czwartek, 26 grudnia 2013

Chodź, opowiem Ci bajeczkę. "Bajki pisane krwią"

Długo czekała ta książka na swoją kolej. Była jedną z tych, które miałam ogromną ochotę przeczytać, ale odkładałam tę przyjemność na później. Szczególnie, że mój własny egzemplarz czekał na półce i nie goniły mnie biblioteczne terminy. I chyba niestety oczekiwałam od niej zbyt dużo.

Niby jest idealnie, bo Bajki pisane krwią łączą w sobie elementy, które zawsze przykuwają mnie czy to do książki czy do ekranu telewizora. Jest tam więc i zagadka kryminalna, i seryjny morderca- psychopata i sadysta, realizujący swoją "misję", i otoczka, która sprawia, że zabijanie jest sztuką, i tajne służby, oraz oczywiście barwny francuski dwór.

Arnaud Delalande zabiera nas do wnętrz pałacu w Wersalu w chwili, gdy Ludwik XV leży na łożu śmierci. Po nim panowanie ma rozpocząć młodziutka para: Ludwik XVI i Maria Antonina. Nie wszystkim jednak ten pomysł przypada do gustu. Zaczynają ginąć osoby związane w jakiś sposób z dworem. Ich ciała są okaleczone lub nietypowo upozowane, a obok nich morderca zostawia bajkę La Fontaina, która była dla niego inspiracją do popełnienia zbrodni. Podpisuje się on pod tymi swoimi dziełami jako Bajkarz. Co byłoby jedynie przerażające, a nie dziwne gdyby nie jeden fakt.

Kilka lat wcześniej, w noc zaślubin delfina z austriacką księżniczką, w Wersalu pojawił się Bajkarz. Obraźliwym wierszykiem zapowiadał on zabójstwo Marii Antoniny. Bezpieczeństwa księżniczki strzegł wtedy były agent wenecki Viravolta, któremu udało się zabić napastnika. Jakim więc cudem Bajkarz powrócił i dlaczego adresatem jego wiadomości jest właśnie Viravolta?

Jak to często bywa z książkami, które bardzo chce się przeczytać, moje oczekiwania w stosunku do Bajek pisanych krwią przerosły dzieło. Sam pomysł na fabułę jest fantastyczny. Niestabilny emocjonalnie, seryjny morderca, który krąży po Wersalu, szuka zemsty, a jednocześnie wciela w życie wyższą ideę mógłby być bohaterem, który przychodzi w koszmarach sennych. Niestety nie jest. Bajkarz to gawędziarz i filozof, który swoimi wywodami zabijał sceny, z założenia mające trzymać w napięciu. 

Za to do gustu przypadł mi Viravolta i jego charakterna rodzina. Jest on takim trochę dumasowskim bohaterem- posługującym się tak samo dobrze szpadą jak i ciętym językiem, uwikłanym w politykę i świetnie odnajdującym się na dworze. Zresztą tak samo jego żona, która w jednej chwili z "panny dworskiej" przeistacza się w kobietę wbijająca przeciwnikowi sztylet w ciało. Ożywiają oni książkę i sprawiają, że jednak czyta się ją z pewną dozą zainteresowania.

Przyznam przy tym, że udało się Delalandzie mnie mocno zaskoczyć. Viravolta jest częścią Czarnego Gabinetu czy też Sekretu, tajnej organizacji wywiadowczej, którą nazwałabym francuskim MI5. Skojarzenie z angielskimi służbami specjalnymi nasunęło mi się samo, kiedy autor wprowadził na scenę Agustina, tajemniczego konstruktora wyposażającego Viravoltę przed misją w gadżety (oczywiście unikatowe i nowatorskie). Poczułam się przez chwilę jakby ktoś cofnął w czasie, o jakieś 200 lat, Jamesa Bonda i Q. 

Nie da się więc ukryć, że inwencji autorowi nie brakuje. Potrafi wykreować on sceny, od których nie można się oderwać, niestety potrafi też "przegadać" kilka stron książki, co sprawiało, że miałam ochotę cisnąć ją w kąt.

Armaud Delalande jest cenionym francuskim pisarzem i scenarzystą, z wykształcenia zaś historykiem (ta pasja widoczna jest w jego twórczości). W jego dorobku znajduje się siedem powieści będących, podobnie jak Bajki pisane krwią, połączeniem thrillera i powieści historycznej. 

Może i Bajki pisane krwią mnie nie zachwyciły, ale widzę, że autor ma głowę pełną ciekawych pomysłów. Chętnie dam mu jeszcze jedną szansę.

Książkę zgłaszam do wyzwania: Z literą w tle

4 komentarze:

  1. Żałuję, że autor nie sprostał pomysłowi na fabułę bo ten jest naprawdę fantastyczny. Chętnie przeczytam tę książkę bo naprawdę zainteresowałam się losami bohaterów ,,Bajek pisanych świąt".

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Strasznie "nierówna" była ta książka- z jednej strony wciągała, z drugiej nudziła. Ale fabuła rzeczywiście jest pomysłowa. Może Tobie bardziej do gustu przypadnie.

      Usuń
  2. Nie lubię, gdy książka momentami nudzi. Często mnie to zniechęca i rezygnuję. Zazwyczaj preferuję powieści, w których cały czas coś się dzieje :) Zapraszam do wzięcia udziału w moim wyzwaniu czytelniczym: http://kraina-ksiazek-stelli.blogspot.com/p/wyzwania-2014-r.html

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ta niestety taką nie jest.
      Dziękuję za zaproszenie

      Usuń