piątek, 10 maja 2013

Świat babeczek. "Przepis życia"

Wiadomo, że nic tak nie poprawia humoru jak czekolada. Gdyby przywódcy wielkich armii jedli ją codziennie świat dawno zapomniałby o wojnach. Okazuje się, że takie terapeutyczne działanie posiada nie tylko ona, ale również babeczki.

Annie i Julia spotykają się po raz pierwszy od dziesięciu lat. Patrząc na nie trudno jest uwierzyć, że razem się wychowywały, chodziły do szkoły i były najlepszymi przyjaciółkami. Teraz pomiędzy nimi stanął ogromny emocjonalny mur. Kiedy więc wpadają na siebie na, odbywającym się w rodzinnym domu Julii, przyjęciu są sobie obce. Różni je wiele rzeczy. Łączy jedynie miłość do słodyczy.

Annie jest cukiernikiem. Talent kulinarny odziedziczyła po swojej matce, kucharce pracującej dla rodziny Julii. Od je śmierci Annie marzy o odnalezieniu jej notesu z przepisami oraz  założeniu własnej cukierni. Z kolei Julia to bizneswomen, która nagle rzuciła pracę w Nowym Jorku i wróciła do rodzinnego San Francisco aby czuwać nad przygotowaniami do swojego ślubu. Wyraźnie jednak trapią ją jakieś smutki i rozterki. W ich pozbyciu się ma jej pomóc pewien projekt: cukiernia, na którą ona wyłoży pieniądze, a której szefową będzie Annie.

Początki współpracy są trudne. Nie tylko ze względu na atmosferę między bohaterkami, ale również dlatego że remont lokalu napotyka na coraz to nowe trudności. Ktoś wybija szybę, niszczy drzwi, a na desce przeznaczonej na blat baru napisał: „To nie jest miejsce dla ciebie”. Słowa, które Annie wielokrotnie słyszała podczas ostatniego roku w liceum. Ostatnich chwil spędzonych wraz z Julią. Wydaje się, że ich prześladowcą jest osoba, która zna ich przeszłość.

Narratorkami Przepisu na życie są na przemian Annie i Julia. Dzięki temu zabiegowi możemy spojrzeć na te same wydarzenia z różnej strony. Mamy także wgląd w różne aspekty ich przeszłości, które mają wpływ na współczesne wydarzenia. Obie muszą zmierzyć się z trudnymi wspomnieniami. Dopóki sobie z nimi nie poradzą, nie będą w stanie normalnie istnieć.

Ciekawym zabiegiem jest podzielenie tekstu na miesiące. Autorka rozpoczyna od powtórnego spotkania bohaterek w czerwcu i kończy na maju kolejnego roku. Z każdego kolejnego miesiąca wybiera te wydarzenia, które dotyczą ich obu i wspólnie zakładanej cukierni. Dzięki temu nie zasypuje czytelnika mnogością wątków i bohaterów.

Przyznam, że spodziewałam się kolejnej romantycznej historii okraszonej sporą dawką apetycznych potraw. I pod tym względem Przepis życia mnie zaskoczył. Pojawiający się w nim wątek miłosny jest tylko dodatkiem, nie stanowi najistotniejszego elementu fabuły.

Trudno uwierzyć, że Przepis życia to literacki debiut Meg Donohue. Powieść czyta się jednym tchem cały czas mając nadzieję, że bohaterkom uda się naprawić relacje. Jedyne co mnie rozczarowało to brak przepisów. Opisy kolejnych serwowanych przez Annie babeczek sprawiają, że czytelnikowi cieknie ślinka. Nie może jednak przekonać się jak smakowałyby one w rzeczywistości.

7 komentarzy:

  1. Również miło mnie zaskoczyła ta książka ;) I również żałowałam, że nie ma w niej przepisów, bo chętnie skosztowałabym te babeczki.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Szczególnie, że były tak sugestywnie opisane :)

      Usuń
    2. Otóż to! I tak się nimi wszyscy zachwalali. Też bym chciała, a jakże! :)

      Usuń