sobota, 27 kwietnia 2013

Wschodnie śledztwo. "Błazen wkracza na scenę"

Feste poznaliście kilka dni temu, kiedy, w Trzynastej nocy, mierzył się ze swoim dawnym wrogiem. Spotkanie z nim mogło się dla niego zakończyć tragicznie i pozostawiło mu trwały uraz do pewnego rodzaju broni.

Minęło kilka miesięcy, Feste nadal pozostaje w Orsyno gdzie leczy rany i zaznaje przyjemności płynących z... małżeństwa. Tak, tak, błazen się ożenił i to z księżną Wiolą. Dodatkowo jego żona postanowiła porzucić wygodne i ograniczone konwenansami życie i zostać terminatorem w cechu błaznów. Kiedy więc Feste dostaje polecenie udania się do Konstantynopola i zbadania zaginięcia/śmierci wszystkich tamtejszych członków bractwa nie wyrusza sam, ale z ukochaną przebraną w męski kostium.

Tym razem wplątują się w zbrodnię, która momentami jest przerażająca, czasem polityczna, często za to śmieszna i zaskakująca. Konstantynopol zdecydowanie nie jest miastem przyjaznym błaznom. W tajemniczych okolicznościach zniknęły wszystkie, które przebywały w mieście. Nikt nie wie co się z nimi stało, ciał nie odnaleziono, a w pozostawionych przez nich rzeczach nie ma żadnych wskazówek. Jedyne dwie osoby, chcące i potrafiące pomóc bohaterom to "nawrócony" błazen, który opuścił szeregi bractwa oraz Izaak, zakapturzona postać, przywódca półświatka, bez którego wiedzy nie dzieje się nic nielegalnego i którego wpływy są ogromne. Przyznacie sami, że tacy pomocnic nie budzą zaufania jeżeli trzeba zaryzykować własne życie.

Błazen wkracza na scenę jest książką zdecydowanie bardziej komediową od swojej poprzedniczki. Sprawiają to zarówno małżeńskie sprzeczki Feste i Wioli jak i postaci zamieszkujące dwór cesarskich, a przede wszystkim cesarzowa- harpia, prawdziwy postrach męża i dworzan. Do tej zaszczytnej kompanii dołącza jeden urzędników postanawiających wykorzystać Feste do swoich celów i prowadzący z nim wielce interesujące rozmowy oraz dwóch jego żołnierzy. Jest to absolutnie mieszanka wybuchowa- powodująca u czytelnia wybuch dobrego humoru.

W ogóle Błazen wkracza na scenę jakoś bardziej przypadł mi do gustu. Intryga kryminalna była dla mnie łatwiejsza do ogarnięcia, a jednocześnie bardzo wciągająca. Język, którym opisano Konstantynopol sprawił, że poczułam się jakbym oglądała go własnymi oczami, a bogactwo charakterów zaskakiwało i sprawiało, że nuda nie była możliwa. 

Po raz kolejny mogę gorąco polecić przygody Feste. Z ogromnym uśmiechem na ustach.

Książkę zgłaszam do wyzwania: Z literą w tle


2 komentarze:

  1. Już poprzednia twoja recenzja zachęciła mnie do poznania przygód Feste, ta jedynie utwierdziła mnie w przekonaniu, że warto bliżej przyjrzeć się tej postaci:)
    Pozdrawiam serdecznie!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zdecydowanie z każdą kolejną książką autor się rozwija :)

      Usuń