Manham to miejscowość z moich najgorszych koszmarów. Małe, senne miasteczko, gdzie wszyscy się znają, wszyscy mają się na oku i możesz mieszkać tam 10 lat i dalej być "obcym".
W takiej społeczności dochodzi do tragedii. Dwaj chłopcy znajdują zmasakrowane zwłoki kobiety. Na jej plecach, w nacięciach, ktoś umieścił łabędzie skrzydła. Z uwagi na postępujący rozkład ciała policja jest bezsilna. W związku z tym, że nikt ostatnio nie zaginął wydaje się, że zarówno sprawca jak i ofiara są z zewnątrz. I możliwe, że zbrodnia pozostałaby nierozwiązana gdyby jedna z mieszkanek nie zwierzyła się lekarzowi, że miała sen, w którym widziała jedną z sąsiadek. David Hunter postanawia sprawdzić te doniesienia i w ten sposób staje się jednym z uczestników makabrycznej gry. Szczególnie, że policja dość szybko odkrywa iż przed przyjazdem do Manham Hunter był antropologiem sądowym i zwraca się do niego z prośbą o pomoc.
David przybył do Manham kilka lat wcześniej uciekając przed przeszłością. Praca przy identyfikacji zwłok jest dla niego powrotem do poprzedniego życia dlatego początkowo odmawia, a potem stara się wyznaczyć jasne granice swego zaangażowania. Zmienia się to kiedy znika kolejna kobieta, a na miasteczko pada strach.
Przed lekturą słyszałam wiele dobrych opinii o twórczości Becketta, ale mnie jakoś on do siebie nie przekonał. Owszem książka jest ciekawa, fabuła wciągająca, a zagadka odpowiednio mroczna i skomplikowana, ale coś mi ciągle nie pasowało. I zdecydowanie nie chodziło o, dość realistyczne, opisy rozkładu ciała. Te wydawały się pasować do historii i przybliżały pracę głównego bohatera. Mam wrażenie, że tym co mnie zraziło była narracja.
Opowieść prowadzona przez Davida była taka jak całe Manham: powolna i senna. Pełna roztrząsania przeszłości, smutku i niepewności. Kontrastowała przez to z koszmarem, który dział się naokoło.
Podobali mi się za to bohaterowie Chemii śmierci. Simon Beckett stworzył galerię przeróżnych typów, przy których czytelnik nie może pozostać obojętny, i których działalność wprowadza w błąd. Z pomiędzy nich wybija się przede wszystkim postać pastora Scarsdale, który postanawia wykorzystać zbrodnie do nawrócenia swoich owieczek i stania się znaną osobistością. Robi to w iście średniowiecznym stylu: strasząc piekłem, nazywając morderstwa karą za grzechy miasta itd.
Chemia śmierci pierwszą książką autorstwa Simona Becketta. Przygody Davida Huntera kontynuuje on w kolejnych powieściach. W obecnej chwili seria liczy cztery książki. Inspiracją do jej powstania była jego wizyta na trupiej farmie w Tennessee.
Książkę zgłaszam do wyzwania: Z literą w tle
Trudno jest mi kategorycznie stwierdzić "przeczytajcie koniecznie". Z jednej strony wciągnęłam się w fabułę i rzeczywiście podczas czytania ostatnich stron miałam serce w gardle, ale z drugiej... Także przekonajcie się sami czy jest to książka dla Was.
Opowieść prowadzona przez Davida była taka jak całe Manham: powolna i senna. Pełna roztrząsania przeszłości, smutku i niepewności. Kontrastowała przez to z koszmarem, który dział się naokoło.
Podobali mi się za to bohaterowie Chemii śmierci. Simon Beckett stworzył galerię przeróżnych typów, przy których czytelnik nie może pozostać obojętny, i których działalność wprowadza w błąd. Z pomiędzy nich wybija się przede wszystkim postać pastora Scarsdale, który postanawia wykorzystać zbrodnie do nawrócenia swoich owieczek i stania się znaną osobistością. Robi to w iście średniowiecznym stylu: strasząc piekłem, nazywając morderstwa karą za grzechy miasta itd.
Chemia śmierci pierwszą książką autorstwa Simona Becketta. Przygody Davida Huntera kontynuuje on w kolejnych powieściach. W obecnej chwili seria liczy cztery książki. Inspiracją do jej powstania była jego wizyta na trupiej farmie w Tennessee.
Książkę zgłaszam do wyzwania: Z literą w tle
Trudno jest mi kategorycznie stwierdzić "przeczytajcie koniecznie". Z jednej strony wciągnęłam się w fabułę i rzeczywiście podczas czytania ostatnich stron miałam serce w gardle, ale z drugiej... Także przekonajcie się sami czy jest to książka dla Was.
Już czytałam, już się przekonałam i zaciekawiła mnie ta książka na tyle, by sięgnąć po drugą część (choć nie wiedzieć czemu dłuuuugo ta druga część czekała, aż obdaruję ją łaskawszym okiem i ręką ściągającą ją z półki :/).
OdpowiedzUsuńBo ona ma w sobie coś intrygującego. Dlatego nie mogę się zdecydować czy mi się podobała czy nie :)
UsuńBól sięgania z półki jest mi znany. Na swoją kolej czekają książki, które wiem, że będą ciekawe/są kontynuacją serii itd. Ale, że są moje, a nie biblioteczne to "mam na nie czas".
Na pewno przekonam się, czy to książka dla mnie, bo już ją kupiłam ;) w każdym razie Twoja opinia jest chyba pierwszą, którą czytam, a która nie jest jednoznacznie pozytywna. Nie wiem jak na mnie podziała ta "powolna i senna" narracja. Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńTeż do tej pory spotykałam jedynie entuzjastyczne opinie :) Miłego czytania, chętnie poczytam o Twoich wrażeniach.
UsuńCzytałam. Ta książka jest słabsza od dwóch kolejnych części.
OdpowiedzUsuńI to jest bardzo pocieszająca wiadomość bo mam ochotę spróbować przeczytać coś jeszcze tego autora przeczytać.
UsuńA mnie właśnie ten typ narracji bardzo pasował do fabuły! Było coś zwodniczego w tym kontraście pomiędzy sennością fabuły i narracji a koszmarem kolejnych morderstw. Ja polecam:)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie!
Z tym, że było coś zwodniczego nie sposób dyskutować, ale jednak to nie moja bajka :)
UsuńKsiążka czeka u mnie na półce już jakiś czas. I ubolewam, że nie mam kiedy do niej zajrzeć. :(
OdpowiedzUsuńZapraszam do mnie na zagadkę dotyczącą okładki pewnej książki. ;)
Zajrzyj :) Chętnie poczytam o wrażeniach innych :)
UsuńW czerwcu się zmobilizuję ;)
UsuńBardzo mnie zaciekawił ów autor.
OdpowiedzUsuńczytałam jakiś czas temu i w najbliższym czasie mam zamiar odświeżyć sobie pamięć i jeszcze raz sięgnąć po ten tytuł :)
OdpowiedzUsuń