poniedziałek, 20 maja 2013

Dworska miłość. "Zemsta róży"

Dawno nie czytałam tak zaskakującej i przewrotnej książki. A pomyśleć, że trafiłam na nią zupełnie przypadkowo.

Akcja Zemsty róży zaczyna się nietypowo. Cesarz Konrad organizuje coroczne spotkanie arystokracji. Z dala od czujnych oczu Kościoła, przez kilka dni, panowie oddają się pijaństwu i rozpuście. W tych to oto pięknych okolicznościach poznajemy głównych bohaterów powieści. Młodego władcę wielkiego imperium, którego jego rada chce zmusić do małżeństwa z niezbyt urodziwą niewiastą; zarządcę jego dworu: Marcusa- mężczyznę, który ośmielił się zakochać w swojej narzeczonej i zamiast odwlekać moment ślubu stara się go przyspieszyć. Na bachanalia nie stawił się Jouglet, minstrel i przyjaciel cesarza, a także szpieg i największy intrygant na dworze. Znajduje się on w tym czasie u przyjaciół, gdzie w jego głowie rodzi się plan wprowadzenia na dwór ubogiego rycerza Willema z Dole i pomóc mu w zrobieniu wielkiej kariery.

Problem jest jeden: Willem to prowincjonalny, żyjący szczytnymi ideałami mężczyzna, który na pełnym spisków dworze czuje się jak jagnię między wilkami, przez co plany minstrela nie raz stają na głowie. To co się dzieje to prawdziwy galimatias. Co i rusz na jaw wychodzą nowe tajemnice, ludzie zrzucają skórę, odkrywają prawdziwe oblicza i przeszłość i jedynie cesarski brat i stryj pozostają niezmiennie źli- od pierwszej do ostatniej strony. Zaś tytułowa róża nie tylko zachwyca urodą i budzi miłość, ale też jest gotowa walczyć o swoje szczęście.

Po Zemście róży spodziewałam się raczej poważnej, pełnej intryg, powieści historycznej. I częściowo spełniła te moje oczekiwania. Bo rzeczywiście przeróżnych intryg w niej nie brakowało. Momentami wręcz zaczynało się od nich kręcić w głowie. Za to zdecydowanie nie jest to książka poważna. Trudno się temu dziwić patrząc na to, że głównym bohaterem autorka uczyniła minstrela. Pewnego siebie, cynicznego, cieszącego się zaufaniem władcy i ogromną niezależnością, a jednocześnie, dzięki swojej pozycji, mogącego bez obaw komentować otoczenie. 

Powieść jest lekka, zabawna i bardzo przewrotna. Takich zwrotów akcji jakie funduje nam autorka zdecydowanie się nie spodziewałam. Trudno było mi się oderwać od lektury i mam nadzieję na więcej, szczególnie że Nicole Galland napisała jeszcze kilka innych książek, które może doczekają się kiedyś tłumaczenia na język polski.

Na koniec warto zauważyć, że Zemsta róży nie jest pretenduje do miana książki historycznej. Większość występujących w niej postaci, łącznie z cesarzem Konradem, to postaci fikcyjne. Sama autorka pisze iż chodzi jedynie o oddanie ducha epoki, a nie przedstawienie historycznych faktów. I rzeczywiście udało się jej to osiągnąć. Zresztą trudno się dziwić barwności opisywanego przez nią świata, skoro inspiracją do powstania powieści był XIII- wieczny poemat Romans róży. Utwór skandalizujący i, jak na tamte czasy, nietypowy.

Po raz kolejny przypadkowo trafiłam na świetną lekturę. Mam nadzieję na więcej takich przypadków i zachęcam do sięgnięcia po Zemstę róży.

2 komentarze:

  1. Musze koniecznie zapisac tytul. Uwielbiam takie znaleziska, ktore zaskakuja bardziej niz ksiazki, na ktore sie dlugo oczekuje.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zdecydowanie tytuł godny zapamiętania :D
      Lubię brać książki w ciemno z biblioteki i przyznam, że mam szczęście bo rzadko trafiam na jakieś czytelnicze koszmarki.

      Usuń