Równo rok temu czytałam jedną z książek Michaela White'a: Pierścień Borgiów. Zachwycałam się wtedy lekturą i zapowiadałam, że sięgnę po więcej. Nawet zakupiłam sobie drugi tom przygód detektywa Pendragona (bardzo ładnie wygląda na półce wśród wielu "czekających na swoją kolej" książek). Niestety, jak zwykle, moich czytelniczych chęci nie udało mi się zrealizować i dopiero teraz sięgnęłam po kolejną powieść White'a. Tym razem jest to książka spoza serii o Pendragonie.
Tytułowe Ekwinokcjum to po prostu równonoc wiosenna. Moment kiedy noce zaczynają robić się coraz krótsze, kolejne planety wchodzą w znak barana i kiedy alchemicy rozpoczynali swoje eksperymenty mające doprowadzić ich do kamienia filozoficznego. Wtedy też w Oxfordzie popełnione zostaje pierwsze z serii morderstw młodych kobiet. Ich ciała zostają okaleczone, a na miejscu zabranych organów morderca pozostawia tajemnicze monety.
Astrologiczne powiązania zbrodni dostrzega dwóch cywilów: policyjny fotograf Philip Bainbridge i jego przyjaciółka, pisarka Laura Niven. Prowadząc własne śledztwo wplątują się oni w sam środek afery, która swój początek miała jeszcze w XVII wieku.
Po raz kolejny relację z czasów teraźniejszych Michael White przeplata migawkami sprzed wieków. Tym razem zabiera nas w ostatnie ćwierćwiecze wieku XVII, a głównym przewodnikiem po tych czasach robi Izaaka Newtona. Autor umieszcza go na czele (fikcyjnego) Zakonu Czarnego Sfinksa, organizacji, która dąży do wytworzenia kamienia filozoficznego. I z jednej strony te historyczne fragmenty ubogacały fabułę, sprawiały, że stawała się ona barwniejsza i bardziej realna*, ale z drugiej strony odciągały mnie od głównej akcji i nie pozwalały szybko zaspokoić ciekawości, co przyznam mnie trochę irytowało.
Ale trudno jest mi się dziwić skoro autor skonstruował intrygę, która nie pozwala oderwać się nawet na chwilę. Początkowo bohaterowie są tak uroczo nieświadomi tego co się wokół niech dzieje, że aż trudno uwierzyć iż za chwilę znajdą się w samym środku wydarzeń. A wszystko to przez to, że Laura nie potrafiła poskromić ciekawości. Ten jeden, niewielki ruch zapoczątkował prawdziwą lawinę.
Jak przystało na dobry kryminał/thriller (?) (nigdy nie umiem zaklasyfikować książek tego typu) momentami akcja pędzi do przodu jak szalona, a momentami bohaterowie siedzą i główkują. I tutaj White wykorzystał wszystkie możliwe środki dające im możliwość rozwiązania sprawy morderstw. Philip ma kontakty w policji, jest na miejscu każdego z zabójstw, dodatkowo dokładnie je fotografuje. Laura ma znajomości w największych bibliotekach, możliwość korzystania z materiałów dostępnych dla nielicznych i przyjaciela zajmującego się alchemią. Dodatkowo ich córka jest matematykiem specjalizującym się w szyfrach, a jej chłopak pasjonuje się astrologią. Kwartet idealny, któremu nie oprze się żadna zagadka. Mam wrażenie, że tutaj autor trochę przesadził. Brakowało jedynie brata-komandosa, dzięki któremu nie będzie im straszne żadne niebezpieczeństwo.
Michael White plącze ze sobą fikcję i rzeczywistość. Używa realnych postaci, dokumentów czy wydarzeń żeby stworzyć nierealne sytuacje. Przyznam, że robi to tak umiejętnie, że nie zawsze da się oddzielić prawdą od kłamstwa. Dlatego też doceniam, że autor umieścił na końcu obszerne wyjaśnienie.
Po raz kolejny gorąco będę Wam polecać powieści Michaela White'a. Ekwinokcjum wciąga, intryguje, przestrasza. Nie daje się odłożyć na półkę w połowie lektury. Mam nadzieję, że z przeczytaniem następnej książki autora nie będę czekała kolejnego roku.
* Wiem, wiem, trudno uwierzyć, że fabuła oparta na magii i zbrodni może wydawać się mniej lub bardziej realna. Jednak jestem w stanie uwierzyć, że ktoś w wieku XVII próbowałby przeprowadzić takie "eksperymenty". A skoro tak, to mogę również uwierzyć, że znaleźliby się naśladowcy (w końcu nawet Kuba Rozpruwacz doczekał się kilku). Zdecydowanie trudniej byłoby mi uwierzyć, że ktoś w wieku XXI wpada nagle na pomysł takiego "doświadczenia". (Mam nadzieję, że wiecie o co mi chodzi).
Książkę zgłaszam do wyzwania: Z literą w tle.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz