niedziela, 12 października 2014

Orientalna miłość. "Tancerka z Kairu"

Pozostaję ostatnio w klimacie końca wieku XIX i początków XX. Tancerka z Kairu również zatrzymała mnie w tych czasach.

Jest rok 1893. W Chicago ma właśnie miejsce Wystawa Światowa. Przyjechali na nią reprezentanci wszystkich krajów i kultur. O zwyczajach często bardzo odmiennych od, dość sztywnych i zasadniczych, zwyczajów amerykańskich. Do takich zaliczają się tancerki brzucha, które przypłynęły aż z Kairu. Ich nieobyczajny strój i taniec sprawiły, że panowie zapełniają widownię, zaś panie płoną szczerym oburzeniem. Zadanie poskromienia bezwstydnych niewiast spoczęło na Paniach Zarządzających, kobietach z wyższych sfer, których życie upływa na ploteczkach, intrygach i przestrzeganiu konwenansów. Każda inność jest przez nie napiętnowana.

Wyznaczają one do tego zadania Dorę, świeżo upieczoną mężatkę, która właśnie dołączyła do ich grona. Już na pierwszy rzut oka nie pasuje ona do tego towarzystwa. Pochodzi z Nowego Orleanu, gdzie jej matka prowadzi hotel, ma nieznane pochodzenie, zadecydowanie ciemniejszą skórę niż powinna mieć kobieta z dobrego domu, nie szanuje zasad i pragnie wolności. Nic więc dziwnego, że orientalny taniec budzi jej zainteresowanie a nie oburzenie. Szczególnie, że tancerki wyraźnie rozpalają zmysły oglądających je mężczyzn, zaś mąż Dory zaczyna się od niej odsuwać.

źródło
Deanna Cameron zderzyła ze sobą dwa, bardzo odmienne światy. Najlepiej było widać to w momentach kiedy Dora, w swoim normalnym stroju, brała lekcje tańca. Jej ruchy były bardzo ograniczone, a gorset kaleczył. I tak jak ona nie mogła zrozumieć wyzwolenia Egipcjanek, które nie podlegały żadnemu mężczyźnie i miały prawo decydować same o sobie, tak one dziwiły się, zamkniętej w klatce, Amerykance.

Tancerka z Kairu to przede wszystkim powieść o miłości i próbie znalezienia własnego miejsca. A także o tym jak bardzo można porzucić siebie, żeby w to miejsce się wpasować. Jednocześnie jednak autorka pokazuje nam jak wyglądało życie kobiet z wyższych sfer. Często pozbawione uczuć, skupione jedynie na zewnętrznych przejawach luksusu i dobrobytu, zakute w sztywne ramy, tak jak ciała kobiet zasznurowane były w gorsetach. Cameron idealnie odtworzyła atmosferę tych spotkań przy herbatce, gdzie każda tylko patrzy komu teraz wbić szpilę. Równie barwne, i podobnie sympatyczne, były reakcje tychże niewiast na, dość wyzwolone na tym tle, tancerki z Kairu.

Cameron nie zapomniała również o gorących uczuciach. W końcu to, że mężczyźni mieli romanse było normalne i akceptowalne Ale nie dla Dory, w której żyłach krążyły gorące rytmy Nowego Orleanu. Również ona znajdzie kogoś dla kogo jej serce zabije. I może niekoniecznie będzie to jej mąż. Rodzinne tajemnice mogą ją jednak zmusić do wybrania bezpiecznego rozwiązania.

Jeśli chcecie się przenieść w świat schyłku XIX w. i jesteście gotowi stawić czoła stadu jadowitych żmij, to Tancerka z Kairu jest idealną powieścią dla Was.

5 komentarzy:

  1. Czyta lam książkę jakiś czas temu i muszę przyznać, że bardzo mile wspominam :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Brzmi zachęcająco... szczególnie stawianie czoła żmijom...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tylko musisz uważać, bo te żmije bywają momentami jadowite

      Usuń
  3. Tak na to nie patrzyłam, ale masz zdecydowaną rację. To by bardzo barwny film był. Może ktoś się pokusi o zekranizowanie powieści.

    OdpowiedzUsuń