piątek, 26 października 2012

Zabić Holmsa! "Sherlockista"

Kto mógłby chcieć zabić Holmesa? Graham Moore sugeruje, że było to marzenie Arthura Conan Doyla. Marzenie, które dało się na chwilę ziścić. 

Sherlockista to powieść dziejąca się jednocześnie w dwóch płaszczyznach. Pierwsza z nich to przełom XIX i XX w. kiedy to Arthur Conan Dolye postanawia uniezależnić się od stworzonego przez siebie bohatera. Chce przestać być pisarzem słynącym tylko z postaci Sherlocka Holmesa. Pamiętacie tę sceną kiedy wielki detektyw leci w dół urwiska wprost do wodospadu? Powstała ona właśnie wtedy. Tylko Conan Doyle nie przewidział jednego: czytelnicy tak bardzo pokochali bohatera, że teraz uśmiercający go autor stanie się wrogiem publicznym. Przy okazji wielu ataków jakie zostają na niego przypuszczone, Conan Doyle otrzymuje bombę, a w niej zaproszenie do rozwiązania zagadki. Podejmuje rzuconą rękawicę i wraz z Bram Stokerem (tak, tym od Drakuli) udaje się w najgroźniejsze zaułki Londynu, żeby znaleźć mordercę młodych kobiet.

Druga część historii dzieje się współcześnie. Świat miłośników Holmesa wrze. Jeden z nich odnalazł zaginiony dziennik pisarza wyjaśniający co skłoniło Conan Doyla do ożywienia swojego bohatera. Ma go przedstawić podczas dorocznego zjazdu Sherlockistów. Wtedy też do elitarnego towarzystwa "Chłopców z Baker Street" zostaje przyjęty młody badacz literatury, Harold White. W ciągu kilku godzin poznaje on najważniejsze osoby z tego światka, a także zostaje wplątany w morderstwo i wyrusza na poszukiwanie, powtórnie zaginionego, dziennika.

Trzeba przyznać, że oba śledztwa wciągają. Jednak jak dla mnie zdecydowanie ciekawsze było to z przeszłości. Z jednej strony mieliśmy szanowanego obywatela, któremu wydaje się, że o prowadzeniu śledztwa wie wszystko, w końcu nie raz o tym pisał, a z drugiej prawdziwych zbirów i społecznych wykolejeńców. Conan Doyle był w tym wszystkim uroczo zagubiony i strasznie mieszczański. Muszę powiedzieć, że budził mój uśmiech i to zarówno radości jak i politowania. Również świetnie wykreowana została postać Bram Stokera, niedocenianego pisarza, który troszczy się żeby gwiazdom teatru niczego nie brakowało i dla którego londyńskie zaułki zdecydowanie nie są ziemią nieznaną.

Troszkę inaczej było w przypadku śledztwa dziejącego się obecnie. Według mnie postaci były niedokończone i niezbyt wyraziste, no może oprócz Sebastiana Conan Doyl'a, który jawił się jako zdecydowany zły charakter. Brakowało mi jakiegoś uporządkowania w prowadzonych przez White działaniach. Niejednokrotnie miałam wrażenie, że jego odkrycia są dziełem zbyt dużego przypadku. 

Zaskoczyła mnie jeszcze jedna rzecz. Mianowicie informacja od autora, z której dowiedziałam się, że Sherlockista to książka oparta na prawdziwych wydarzeniach. Oczywiście jak zawsze w  przypadku fikcji historycznej zostały one przemieszane i otrzymały nowe znaczenie, ale zdecydowana ich część miała miejsce naprawdę.

Powieść jest debiutem pisarskim bardzo młodego twórcy. Graham Moore ma dopiero 28 lat i całkiem niedawno skończył studia. Mam nadzieję, że jest to dopiero początek jego twórczej drogi, a nie jednorazowa rozrywka.

Przyznam, że Sherlockista uwiódł mnie. Dałam się porwać atmosferze Londynu, miasta dopiero uczącego się korzystać z nowoczesnych wynalazków. Podróżowałam razem z detektywami po ulicach oświetlanych przez lampy gazowe i w mroku szukałam rozwiązania zagadki. I zdecydowanie czuję niedosyt i chcę więcej.

Książkę zgłaszam do wyzwania "Z literą w tle".

4 komentarze:

  1. Wow, nie wiedziałam, że jest taka książka. Koniecznie muszę przeczytać:) Dzięki

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też o jej istnieniu nie miałam pojęcia aż przypadkowo dojrzałam ją na półce w bibliotece :) Zdecydowanie nie żałuję.

      Usuń
  2. Brzmi kusząco, ale raczej po nią nie sięgnę. Nie wykluczam jednak, że w dalszej przyszłości jednak po nią nie sięgnę :)

    OdpowiedzUsuń