Wracam po króciutkiej przerwie. Przez prawie dwa tygodnie nie miałam dostępu do komputera/internetu, ale już spieszę uzupełniać braki. Szczególnie, że czytanie to było jedyne co mogłam robić...
Każda kobieta, która kiedykolwiek szykowała się na zjazd absolwentów wie, że to niełatwe zadanie. I że zawsze taka impreza wiąże się z lękiem, niepewnością, a jednocześnie ciekawością zmian. Dla bohaterek Kwestii równowagi spotkanie po latach stało się impulsem do otworzenia nowego rozdziału w życiu.
Charlie, Sabine, Naomi i Bess w college'u nie były przyjaciółkami (a przynajmniej nie w czwórkę). Kiedy spotykają się po dziesięciu latach odkrywają, że wszystkie nie do końca zrealizowały swoje studenckie plany i zamierzenia. Charlie porzuciła karierę na Wall Street i uczy jogi, Sabine robi korekty książek marząc o napisaniu własnej (i o przystojniaku z metra), Naomi zrezygnowała z fotografii na rzecz projektowania stron i opiekę nad synkiem, Bess pragnie wyrwać się z brukowca i zacząć być prawdziwą dziennikarką. Zmiany w życiu postanawiają rozpocząć od kursu jogi w studiu prowadzonym przez Charlie.
Cztery różne kobiety, cztery różne cele i różne problemy, z jakimi muszą się zmierzyć. I joga jako wspólny mianownik. Coś co jest wyzwaniem, a jednocześnie pozwala znaleźć czas na wyciszenie i uspokojenie myśli.
źródło |
Z dużą dozą ostrożności sięgałam po tę książkę. Bałam się, że tak jak niektóre "powieści kulinarne" na gotowaniu, tak ona skupiać się będzie głownie na kolejnych pozycjach jogi i filozofii Wschodu. A przyznam, że jest to tematyka dla mnie obca (jeśli chodzi o jogę, z filozofią sobie radzę, ale zdecydowanie nie szukam jej w powieściach). Jednak Zoe Fishman udało się znaleźć tytułową równowagę. Owszem, dostajemy opis ćwiczeń, ale w żadnym wypadku nie jest to podręcznik do jogi. Kolejne asany są tylko tłem dla zmian jakie zachodzą w życiu bohaterek.
Żebyśmy mogli łatwiej je śledzić, Fishman pokazuje nam jedynie krótkie migawki z tegoż życia. Akcja przeskakuje od jednej kobiety do drugiej. Króciutkie rozdziały zawsze mają tylko jedną główną bohaterkę, wokół której koncentrują się wydarzenia. Oczywiście, nie ukrywajmy, cała opowieść nie jest zbyt zaskakująca. Już od pierwszych rozdziałów możemy mniej więcej przewidzieć jaki będzie koniec. (choć po drodze kilka razy zostałam zdziwiona). Ale to raczej norma w tego rodzaju książkach. Mają one w końcu głównie stanowić miłe wytchnienie.
źródło |
Zdecydowanym plusem powieści jest to, że autorka stworzyła cztery, różne od siebie postaci. Cztery kobiety, z których każda mogłaby stać się bohaterką odrębnej powieści. Łączą je jedynie wspólna przeszłość i pragnienie szczęścia (choć dla każdej z nich jest ono czymś innym).
Kwestia równowagi to kolejny udany debiut książkowy, jaki czytałam ostatnimi czasy. To ciepła powieść o kobiecej przyjaźni i sile jaką ona daje. Książka bardzo przyjemna w odbiorze, nawet jeśli jogę zna się jedynie z obrazków. Ma jednak jedno działanie uboczne: poczułam się zachęcona do ćwiczenia...
Uwielbiam powieści o kobiecej przyjaźni, dlatego po nią sięgnęłam. Ale że nic już nie pamiętam, to znaczy, że nie porwała mnie do końca;)
OdpowiedzUsuńDla mnie to jedna z cech tych książek- czyta się je bardzo przyjemnie i szybko, ale równie szybko się je zapomina. :)
Usuń