środa, 23 maja 2012

Bones. Recenzja książki "206 kości"

Rzadko, bardzo rzadko, zdarza mi się stwierdzić, że film/serial były lepsze od książki, na podstawie, której powstały. Tak naprawdę nie przypominam sobie takiej sytuacji. Jednak niestety tak było tym razem.
206 kości to moje drugie spotkanie z twórczością Kathy Reichs, druga szansa, którą postanowiłam dać jej książkom. Szansa nie wykorzystana. Zdaję sobie sprawę z tego, że nie jest winą autorki, iż czerpiący natchnienie z jej prac reżyser pozmieniał wszystko i że w książce nie znajdzie się bohaterów z małego ekranu, a sama Temperence Brennan nie jest ani genialna ani nieprzystosowana społecznie, ale patrząc na to, że właśnie Reichs jest producentką Kości liczyłam na podobny poziom ciekawości. I tu niestety się zawiodłam.
Książka jest po prostu nudna. W znacznej mierze przegadana, wypełniona naukowym bełkotem i filozoficznymi rozmyślaniami. Nie ratuje jej nawet wielowątkowość fabuły. Brennan budzi się związana w ciemnym pomieszczeniu. Nie wie gdzie jest, kto ją porwał i dlaczego. Przypomina sobie sprawy nad, którymi ostatnio pracowała: zabite staruszki, morderca, który posługuje się wieloma nazwiskami, kości wyłowione z jeziora i dyskredytujący jej pracę donos. Do tego dochodzi jeszcze jej zastanawianie się nad własnymi uczuciami do przystojnego detektywa Ryana. W kolejnych scenach poznajemy sprawę od początku i towarzyszymy bohaterce podczas poszukiwań zbrodniarza, a przy okazji dowiadujemy się że ktoś chce zniszczyć jej życie. Rozwiązanie ani jednej ani drugiej sprawy nie było dla czytelnika zbyt wielkim zaskoczeniem, także i pod tym kątem książka się nie obroniła.
Kathy Reich, podobnie jak jej bohaterka jest antropologiem sądowym obecnie pracującym w Laboratorium Medycyny Sądowej prowincji Quebec. Jest również wykładowcą akademickim, certyfikowanym antropologiem amerykańskim i jednym z naukowców badających zwłoki ofiar ataku na Word Trade Center. Tworzy nie tylko powieści sensacyjne, ale również dzieła naukowe. I jak dla mnie tej naukowości było tu za dużo. Nie da się ukryć, że autorka porusza ważny temat braku kompetencji i zdobywania sławy poprzez sabotowanie działań współpracowników, ale myślę że można było zrobić to w ciekawszy sposób.
Nie sądzę żebym w najbliższym czasie dała twórczości Kathy Reichs jeszcze jedną szansę. Chyba pozostanie mi pocieszanie się serialem.


źródło
 To tak na pocieszenie...

2 komentarze:

  1. Książki nie czytałam ale na pewno po nią sięgnę przy najbliższej okazji.Twoja recenzja zachęciła mnie do przeczytania tej książki.Dodałam się do obserwowanych ponieważ bardzo podoba mi się Twój język i styl pisania recenzji.Jeśli chcesz dodać się do obserwowanych u mnie będzie mi bardzo miło.Serdecznie zapraszam na:
    www.in-world-book.blogspot.com
    Pozdrawiam i czekam z niecierpliwością na kolejną recenzję.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Muszę przyznać, że zdziwiłam się iż taka recenzja może zachęcać do czytania :)
      Zajrzę na pewno

      Usuń