Kiedy ostatnio żegnałam się z Uthredem przyczynił się on właśnie do wygrania bitwy z Duńczykami i zabił jednego z ich wodzów. Niestety nie posłuchał rad bardziej doświadczonych wojowników i zamiast pojechać z informacją o zwycięstwie do króla, udał się do żony. Kiedy z opóźnieniem przybył na dwór przekonał się, że ktoś przypisał sobie jego zasługi, a on sam, po raz kolejny, stał się persona non grata.
Od tych wydarzeń rozpoczyna się druga część sagi wikingów. Uthred nie jest już chłopcem znanym nam z poprzedniej książki, ale dwudziestoletnim młodzieńcem, który dalej nie umie poskromić swojego języka i zapanować nad zachowaniem za to bez problemu zjednuje sobie wrogów, W dalszym też ciągu pogardza słabym królem Alfredem, wierzącym, że da się zawrzeć pokój z najeźdźcami, a jednocześnie pozostaje zależny od rozkazów władcy, gdyż ślubował mu służyć. A władca skazuje go za karę na bezczynne tkwienie w domu, w oddali od kompanów za to z licznymi wierzycielami pod bokiem. Ta sytuacja popycha Uthreda do poszukania zarobku na morzu. Podczas pirackiego rejsu poznaje kobietę, która zmieni jego życie. Zostanie on też w końcu zmuszony do opowiedzenia się po jednej ze stron w nadchodzącej wojnie. Będzie musiał zadecydować czy jest Anglikiem czy Duńczykiem.
Tak jak było to w przypadku części poprzedniej (Ostatnie królestwo), jak i zapewne w przypadku kolejnych, naszym przewodnikiem po nękanej wojnami Anglii jest sam główny bohater. Patrzy on z perspektywy czasu na swoje zachowanie, dostrzega i podkreśla młodzieńczą butę, a jednocześnie prostymi słowy opowiada historię swojego życia. Dzięki czemu mamy wrażenie jakbyśmy siedzieli wraz z nim przy ognisku i słuchali opowiadań starca, wspominającego chwalebną młodość.Ten sposób narracji sprawia, że od książki trudno jest się oderwać.
Tak naprawdę, wszystkie pochwały, które pisałam pod adresem Ostatniego królestwa są aktualne w stosunku do Zwiastuna burzy. Autorowi udało się stworzyć bohaterów, którzy śmieszą, irytują, przerażają, ale nie pozwalają przejść obok siebie obojętnie. Dzięki nim książka nie jest tylko zapisem kolejnych potyczek, ale żyje własnym życiem. Miałam wrażenie, że Zwiastun burzy jest trochę pogodniejszy od pierwszego tomu. Wszystko to przez nowych bohaterów wprowadzonych przez Cornwella, a szczególnie ojca Pyrlinga: kapłana- wojownika o niewyparzonym języku.
Zostawiam Uthreda, który jednocześnie cieszy się i rozpacza, świętuje triumf i klęskę. Na pewno już niedługo sprawdzę co zmieniło się w jego życiu w kolejnych tomach.
Za możliwość przeczytania książki dziękuję Instytutowi Wydawniczemu Erica
Świetna seria, ja już jestem po lekturze wszystkich wydanych części i najbardziej podobali mi się Panowie Północy.
OdpowiedzUsuńOooo, czyli widzę, że najlepsze jeszcze przede mną :)
UsuńTa seria jest na prawdę cudowna. Żałuję jedynie, że moja przygoda z nią skończyła się właśnie na tej części. Muszę do niej kiedyś powrócić. ;)
OdpowiedzUsuńJa ją sobie dawkuję. Wydaje mi się, że czytanie pod rząd sprawiłoby, że miałabym jej serdecznie dość przez liczne opisy bitew.
UsuńIdziesz jak - no właśnie - burza! Ja wciąż mam w tej materii sporo do nadrobienia - i skompletowania, jeśli mam być szczera:)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie!
No nie wiem- dwa tygodnie czekała przeczytana aż o niej napiszę, także taka powolna burza ze mnie :) Ale nadrabiaj, nadrabiaj- warto.
UsuńOstatnio szukałam tej serii w bibliotece, ale jej jeszcze tam nie mają. Szkoda, ale i tak ją jakoś muszę zdobyć :)
OdpowiedzUsuńPrzeczytane części mogę pożyczyć :)
UsuńMysle, ze trafilas w moj gust :)
OdpowiedzUsuńObserwujemy- odp na moim blogu :)