Wyobraźmy sobie Hiszpanię z połowy XI w. Kiedy Marti Barnaby przybył do Barcelony posiadał tylko list polecający do, nieznanego sobie, kapłana, Eudalda Llobeta. Nie spodziewał się, że w ciągu kilku dni pozna nie tylko nowych przyjaciół, ale również doświadczy uśmiechu fortuny.
Llobelt staje się jego przewodnikiem i mentorem. Pomaga Martiemu uporać się z przeszłością i wybaczyć wiecznie nieobecnemu ojcu. Jednocześnie przedstawia go odpowiednim osobom: żydowi Baruchowi Benevistowi, u którego został złożony na przechowanie niemały spadek Martiego i Bernartowi Montcusi, ważnej postaci na barcelońskim dworze, która ma umożliwić młodzieńcowi robienie interesów. I rzeczywiście bardzo szybko Marti zyskuje ogromny majątek. Cały ten wątek przypominał mi trochę taki "amerykański sen- od zera do milionera". Wszystko czego dotykał się nasz bohater okazywało się być doskonałym przedsięwzięciem, wpadał na genialne pomysły, poznawał odpowiednich ludzi i zamieniał ropę w złoto. Momentami było to dość przewidywalne i, jak dla mnie, przesadzone.
Oprócz niesłychanej żyłki do interesów Marti charakteryzuje się jeszcze jedną cechą: łatwością w zjednywaniu sobie ludzi. Tak naprawdę na całej swojej drodze spotkał tylko jednego człowieka, który był przeciw niemu i który nie zapałał do niego sympatią. Reszta chętnie nawiązywała z nim kontakty i obdarzała zaufaniem.
Nasz bohater nie ma za to szczęścia w miłości. Zakochuje się w pięknej nieznajomej spotkanej na targu niewolników. Kiedy okazuje się, że dziewczyna jest córką Bernarta Marti postanawia zasłużyć na jej rękę i obywatelstwo miasta. Wyrusza w dwuletni rejs wzdłuż wybrzeży Morza Śródziemnego, żeby zdobyć bogactwo i zaszczyty. Nie przeczuwa, że w tym czasie w Barcelonie dojdzie do tragedii...
Historia Martiego nie jest jedyną jaką uraczył nas autor. Splata się ona z równie ciekawą opowieścią, której akcja dzieje się na dworze. Podczas podróży dyplomatycznej hrabia Barcelony, Ramon Berenguer I zakochuje się w żonie władcy Tuluzy, Almodis z Marchii. Oboje porzucają swoje małżeństwa i rozpoczynają wspólne życie co bardzo nie podoba się babce Ramona, wszechwładnej Ermensendzie z Carcassonne oraz jego synowi z pierwszego małżeństwa. Każde z nich, na własną rękę, postara się uprzykrzyć życie zakochanym.
Pomimo tego że książka jest gruba (liczy sobie ponad 700 stron) nie odczuwa się znużenia lekturą. Akcja prowadzona jest sprawnie, owszem zdarzają się słabsze momenty, ale już za chwilę autor przykuwa czymś uwagę czytelnika. Niestety, tak jak wciągała mnie fabuła, tak też chwilami irytowała postać głównego bohatera. Marti jest absolutnie nieprzystosowany do czasów, w których przyszło mu żyć i zbyt idealny. Jest przeciwnikiem niewolnictwa, ale skoro wszyscy mają niewolników to i on, jednak nie jest "panem", a zaprzyjaźnia się ze swoimi ludźmi. Jest również oburzony traktowaniem Żydów, a także zasadami ich religii. Były takie momenty, że miałam wrażenie iż reprezentuje on spojrzenie współczesnego człowieka na czasy zamierzchłe.
