poniedziałek, 24 listopada 2014

We Florenckim garnku. "Apetyt"

Gorące słońce, smaczne jedzenie, piękna Florencja, renesansowe Włochy i romantyczna historia miłosna- czegóż można chcieć więcej? A jednak, wbrew temu, że wszystkie te elementy w powieści znajdziemy, Apetyt nie okazał się książką idealną.

Nino Latini jest synem rzeźnika marzącym o dwóch rzeczach: miłości pięknej Tessiny i zostaniu sławnym kucharzem. Jedno i drugie marzenie wydaje mu się być nie do zrealizowania: Tessina zostaje wydana za starego bogacza, zaś sam Nino pracuje w zajeździe należącym do wuja, który pomiata nim na każdym kroku. Jednak pewnego dnia los się do niego uśmiecha. Talent chłopaka dostrzega sam Wawrzyniec Wspaniały i oferuje mu pracę w swojej kuchni. Młodzieniec dostaje się pod kuratelę srogiego Zohana, który funduje mu twardą szkołę życia. Docenia on jednak talent Nina i kiedy przenosi się do Rzymu proponuje mu wspólny wyjazd. Tam chłopak ma szansę gotować dla najsławniejszych osobistości tego okresu. Marzenia o Tessinie nie pozwalają mu się w pełni cieszyć swoim triumfem i skłonią go do szaleńczych zachowań.

źródło
Apetyt okazał się być powieścią bardzo nierówną. Sama nie jestem do końca przekonana czy mi się podobała czy nie. Wszystko to dlatego, że jej pozytywne cechy mieszały się z negatywnymi, a żadne nie przeważały szali.

Zacznijmy od plusów: Florencja i Rzym. Oba miast żyją, tętnią kolorami, zapachami. Florencja to spokojne miasteczko, według Nina miasto idealne, pozbawione wad. Gdzie nie czuć smrodu, i gdzie można zjeść najlepsze potrawy na świecie. Rzym z kolei to miasto dziwaków, pełne zbrodni i niebezpieczeństw. 

Drugim plusem są artyści, których spotykamy: młody Leonardo nie jedzący na uczcie prawie niczego, gdyż wszystko zawiera mięso, którego on nie jada; Botticielli wstawiający się za przyjacielem czy Filippo Lippi pewny siebie, lekko szalony i zachęcający Nina, aby ten podążał za głosem serca. Dodatkowo Philip Kazan pozwalał nam, oczami Nina, spojrzeć na wielkie dzieła powstające  tym czasie.

źródło
Z minusów na pierwszy plan wybijała się fabuła, która po prostu mnie irytowała. Nino co chwilę pakował się w jakieś, wręcz nieprawdopodobne, tarapaty, które przewracały jego życie do góry nogami. Układał je na nowo, a następnie znowu... Nie oczekuję od takich powieści, że będę podręcznikami życia w danych czasach czy książką ściśle historyczną, ale jakieś, choćby najmniejsze, pozory realności mogłyby utrzymywać. A Apetyt wywierał na mnie wrażenie historii złożonej w całość z kilku, osobno nawet ciekawych, niepasujących do siebie opowiastek. 

Wyjątkowo, wszak nie raz pisałam, że lubię książki, w których gotowanie jest jednym z głównych bohaterów, tym razem chwilami miałam przesyt tą tematyką. Może wynikało to z tego, że potraw przygotowywanych przez Nina raczej nie mam szans powtórzyć na własną rękę. Albo też dlatego, że znaczna część z nich nie wydawała się być apetyczna.

Philip Kazan stworzył powieść, którą czyta się bez zbytniego wysiłku, ale również bez zbytniego zaangażowania. Ja pozostaję na nią obojętna. Jakie wrażenie wywrze na Was musicie sprawdzić sami.

3 komentarze:

  1. Wielka szkoda, bo pomysł na fabułę całkiem ciekawy - no i tło historyczne, Florencja, wielcy artyści, najsłynniejsze dzieła... szkoda, że nie wypaliło.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie jest jakaś nieprzyjazna- można ją dla samego tła przeczytać. Chociaż rzeczywiście mogłaby być super powieścią.

      Usuń
  2. Właśnie ostatnio zadumałam się nad egzemplarzem tej powieści - pożyczyć go z biblioteki czy nie pożyczyć? Ostatecznie odłożyłam go na półkę. I chyba dobrze. Potrzebuję teraz naprawdę dobrej lektury, a nie czegoś, co tylko dobrze się zapowiadało.

    OdpowiedzUsuń