Po raz kolejny sięgnęłam po książkę, w której uczucia przeplatają się z jedzeniem. Tym razem jest to jednak kuchnia orientalna- chińska.
Isabelle jest kolejnym pokoleniem amerykańskich emigrantów z Chin. Kraj jej przodków kojarzy się jej z daniami przygotowywanymi przez matkę i kolejnymi, idealnymi chińskimi kandydatami na męża, których jej podsuwa. Całe jej życie związane jest z Nowym Jorkiem, gdzie pracuje w redakcji jednej z gazet i spotyka się z przystojnym mężczyzną. Jednak ani praca ani związek nie są do końca idealne więc kiedy traci obie te rzeczy postanawia przenieść się do siostry, która w Pekinie robi prawniczą karierę.
Relacje między siostrami są trudne. Pozostawiły one za sobą dzieciństwo pełne wzajemnych pretensji i zazdrości, a także młodość podczas której się od siebie odsuwały. W luksusowym mieszkaniu Claire znajdują się więc dwie obce dla siebie osoby, mijające się tylko na korytarzu. Również praca, którą dostaje Isabelle nie jest tym o czym marzyła przed wylotem ze Stanów. Zostaje krytykiem kulinarnym w mało poważanym piśmie dla ekspatów. To na co nie może się skarżyć to powodzenie u płci przeciwnej. Chociaż i tak nie jest różowo- ten "właściwy" nie ma dla niej czasu, za to ten czas znajduje narcystyczna gwiazda chińskiego popu. Będzie tak jak sugeruje to tytuł: słodko, gorzko, słono od łez, kwaśno od żalów i ostro od awantur- po prostu w pięciu smakach.
W Miłości w pięciu smakach mamy do czynienia z kuchnią podaną mniej dosłownie niż w wielu wcześniejszych moich lekturach tego typu. Bohaterka nie spędza czasu w kuchni, na przygotowywaniu nowych potraw, ale poznaje zwyczaje kulinarne miasta, w którym zamieszkała. Dzięki jej pracy czytelnik ma okazję poznać chińskie potrawy poczynając od tych sprzedawanych tylko o poranku i przeznaczonych głównie dla robotników zmierzających do fabryk, aż po te serwowane w najlepszych, pięciogwiazdkowych restauracjach. Dzięki temu mamy okazję zobaczyć różne oblicza tej orientalnej kultury.
Ann Mah udało się doskonale oddać obraz współczesnego Pekinu- miasta kosmopolitycznego. Isabelle obraca się w środowisku przybyszów z Zachodu, wśród ludzi o europejskich rysach, którzy są dużo bardziej zaaklimatyzowani w Chinach niż ona, a także znacznie lepiej radzą sobie z językiem. Prowadzi to do wielu nieporozumień, a jednocześnie stało się dla autorki możliwością pokazania mentalności Chińczyków i ich reakcji na przybyszów.
Miłość w pięciu smakach jest oparta na doświadczeniach autorki, która podobnie jak jej bohaterka, przybyła do Pekinu jako dojrzała kobieta. Również Ann Mah nie potrafiła się odnaleźć w nowym kraju. Umożliwiła jej to dopiero posada w piśmie dla ekspatów. Obecnie mieszka w Paryżu, gdzie właśnie powstaje jej druga książka. Tym razem o kuchni francuskiej.
Rzadko sięgam po książki, których akcja dzieje się gdzieś w oriencie. Jakoś jest mi nie po drodze z tą tematyką, ale ta powieść przypadła mi do gustu. Może dlatego, że nie jest ona opowieścią rdzennie chińska, ale mieszaniną historii z całego świata. Jednak tym razem z zamieszczonych na końcu przepisów raczej nie będę próbowała skorzystać.
Ann Mah udało się doskonale oddać obraz współczesnego Pekinu- miasta kosmopolitycznego. Isabelle obraca się w środowisku przybyszów z Zachodu, wśród ludzi o europejskich rysach, którzy są dużo bardziej zaaklimatyzowani w Chinach niż ona, a także znacznie lepiej radzą sobie z językiem. Prowadzi to do wielu nieporozumień, a jednocześnie stało się dla autorki możliwością pokazania mentalności Chińczyków i ich reakcji na przybyszów.
Miłość w pięciu smakach jest oparta na doświadczeniach autorki, która podobnie jak jej bohaterka, przybyła do Pekinu jako dojrzała kobieta. Również Ann Mah nie potrafiła się odnaleźć w nowym kraju. Umożliwiła jej to dopiero posada w piśmie dla ekspatów. Obecnie mieszka w Paryżu, gdzie właśnie powstaje jej druga książka. Tym razem o kuchni francuskiej.
Rzadko sięgam po książki, których akcja dzieje się gdzieś w oriencie. Jakoś jest mi nie po drodze z tą tematyką, ale ta powieść przypadła mi do gustu. Może dlatego, że nie jest ona opowieścią rdzennie chińska, ale mieszaniną historii z całego świata. Jednak tym razem z zamieszczonych na końcu przepisów raczej nie będę próbowała skorzystać.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz