sobota, 30 sierpnia 2014

Przyjaciólki na zawsze. "Trio z Plainview"

Supremki tak mówiło o nich całe miasteczko. Wszystko to dlatego że, podobnie jak członkinie grupy The Supremes były czarne. I nierozłączne.

Odette, Clarice i Barbara Jean przyjaźnią się od zawsze. Dorastały co prawda w skrajnie różnych rodzinach i warunkach, ale los zetknął je ze sobą już na początku ich drogi. Były lata 50, 60. Zbliżał się koniec segregacji rasowej. Również do Plainview, małego miasteczka w stanie Indiana, nieśmiało docierało nowe. W tym samym czasie dziewczęta przeżywały pierwsze miłości i szukały własnej drogi życiowej.

Poznajemy je dużo później. Są już u kresu tej drogi. Za nimi wiele radości i smutków. Mają rodziny, własne zajęcia, ale w dalszym ciągu przede wszystkim mają siebie. Ta niesamowita przyjaźń będzie im niezbędna w nadchodzący czasie, gdyż na każdą z bohaterek spadną niespodziewane nieprzyjemności: ciężka choroba, śmierć bliskiej osoby, powrót pierwszej miłości, chorobę alkoholową, zdradę małżonka i duchy pojawiające się w nieodpowiednich momentach i siejące zamęt. Na pierwszy rzut oka niewiele w tej książce powodów do radości.  Jednak pod tą smutną warstwą widoczne są małe śmiesznostki, które rozświetlają tę powieść i sprawiają, że bywa ona zabawna.

źródło
Trio z Plainview to słodko-gorzka książka, która toczy się jednocześnie w dwóch światach. W szalonych latach 50. gdzie biały zatrudniony w murzyńskim barze budził wiele niepochlebnych komentarzy, a pierwsze czarne dziecko urodzone w miejscowym szpitalu zasłużyło na sławę; i w czasach współczesnych, równie szalonych i w dalszym ciągu rasistowskich. Książka ta to również dwie przeplatające się narracje: Odette i patrzącego z boku narratora. Doskonale się one uzupełniają, a fakt, że mamy do czynienia (przynajmniej częściowo ze wspomnieniami) sprawia, że historia ta staje się bardziej intymna.

Delikatna, pełna wzruszeń i emocji atmosfera powieści sprawiła, że (jako iż nie zwróciłam na to uwagi na początku) byłam przekonana, że autorem Tria z Plainview jest kobieta. Zdecydowanie nie. Edward Kelsey Moore to czarnoskóry muzyk urodzony i wychowany w stanie Indiana. Trio z Plainview jest jego debiutem pisarskim, który zasłużenie, stał się bestsellerem i czeka na ekranizację. Zaś Moore pisze właśnie swoją drugą książkę.

źródło
Trio z Plainview to nie tylko powieść, o przyjaźni i przemijaniu. To także obraz stosunków jakie panowały w Ameryce połowy XX wieku. I które panują nadal. Moore pokazał wszelkie dziwactwa i wady małej miejscowości w jakiej przyszło żyć jego bohaterom. Pokazał również wszelkie tego stanu zalety.

Jeżeli chcecie przenieść się w czasie, zobaczyć co wyrośnie z dziecka urodzonego na sykomorze i dlaczego duch Eleonory Roosevelt kręci się po Plainview to przeczytajcie koniecznie.

Książkę zgłaszam do wyzwania: Grunt to okładka

4 komentarze:

  1. Lubię czytać książki, które poruszają problem segregacji rasowej czy wręcz niewolnictwa, więc na pewno sięgnę i po ,,Trio z Plainview"".

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niewolnictwa to tu zdecydowanie nie znajdziesz, za to segregacje jak najbardziej. Klimat trudnych lat 50-60 został świetnie oddany

      Usuń
  2. Często kiedyś czytałam książki o tematyce segregacji rasowej. Obecnie zdarza się to nieco rzadziej.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dla mnie było to pierwsze spotkanie z tym tematem :)

      Usuń