Muszę przyznać, że dawno żadna książka mnie tak nie zaintrygowała jak Testament Baphometa. Na tyle silnie pobudziła ona moją ciekawość, że już po kilku stronach lektury zaczęłam szperać po internecie w poszukiwaniu informacji o autorze. Okazało się, że zdobycie ich jest praktycznie niemożliwe. Greg Gindick jest postacią zdecydowanie tajemniczą, gdyż nawet wszechwiedzący "wujek google" nie wie o nim nic.
Można by się zastanawiać skąd to moje zainteresowanie pisarzem. Już tłumaczę. Wyobraźcie sobie następującą scenę. Na tarasie, położonych na uboczu, zabudowań klasztornych siedzą trzy zakonnice. Rozkoszują się promieniami słońca, śpiewem ptaków, przyrodą. Nagle w tę idyllę wdziera się trzech bandytów. Jedną siostrę mordują od razu, dwie pozostałe zastraszają. Niby nic dziwnego gdyby nie to, że jeden z morderców wygląda jak Rubik...
Byłam przygotowana na coś absolutnie innego niż zafundował mi autor, ale zostałam przez niego zdecydowanie pozytywnie zaskoczona. W końcu nie co dzień czyta się książkę o poszukiwaniach skarbu templariuszy prowadzonych na terenach Polski, Ukrainy i Rosji.
Sama fabuła Testamentu Baphometa jest dość prosta. Ktoś morduje polskie zakonnice. Ta sama osoba próbuje porwać młodego Polaka mieszkającego w Niemczech. Jaki jest związek pomiędzy siostrami a Krystianem? Okazuje się, że jedna z nich była jego biologiczną matką, zaś w jej posiadaniu znajdowały się informacje dotyczące "Złotej głowy", legendarnego skarbu templariuszy. Teraz ich tropem wyrusza Krystian. Chce on nie tylko wyjaśnić śmierć matki, ale również pozbyć się strachu jaki towarzyszy mu od momentu spotkania bandytów. Nie spodziewa się, że tym pilnie strzeżonym skarbem jest słowo. Kolejna, apokryficzna, ewangelia, która może doprowadzić do końca znanego nam świata. Stąd też "Rubik" nie będzie jedyną osobą zainteresowaną przechwyceniem znaleziska.
Co mnie urzekło w tej książce to sposób przedstawiania świata. Autor tak barwnie pisze o krajach wschodniej Europy, że czytelnik ma wrażenie iż podróżuje razem z bohaterami. Nie chodzi tu tylko o opisy miejsc, ale przede wszystkim o pokazanie pewnych zachowań. Czasem są to jeszcze pozostałości po ustroju komunistycznym, a czasem po prostu przykłady sławnej słowiańskiej gościnności. Dodatkowym atutem są opisy potraw regionalnych, które sprawiają, czytelnikowi aż cieknie ślinka.
Testament Baphometa to doskonała powieść dla wszystkich, którzy lubią być zaskakiwani. Polecam ją przede wszystkim miłośnikom powieści z historią w tle.
Za możliwość przeczytania książki dziękuję Grupie Wydawniczej Publicat.