Łabędzie
Leonarda to kolejna książka o
rywalizacji pomiędzy siostrami: Beatrice i Izabellą d'Este. Ich
wzajemne relacje obserwujemy przez kilka lat- od czasów panieńskich
kiedy obie poznawały swoich narzeczonych, aż do śmierci Beatrice.
Znowu mamy tu do czynienia z dwoma różnymi charakterami. Starsza z
sióstr, Izabella, jest wszechstronnie wykształconą, rozmiłowaną
w sztuce młodą damą. Jej przyszłość jawi się wręcz tęczowo-
wybrany przez rodziców narzeczony nie tylko jest niezwykle urodziwym
młodzieńcem, ale wybitnie zabiega o jej względy. Z kolei młodszą
siostrę, Beatrice, zajmują głównie konie i polowania. Już
wkrótce jej ręka ma zostać oddana podstarzałemu władcy
Mediolanu: Ludovico Sforzy, który wciąż odwleka moment ślubu,
czas spędzając ze swoją kochanką czym wystawia narzeczoną na
złośliwe docinki. Początkowo to Beatrice zazdrości siostrze:
urody, wdzięku, miłości. Zmienia się to kiedy okazuje się, że
Ludovico może i jest starszy, ale dalej bardzo przystojny zaś jego
nadwornym malarzem jest Leonardo da Vinci. Od tego momentu to
Izabella czuje się uwięziona w Mantui przez podstępny los.
Wydawać
by się mogło, że Łabędzie Leonarda
będą burzliwą powieścią poświęconą rodzinnym zatargom,
tajemnicom i nienawiściom. Taka myśl nasunęła mi się po
pierwszych stronach kiedy to Izabella klęczy u grobu siostry i
wylewa swe żale. Spodziewałam się zażartej siostrzanej
rywalizacji z wplątanym w te niesnaski Leonardem. Cóż, w
większości się pomyliłam. Leonardo jest dla mnie tylko
ozdobnikiem tej książki. Artystą pochłoniętym przeróżnymi
fantastycznymi projektami, drażniącym swoich pracodawców z
niewywiązywania się ze zobowiązań, fanaberyjnym malarzem, o
którego zainteresowanie zabiega Izabella. I to właśnie to jej
zainteresowanie sprawia, że Leonardo jednak jest w tej powieści
obecny. Wraz z nią śledzimy losy jego obrazów, poznajemy te, które
do nich pozowały, słuchamy utyskiwań Sforzów na kolejne
opóźnienia czy oglądamy odebranie mu brązu przeznaczonego na
rzeźbę gdyż sztuka musi ustąpić wojnie. Jak dla mnie Łabędzie
są historią Włoch z lat 1489- 1506. Poprzez losy sióstr oglądamy
losy całej Italii, toczące ją wojny, zdrady, zmiany stronnictw.
Karen
Essex stworzyła w swojej powieści niezwykły świat. Przez kolejne
strony przewijają się nazwiska największych twórców włoskiego
renesansu, my zaś oglądamy ich obrazy widziane oczami ludzi im
współczesnych. Czytelnika w każdym momencie otaczają coraz to
nowe dzieła sztuki. Są one opisane tak plastycznym językiem, że
wydaje nam się jakbyśmy mieli je przed oczami. Zresztą reprodukcje
tych, którym poświęcono najwięcej uwagi umieszczono w książce.
Zazwyczaj narzekam na brak ilustracji w powieściach, w których
jednym z bohaterów jest sztuka jednak tym razem zostałam bardzo
pozytywnie zaskoczona Ta niesamowita wręcz plastyczność opisów,
których rozbudowanie było dla mnie momentami nużące, możliwa
była zapewne dzięki wykształceniu autorki. Karen Essex z
wykształcenia jest magistrem sztuk pięknych. Na początku swojej
kariery pracowała jako projektant kostiumów dla branży filmowej.
Pisaniem zajęła się po urodzeniu dziecka. To co ją fascynuje to
kobiety i władza. Stąd też na bohaterkę pierwszych powieści
wybrała Kleopatrę (Kleopatra, Królowa).
Dodatkowym bonusem są fragmenty notatnika Leonarda wplecione w tekst. czasami zawierające bardzo śmiałe spostrzeżenia anatomiczne czy polityczne.
Dodatkowym bonusem są fragmenty notatnika Leonarda wplecione w tekst. czasami zawierające bardzo śmiałe spostrzeżenia anatomiczne czy polityczne.
Trudno
nie porównywać Łabędzi Leonarda
z recenzowanymi niedawno przez mnie Kochanicami króla.
Obie książki opowiadają o rywalizacji dwóch sióstr, kobiet
mających wpływ na historię. W każdej z tych dwóch książek
jedna z bohaterek jest żądna władzy i zaszczytów podczas gdy
druga szuka ciepła domowego ogniska lecz okoliczności zmuszają ją
do walki z losem. I to chyba wszystkie podobieństwa. Łabędzie
są zdecydowanie łagodniejszą
lekturą, romansem historycznym, który spodoba się miłośnikom, a
przede wszystkim miłośniczkom gatunku.
Jedyny portret jaki udało się Izabelli uzyskać od Leonarda da Vinci.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz