wtorek, 17 września 2013

Z pupilem na smyczy. "Między nami nowojorczykami"

Zawsze chciałam mieć psa. Koniecznie owczarka. Niestety na drodze stawał mi brak zapału do wstawania bladym świtem i biegania z nim kilku kilometrów dziennie. Brak zapału nie minął mi z wiekiem, marzenie o psie pozostało dlatego biorąc do ręki Między nami nowojorczykami miałam nadzieję, że poczytam o przygodach tych czworonogów. Niestety psy są tu tylko pretekstem do pisania o ludziach.

Mamy szansę zajrzeć do ostatniego kwartału centrum Nowego Jorku, który nie został opanowany przez "modnych i bogatych". Tutaj, w pobliżu Central Parku życie płynie spokojnym rytmem. Jest to idealne miejsce dla właścicieli psów.

Jako pierwszą poznajemy prawie czterdziestoletnią Jody i Beatrycze- jej białego pitbulla. Jody jest starą panną, od zawsze mieszkającą w okolicy. Wydaje się jej, że jest zadowolona ze swego obecnego życia. Kiedyś jednak przez okno dostrzega Everetta, przystojnego mężczyznę zamieszkującego niedaleko i samotność zaczyna jej doskwierać. Kolejnym sąsiadem jest Simon, który uważa, że tak naprawdę żyje tylko przez miesiąc w roku, podczas polowań w Wirginii. W chwili kiedy poznajemy głównych bohaterów do jednego z mieszkań wprowadza się, świeżo porzucona przez chłopaka, Polly. Zajmuje ona lokal, w którym ktoś przed kilkoma dniami popełnił samobójstwo. Jako spadek po poprzednim właścicielu znajduje w jednej z szaf szczeniaka. Serwus staje się oczkiem w głowie zarówno Polly jak i jej brata, który się do niej wprowadza. Losy tych wszystkich ludzi splatają się ze sobą. Nawiązują się między nimi przyjaźnie, rodzą romanse. Pojawia się też wspólny wróg: Doris, kobieta, która nie lubi psów i walczy o to aby oczyścić centrum z ich ciągłej obecności. I przyznam, że to zdecydowanie ona była najbardziej interesującą osobowością w Między nami nowojorczykami.

Każdy z bohaterów ma jakieś problemy emocjonalne. Każdy został w jakiś sposób zraniony, porzucony, odepchnięty. Przenieśli swoje uczucia na zwierzęta albo schowali je głęboko w sobie. Nawet Jody, przedstawiana jako współczesna Pollyanna nie potrafi być w pełni szczęśliwa. Zachwyca się promieniem słońca, a jednocześnie kontempluje własną samotność. 

Między nami nowojorczykami trudno nazwać komedią romantyczną. Smutek, który każdy z bohaterów wnosi do fabuły sprawia, że mamy niewiele okazji do śmiechu. I tutaj, niestety, książka rozminęła się z moim o niej wyobrażeniem. Było zdecydowanie poważniej i szarzej niż się spodziewałam.

Książka nie wciąga, nie przykuwa uwagi. Jest zbiorem relacji ze spacerów z psem po parku i wizyt w lokalnej restauracji. Czytając ją miałam wrażenie ogólnej beznadziei i braku pozytywnych emocji. Tak jakby ktoś wyssał z bohaterów całe życie.

Cathleen Schine jest poczytną autorką powieści dla kobiet. Jej kariera rozpoczęła się już w latach 80. i od tego czasu pisarka święci międzynarodowe sukcesy. W Polsce zyskała rzesze wielbicielek dzięki książce Trzy kobiety z Westport

Jak zapewne zauważyliście ja się do wielbicielek autorki raczej zaliczać nie będę. Chociaż może po zachwalane Trzy kobiety z Westport kiedyś sięgnę. Na razie poszukam pogodniejszej lektury.

6 komentarzy:

  1. Przygnębiająca lektura, w dodatku jakaś taka... rozlazła. Bez myśli przewodniej, do ponarzekania. Raczej podziękuję.
    Pozdrawiam serdecznie:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mam wrażenie, że lektura idealna na tę pogodę- szaro, ponuro i pomarudzić można :D

      Usuń
  2. Lubie "psie" ksiażki i myślałam, że ta będzie czymś dla mnie, jednak po Twojej recenzji się nie skuszę :))

    naczytane.blog.pl

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No właśnie ona bardzo mało "psia" jest. Co chyba jest głównym powodem mojego rozczarowania.

      Usuń
  3. Nic tak mnie nie wkurza, jak czas stracony podczas czytania nudnej lektury. Zawsze wtedy myślę, co mogłabym przeczytać bardziej interesującego. Niestety nie da się tego faktu przewidzieć siadając z książką! Pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Coś w tym jest. Niby można przestać czytać jak książka się nam nie podoba, ale ja tak nie potrafię. Zawsze daję im szansę do końca, a potem jestem rozczarowana.

      Usuń