinarnej. Julie postanawia zmierzyć się z zawartymi w niej przepisami. Daje sobie na to rok, w tym czasie ma zamiar przygotować 524 potrawy. Żeby podzielić się swoim projektem Julie & Julia. Rok niebezpiecznego gotowania z większą ilością osób zakłada bloga, na którym opisuje swoje perypetie związane z gotowaniem. A tych jest dużo, od niemożności dostania konkretnego mięsa, którego jej mąż szukał po całym mieście, przez problemy związane z uzyskaniem odpowiedniej konsystencji czy smaku, aż do uczt powstających w środku nocy.
Dla Julie ten rok jest czasem magicznym. Znajduje nową pasję, a tak naprawdę, znajduje również siebie. Jej projekt pozwala również na zgromadzenie przy jednym stole wielu ważnych dla niej osób, a także na poznanie nowych przyjaciół, jakich Julie znalazła w czytelnikach swojego bloga.
źródło |
Julie Powell sprawiła, że Julia Child jest w książce obecna nie tylko w swoich przepisach. Na kartach powieści znajdujemy urocze, zatrzymane w czasie scenki z lat 40. kiedy to Julia poznawała swojego męża i zaczynała uczyć się gotować. Nie są to prawdziwe kartki z pamiętnika, ale świadomość, że autorka pisząc je bazowała na rzeczywistych wydarzeniach sprawiała, że Julia przestawała być dla mnie tylko twarzą z okładek książek kulinarnych.
Jako, że Julie & Julia. Rok niebezpiecznego gotowania zrobiło międzynarodową karierę i doczekało się nawet ekranizacji, znowu poczuję się odmieńcem w swych sądach. Mnie ta książka nie zachwyciła. Co prawda czytało się ją całkiem przyjemnie, ale nie porwała mnie na tyle, żebym chciała do niej wrócić czy żebym miała problemy z przerwaniem lektury. Owszem perypetie bohaterki są ciekawe, momentami zabawne, a momentami smutne; sama Julie robi wrażenie osoby bardzo sympatycznej i nieogarniętej, ale w tym wszystkim czegoś mi brakowało.
źródło |
Może to wina samych kulinariów, którym poświęcone zostało tak dużo uwagi. Jak zapewne zauważyliście zazwyczaj mnie ten temat nie odstrasza, a wręcz przeciwnie, budzi tęsknotę za regionalnymi smakami. Tym razem jednak większość gotowanych przez Julię rzeczy wydawała mi się niezjadliwa i raczej obrzydliwa. Zdecydowanie nie miałam ochoty biec do kuchni i gotować.
Co prawda ja fanką tej książki nie zostałam, ale Was nie zniechęcam. Na pewno jest w niej coś, co zapewniło jej taki sukces.
Nie słyszałam o tej książce. Książka o gotowaniu brzmi ciekawie i jest na pewno wyzwaniem. Może kiedyś skuszę się na nią :)
OdpowiedzUsuńNie żebym zniechęcała, ale jest mnóstwo ciekawszych książek o gotowaniu :)
UsuńOglądałam film i dosyć mi się podobał. Ale o książce słyszałam, że nie jest rewelacyjna - i to się teraz potwierdza;) Mimo wszystko podziwiam autorkę: szalony eksperyment, którego realizacja wymagała tyle pracy...jak widać, było warto;)
OdpowiedzUsuń