Przez lata kobiety były nieobecne na kartach historii. Wzmianki o nich pojawiały się zazwyczaj jedynie w kontekście mężczyzn, za których wyszły i synów, których urodziły. Nie inaczej ma się sprawa z trzema niewiastami opisanymi w książce Kobiety wojny dwu róż.
Do zmierzenia się z biografiami tych nietuzinkowych postaci Philippa Gregory zaprosiła dwóch swoich kolegów po fachu, historyków Davida Baldwina i Michaela Jonesa. Obaj wcześniej zajmowali się już zgłębianiem życiorysów tych niewiast. David Baldwin jest autorem opracowania poświęconego Elizabeth Woodville, zaś Michael Jones opublikował m.in. książkę o Małgorzacie Beaufort. Tym razem, w efekcie współpracy tych trzech naukowców powstało dzieło, którego głównym zadaniem jest zaspokoić ciekawość czytelników powieści Philippy Gregory. Czytelników, którzy pytają wielokrotnie co w jej książkach jest historyczną prawdą, a co literacką fikcją.
Kobiety wojny dwu róż to również jednak próba przywrócenia historii postaci, które w swoich czasach odgrywały znaczącą rolę, a o których później zapomniano. Było to o tyle trudne zadanie, że niejednokrotnie autorzy stawali przed lukami w dokumentach. Stąd też w tekście spotkamy się często z fragmentami zaczynającymi się od słów "prawdopodobnie", "możliwe że" itd.
Przywykłam do innej twórczości wychodzącej spod pióra Philippy Gregory. I chyba w tej powieściowej odsłonie bardziej ona do mnie przemawia. Jej esej dotyczący Jakobiny Luksemburskiej mnie nie porwał. Choć muszę przyznać, że wstęp jej autorstwa dotyczący kobiet jako "niewidocznych dla historii" czytałam z ogromnym zafascynowaniem. Jednak zdecydowanie najbardziej do gustu przypadł mi fragment o Elżbiecie Woodville napisany przez Davida Baldwina. Z wszystkich trzech ten rozdział był najprzyjemniejszy w odbiorze. Możliwe, że to przez to iż całkiem niedawno czytałam Białą królową i postać Elżbiety była mi już trochę znana.
Zdecydowanym plusem książki jest to, że może po nią sięgnąć każdy, niezależnie od tego jak wielkim laikiem w dziedzinie historii jest. Czasami co prawda można zginąć w zawiłych genealogiach, ale tutaj przychodzą z pomocą drzewa genealogiczne czy tablice potomstwa. Ułatwieniem jest także rozpiska najważniejszych bitew wojny, która pozwala bez problemu odnaleźć się w chronologii wydarzeń.
Jak sami autorzy podkreślają Kobiety wojny dwu róż nie są stricte naukową publikacją skierowaną tylko do wąskiego grona. Dla mnie były bardzo ciekawą opowieścią o silnych kobietach. Historią, która nie tylko nie nudziła, ale czytało się ją z przyjemnością. Zdecydowanie polecam każdemu, kto chce się dowiedzieć czegoś więcej o bohaterkach powieści Philippy Gregory.
Za możliwość przeczytania książki dziękuję Grupie Wydawniczej Publicat
Książkę zgłaszam do wyzwań:
Za możliwość przeczytania książki dziękuję Grupie Wydawniczej Publicat
Książkę zgłaszam do wyzwań:
Ja lekturę planuję na przyszły tydzień. Fantastycznie napisałaś o książce.
OdpowiedzUsuńDziękuję bardzo :) Z przyjemnością się ją czytało i o niej pisało :)
UsuńZgadzam się w 100%. Recenzja jest fantastyczna, dzięki niej mam wielką ochotę zapoznać się z tą książką.
UsuńDziękuję bardzo, zrobiło mi się niesłychanie miło :)
UsuńWłaśnie mam tę książkę w najbliższej przyszłości :)
OdpowiedzUsuńMiłego czytania w takim razie :)
UsuńMoją ulubioną bohaterką również jest Elżbieta Woodville:) Ciekawe, jakbym odebrała te eseje, gdybym nie znała postaci bohaterek wcześniej - sporo już wiedziałam, więc siłą rzeczy nie była to odkrywcza lektura, choć bardzo, bardzo dobra!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie:)
Dla mnie była przede wszystkim fantastycznym uzupełnieniem serii o wojnie dwóch róż. I byłam ciekawa jak wygląda naukowe oblicze Philippy Gregory.
UsuńMoże być ciekawie. Zapewne przeczytam, ale najpierw zmierzę się z innymi pozycjami autorki :)
OdpowiedzUsuń