poniedziałek, 10 września 2012

Piękne dziewczęta. "Dziewczęta z Szanghaju".


Sięgając po książkę Dziewczęta z Szanghaju byłam lekko sceptyczna. Nie spodziewałam się, że zainteresuje mnie ona aż tak, że trudno będzie mi się oderwać od lektury.

Tytułowe Dziewczęta to dwie siostry: Pearl i May, dobrze urodzone, piękne, nowoczesne. Nie wyznają wiary przodków, nie wierzą w zabobony i małżeństwo z przymusu. Pozują malarzom, bawią się w klubach, prowadzą życie pozbawione zmartwień. Wszystko to ulega zmianie kiedy ich ojciec przegrywa cały majątek. Jedynym sposobem, żeby uratować honor rodziny jest dobre wydanie córek za mąż i wysłanie ich z mężami do Ameryki. Jednak dziewczęta sprzeciwiają się temu postanowieniu. Co prawda wychodzą za mąż, ale nie udają się w podróż. To ich nieposłuszeństwo wpłynie na dalsze losy całej rodziny. 

W kraju opanowanym przez wojnę próbują dostać się wraz z matką do Hongkongu aby w ten sposób uciec przed wierzycielami. Stamtąd przedostają się do Ameryki, która wcale nie wita ich otwartymi ramionami. Najpierw spędzają długi czas w obozie dla uchodźców, a następnie odkrywają że już nigdy nie będą "pięknymi dziewczętami" z Szanghaju, że w swojej nowej ojczyźnie są obywatelkami drugiej kategorii. Całą ich historię poznajemy z ust starszej z sióstr- Pearl, co momentami daje nam bardzo jednostronny obraz sytuacji.

Książka przesycona jest emocjami. Początkowo poznajemy dwie, niczym się nie przejmujące młode dziewczyny. Wraz z kolejnymi stronami widzimy zmiany jakie w nich następują. Okropieństwa wojny, nieślubne dziecko, gwałt, niepełnosprawny mąż, praca sprawiają, że muszą one dorosnąć do nowych ról.  

Dziewczęta z Szanghaju to książka pełna przemian. Mamy z nimi do czynienia już od początku kiedy szanowana rodzina staje się bankrutami, a miasto ze znanego i przyjaznego zmienia się w obce i niebezpieczne. Taką, która zrobiła na mnie ogromne wrażenie była przemiana ich matki, kobiety pogardzanej przez córki za to że jest przesądna, staroświecka, poddana mężowi. Była ona symbolem odchodzących czasów, a podkreślającym to znakiem były jej skrępowane stopy- zdeformowane dla urody i utrudniające chodzenie. W chwili zagrożenia to jednak ona, a nie nowoczesne córki umiała znaleźć wyjście z sytuacji.

Lisa See dotyka w swojej książce ważnych, bolesnych fragmentów historii Chin i Stanów Zjednoczonych. Ukazuje niechęć jaką kolejne rządy żywiły do napływających z Azji emigrantów, przesłuchania jakim byli oni poddawani przy wjeździe do kraju, inwigilację uchodźców prowadzoną za czasów dyktatury Mao, zamknięcie w gettach czy niechęć obywateli USA. Nie boi się ona również ukazać drugiej strony medalu. Porusza temat "papierowych" obywatelstw, które ułatwiały przyjazd do Stanów, a także aranżowanych małżeństw, które jeszcze w latach 30 XX wieku, łączyły dwoje obcych sobie ludzi.

Tak też jest w przypadku obu sióstr. Czytelnik obserwuje wzajemne relacje panujące w domu zamieszkałym przez rodzinę, która praktycznie się nie zna. Dodatkowo nie ma w niej chęci wzajemnego poznania i zrozumienia. Tego zrozumienia brakuje również pomiędzy siostrami. Każda z nich pieczołowicie zbiera i przechowuje urazy i żale co w końcu doprowadzi do zaskakującego finału. 

Rok temu Lisa See napisała kontynuację Dziewcząt z Szanghaju: Dreams of Joy. Książka ta opowiada o losach córki jednej z sióstr, która w poszukiwaniu korzeni udaje się do Chin. Sama autorka jest, urodzoną w Paryżu, Amerykanką chińskiego pochodzenia. Jej pierwsza powieść: Na Złotej Górze poświęcona została losom jej rodziny. Opowiada ona o chińskim pradziadku, który pod koniec XIX wieku przyjechał do Stanów i ożenił się  z Amerykanką. Również kolejne książki poświęcone są Chinom- ich tradycji, kulturze i dziejom.


Dziewczęta z Szanghaju to lektura przede wszystkim dla pań. Te, które interesuje kultura wschodu będą zachwycone. 

Po książkę sięgnęłam w ramach wyzwania "z literą w tle"

8 komentarzy:

  1. o chyba coś dla mnie :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Bardzo lubię książki Lisy See, wszystkie bez wyjątku:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak la mnie był to pierwszy kontakt z autorką i, patrząc po czekających stosach, na dłuższy czas będzie jedynym. Ale na pewno w przyszłości do niej wrócę.

      Usuń
  3. Oj chyba nie dla mnie :) nie wiem dlaczego ale nie lubię książek z tamtego rejonu świata. Zdecydowanie wolę afrykańskie klimaty :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też mi się wydawało, że niekoniecznie dla mnie. Sięgnęłam po nią w bibliotece skuszona okładką i trochę na swoją kolej poczekała (czekałaby pewnie dłużej gdyby nie wyzwanie). Ale muszę przyznać, że czymś mnie ujęła.

      Usuń
  4. nie interesuję się jakoś szczególnie kulturą Wschodu, ale i tak książka wydaje mi się ciekawa :)

    OdpowiedzUsuń