sobota, 13 lipca 2013

Zaczarowana czekolada, "Rubinowe czółenka"

Książki Joanne Harris zawsze budzą we mnie jakiś niepokój. Szczególnie kiedy, tak jak w tym wypadku, nad znanymi i lubianymi bohaterkami zawisa niebezpieczeństwo.

Od wydarzeń opisanych w Czekoladzie upłynęły cztery lata. Vianne dalej ucieka przed Człowiekiem w Czerni, ciągle obawiając się czyją twarz będzie miał tym razem. Przyjście na świat jej drugiej córeczki, Rosette, bardzo nietypowej osóbki, skłoniło ją do zatrzymania się na dłużej. Obecnie Vianne wraz z córkami mieszka na Montmarcie i stara się być zwyczajną kobietą. Już nie przygotowuje pralinek, wszystkie czekoladki, które sprzedaje są wyprodukowane gdzie indziej, nie szepcze też małych życzeń i nie posługuje się magicznymi sztuczkami. Jest szara i bezbarwna, co bardzo denerwuje Anouk. Dziewczynka nie odnajduje się w nowej rzeczywistości, ogromnej szkole do której została posłana. Nie może też liczyć na wsparcie matki dlatego coraz bardziej się od niej oddala.

Tak wygląda sytuacja w chwili kiedy trafiamy do nowego lokalu Vianne. Później jest jedynie gorzej. W życiu bohaterek pojawia się właścicielka tytułowych Rubinowych czółenek, Zozie, kobieta nie wahająca się przed wykorzystaniem magii do niskich celów. Dostrzega ona ogromny potencjał  tkwiący w Anouk i stara zbliżyć zarówno do niej jak i do jej matki. I zdecydowanie nie kieruje nią dobre serce. Sprawę dodatkowo komplikuje "opóźnienie" Rosette i przybycie do Paryża Roux, którego Vianne darzy zdecydowanie większymi uczuciami niż swojego narzeczonego.

Tym razem autorka oddała głos aż trzem osobom: Vianne, Anouk i Zozie. Każda z nich opowiada nam swoją historię. Widzimy jak Zozie udaje się oplątać Anouk misterną siecią pochlebstw, zrozumienia i magii, jak Vianne staje się coraz bardziej zagubiona i zgadza się na małżeństwo, które ma podtrzymać iluzję zwyczajnej rodziny, jak Anouk po raz pierwszy przestaje ufać matce.

Całą książka przesiąknięta jest atmosferą nieufności, wzajemnych pretensji, żalu i czekającego na ostateczny błąd Vianne zła, które chce zawładnąć tym co dla niej najważniejsze. I po raz kolejny czytelnik do końca nie wie jak to się skończy. Szczególnie, że Zozie jest czarująca, sprawia, że wszyscy do niej lgną i są nią zafascynowani. Jej prawdziwą twarz dojrzy tylko jedna osoba. 

Po raz kolejny Joanne Harris napisała książkę, od której nie mogłam się oderwać. Jak zwykle, stworzony przez nią świat wydawał mi się jednocześnie realny i magiczny. Miałam wrażenie, że jestem jedną z "ofiar" uroku rzuconego przez Zozie. I nie mogę się już doczekać kolejnego spotkania.

Książkę zgłaszam do wyzwania: Z literą w tle

9 komentarzy:

  1. Uwielbiam prozę Harris, a ty pięknie wyraziłaś i moje odczucia jej dotyczące:)
    Pozdrawiam serdecznie!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O, to może potrafisz mi polecić jakieś jej inne książki? Albo jakieś odradzić?

      Usuń
  2. "Rubinowe czółenka" różnią się od "Czekolady" niczym życie od baśni. A kolejny tom - "Brzoskwinie dla księdza proboszcza" jest jeszcze inny. Ta pisarka potrafi w niesamowity sposób tworzyć za każdym razem coś kompletnie innego.

