niedziela, 3 sierpnia 2014

Sezon ogrodniczy. "Samotnej matki rozterki miłosne"

Tym razem zacznę od samokrytyki. Nie wiem czy zaniewidziałam podczas ostatniego pobytu w bibliotece czy może to wina oświetlenia, ale to druga dość koszmarna okłada z rzędu z jaką mam do czynienia. Kto w ogóle to projektuje??

No dobrze, ale rozmawiajmy o samej książce (to będzie zdecydowanie krótka recenzja). W 12 rozdziałach (po jednym na każdy miesiąc prac ogrodniczych) poznajemy historię trzech rodzin. Pierwszą tworzy Alice tytułowa samotna matka wychowującą synka Alfiego, drugą jej przyjaciółka Molly z mężem i córeczką Lily, zaś trzecią nowi sąsiedzi Alice: Charles i Lola również z kilkuletnimi dziećmi. Ich przybycie zbiega się w czasie z początkiem konkursu na najpiękniejszy ogród, w który zaangażować postanawia się cała wieś. Również nowi mieszkańcy włączają się w tę inicjatywę, ofiarowując na cele konkursowe swoją działkę. 

Cała akcja obraca się wokół prac ogrodniczych. Bohaterowie jeżdżą po nowe roślinki, kopią, sieją itd. Dzieci rozrabiają, małżeństwa się kłócą, a z Loli coraz bardziej wychodzi kawał hetery. I dobrze bo jest ona jedynym ożywczym powiewem całej powieści. Cała reszta jest dość senna, spokojna i nieabsorbująca. Na szczęście bywa też całkiem zabawna, co ratuje tę książkę.

Samotnej matki rozterki miłosne to babska powieść na średnim poziomie. Uwagę przyciąga w stopniu niewielkim, ale jest na tyle sprawnie napisana, że czyta się ją błyskawicznie. Równie błyskawicznie się o niej zapomina. Mam wrażenie, że te kilka zdań, które napisałam to i tak za dużo jak na tę książkę. Jak na razie nie mam zamiaru dawać Gil McNeil drugiej szansy.

3 komentarze:

  1. Jak ja nie lubię takich książek... właśnie jestem na takim etapie, że chętnie sięgnęłabym po coś z literatury kobiecej. Ale odrzuciłam już kilka powieści - po kilku lub kilkudziesięciu stronach - bo wydały mi się...niezbyt mądre/źle napisane/banalne. Ta pewnie dołączyłaby do tego zacnego grona;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja chętnie sięgam po właśnie takie kobiece powieści, ale zazwyczaj staram się, żeby one były z "nowojorskiego" nurtu. Piękne, bogate i nieogarnięte (lub też wręcz przeciwnie: pozbawione skrupułów) bohaterki pozwalają mi się odprężyć. Bardzo lubię wszystkie powieści w stylu: "Niani w Nowym Jorku", "Jak ona to robi", Mamzille", "Mamuśki gotowe na wszystko" itd. A ta niestety jest nie tylko nieambitna i lekka, ale przede wszystkim, średnio ciekawa :(

    OdpowiedzUsuń