Władca Barcelony to nie jedyna powieść historyczna autorstwa Chuho Llorensa. Niedawno ukazała się druga część książki: Władca Barcelony II. Morze ognia. Muszę przyznać, że nie wyobrażam sobie tej kontynuacji, ale jeśli wpadnie mi w ręce to przeczytam przez ciekawość. Szczególnie, że część pierwsza to naprawdę dobra, barwna i przenosząca czytelnika w czasie powieść historyczna. Z przemyconymi wiernymi opisami strojów epoki, wyglądu miasta czy funkcjonowania dworu. To również świetne studium różnych charakterów. Już samo ukazanie wpływu jaki na zmianę zachowania mają pieniądze i władza zasługuje na słowa uznania. I nie chodzi mi tutaj o przemiany głównych bohaterów, ale chociażby o zachowanie odźwiernego w kontaktach z różnymi petentami.
Po raz kolejny trafiłam na książkę, o której mogę napisać wiele dobrego i polecić ją do czytania. Szczególnie tym, którym bliski jest klimat południa.
Książkę zgłaszam do wyzwań: Z literą w tle
Pomimo tego że książka jest gruba (liczy sobie ponad 700 stron) nie odczuwa się znużenia lekturą. Akcja prowadzona jest sprawnie, owszem zdarzają się słabsze momenty, ale już za chwilę autor przykuwa czymś uwagę czytelnika. Niestety, tak jak wciągała mnie fabuła, tak też chwilami irytowała postać głównego bohatera. Marti jest absolutnie nieprzystosowany do czasów, w których przyszło mu żyć i zbyt idealny. Jest przeciwnikiem niewolnictwa, ale skoro wszyscy mają niewolników to i on, jednak nie jest "panem", a zaprzyjaźnia się ze swoimi ludźmi. Jest również oburzony traktowaniem Żydów, a także zasadami ich religii. Były takie momenty, że miałam wrażenie iż reprezentuje on spojrzenie współczesnego człowieka na czasy zamierzchłe.
Władca Barcelony to nie jedyna powieść historyczna autorstwa Chuho Llorensa. Niedawno ukazała się druga część książki: Władca Barcelony II. Morze ognia. Muszę przyznać, że nie wyobrażam sobie tej kontynuacji, ale jeśli wpadnie mi w ręce to przeczytam przez ciekawość. Szczególnie, że część pierwsza to naprawdę dobra, barwna i przenosząca czytelnika w czasie powieść historyczna. Z przemyconymi wiernymi opisami strojów epoki, wyglądu miasta czy funkcjonowania dworu. To również świetne studium różnych charakterów. Już samo ukazanie wpływu jaki na zmianę zachowania mają pieniądze i władza zasługuje na słowa uznania. I nie chodzi mi tutaj o przemiany głównych bohaterów, ale chociażby o zachowanie odźwiernego w kontaktach z różnymi petentami.
Po raz kolejny trafiłam na książkę, o której mogę napisać wiele dobrego i polecić ją do czytania. Szczególnie tym, którym bliski jest klimat południa.
Książkę zgłaszam do wyzwań: Z literą w tle
Milo czytac taka pochlebna recenzje, bo gust mamy dosyc zbiezny, wiec mam nadzieje, ze i tak pozycja spodoba i sie, bo mam juz ja na polce;)
OdpowiedzUsuńMyślę, że powinna przypaść do gustu :) Miłego czytania
UsuńO książce nie słyszałam, a jak widać warto ją przeczytać :)
OdpowiedzUsuńWarto, chociaż cegła z niej ogromna :)
UsuńKsiążka jest rewelacyjna, dla miłośników historyczno - przygodowych w sam raz. Przeczytam z chęcią kontynuację, zapewne jest w podobnym tonie, szczególnie mnie poruszył Delfin, mały błazenek- jasnowidz, nadał barw powieśći, szczerze polecam tę lekturę ;-)
OdpowiedzUsuńO drugiej części słyszałam niezbyt dobre opinie. Ale oczywiście nie zniechęcam :) Za to pierwsza, masz rację, warta przeczytania
Usuń