    Ja, czytelniczka trzymająca się raczej z dala od "babskich" powieści - uwielbiam Harris! Jej styl jest uroczo specyficzny, ma niepowtarzalny klimat, a opowieści wciągają bez reszty. Czytając, smakuje się każde słowo, a potem wraca się do nich nie raz. Próbką jest "Czekolada", ale wcale nie uważam jej za najlepszą książkę tej pisarki.

    Na swojej półce nie mam tylko opowiadań "W tańcu", bo z zasady za tą formą literacką nie przepadam oraz zupełnie nieudanego, przyprawiającego o nieprzyjemny dreszcz, wręcz niesmacznego "Błękitnookiego chłopca" (jak ktoś lubi udręczać sobie psychikę - w sam raz) - Harris postanowiła na chwilę odejść od tego, co wychodzi jej najlepiej i zrobiła baaardzo źle, moim skromnym zdaniem. Wiem, że są czytelnicy, których "Błękitnooki chłopiec" poruszył, ja do nich zdecydowanie nie należę.

    "Jeżynowe wino" jest cudne, ale ja najbardziej kocham "Pięć ćwiartek pomarańczy". W tę poetykę wpisuje się jeszcze "Świat w ziarenku piasku". "Duch z przeszłości" też jest bardzo dobry, lecz dla mnie już taki trochę za bardzo... czy ja wiem... romansowy? "Rubinowe czółenka" bardzo lubię, ale "Czekoladzie" nie dorównały, "Brzoskwinie" wracają do odpowiedniego poziomu.

    Zupełnie inną bajką są "Runy" i "Blask runów" - trzeba lubić młodzieżówki i książki z mitologią w tle. A jak już ktoś kocha mity skandynawskie i uwielbia, tak jak ja, wielbicielka Czarnych Charakterów, Lokiego, to książki w sam raz dla niego.

    No i na końcu dwie najwcześniejsze powieści Harris - "Nasienie zła", czyli fajna książka o wampirach (ale w oryginalny sposób, o niebo lepsze od wszelkich "Zmierzchów") i "Śpij kochanie, śpij" - mroczna, pogmatwana, lunatyczna opowieść rodem z XIX wieku. Mniam!

    Zapomniałam jeszcze o "Dżentelmenach i graczach", bardzo oryginalnym kryminale - też znakomita powieść!

    Uff, to chyba wszystko, może na coś Ci się to przyda przy wyborze książek Harris.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jesteś absolutnie niesamowita! Dziękuję bardzo, że chciało Ci się tyle napisać. Będę wiedziała czego szukać.
      Za opowiadaniami też nie przepadam. Raz na jakiś czas testowo czytam, a potem marudzę.
      Zachęciłaś mnie zdecydowanie do lektury kolejnych książek Harris tylko teraz nie wiem po co sięgnąć. Kusi mnie "Nasienie zła" (szczególnie, że jakoś ostatnio wampiry są u mnie na tapecie, co prawda raczej w formie filmowej, ale jednak), "Śpij kochanie, śpij" już za mną, młodzieżówki sobie daruję (przynajmniej na razie). Czekają na mnie "Dżentelmeni i gracze", ale odrzuca mnie od nich mikroskopijna czcionka, którą są napisani. Może jednak się przełamię :)
      Jeszcze raz dziękuję za wskazówki.

      Usuń
    2. Lubisz kryminały, więc "Dżentelmeni i gracze" Ci się spodobają. A to kryminał przewrotny i zaskakujący. Czytałam dawno, nie pamiętam szczegółów, ale pamiętam doskonale, jak bardzo mi się ta książka podobała i jak byłam pod koniec pod wrażeniem nieoczekiwanego rozwiązania.

      Usuń
    3. Ciągnie mnie ta książka i zapewne jak zacznę czytać to się nie oderwę. Ale co ją wezmę do ręki i widzę mikroskopijną czcionkę to ją odkładam :(

      Usuń
  3. Czaję się na "Czekoladę" :)

    P.S.: nominowałam Cię do udziału w zabawie : http://modliszkakulturalnie.blogspot.com/2013/08/liebster-blog-award.html

    Pozdrawiam! :)

    OdpowiedzUsuń