środa, 29 sierpnia 2012

W mediolańskim refektarzu. "Tajemna wieczerza"

Pasja czytania wszystkiego co w jakiś sposób zahacza o renesans sprawiła, że sięgnęłam po książkę Tajemna wieczerza. Natknęłam się na nią przypadkowo, nie wiedziałam nic o autorze, ale dokonanego zakupu nie żałuję.


Jest rok 1497, do rzymskiego zgromadzenia dominikanów docierają anonimy oskarżające Il Moro, władcę Mediolanu, o dążenie do obalenia Kościoła poprzez odrodzenie filozofii i nauk starożytnych. Jeden z elementów jakiego planu ma znaleźć się w mediolańskim klasztorze Santa Maria della Grazie, gdzie nad dekoracją refektarza pracuje Leonardo da Vinci. Anonimy te są ignorowane dopóki ich nadawca nie przyśle dokładnego opisu śmierci żony Il Moro- księżnej Beatrice. Jego list datowany jest dwa dni przed tym wydarzeniem...
Na poszukiwanie "Wróżbity" gdyż tak został nazwany tajemniczy korespondent udaje się jeden z inkwizytorów, ojciec Augustin Lyere. Jego jedynym tropem jest zagadka, znajdująca się na końcu listu. W Mediolanie odkrywa, że nie będzie to jedyna łamigłówka, którą będzie musiał rozwiązać. Dodatkowo jego śledztwo wydaje się prowokować tajemniczego zabójcę do kolejnych zbrodni.



Przebieg wydarzeń poznajemy z ust samego ojca Augustina. To co zastał w Mediolanie zmieniło jego spojrzenie na świat. W chwili kiedy go spotykamy prowadzi pustelnicze życie gdzieś w Egipcie. Czuje, że dożył już kresu swych dni i postanawia spisać swoją historię z niewielką nadzieją, że ktoś ją kiedyś pozna. Przedstawiając nam wydarzenia sprzed kilkudziesięciu lat czyni to w sposób dość spokojny, nie targają już nim te emocje, które były wtedy jego udziałem. Jest pogodzony z losem. Wszystko to wpływa na dynamikę powieści, która, pomimo że w sposób ciekawy opowiada o zjawiskach gwałtownych, sama w sobie jest dość spokojna.



Tajemna wieczerza to kolejna książka, której autor przedstawia Leonarda da Vinci jako czarny charakter. Tym razem ma on starać się obalić Kościół Katolicki. W jego miejscu widzi on jedną ze średniowiecznych sekt. Ślady jego poparcia są zamaskowane w dziełach, które tworzy na zlecenie zakonów. Wskazówki, które się tam znajdują odczytać mogą tylko wybrani. Oczywiście najwięcej takich tajemnych znaków ma znaleźć się w "Ostatniej wieczerzy", dziele, które diametralnie różni się od wszystkich innych malowideł poruszających ten temat. Muszę przyznać, że Leonardo jest chyba najwyraźniej zarysowanym spośród bohaterów. Widać w nim niezłomny charakter i fantazję, podczas gdy np. znaczna część mnichów zlewała mi się w jedną osobę.

Mogłoby się wydawać, że w czasach kiedy książki poruszające temat ukrytych symboli, sławnych artystów czy prowadzących tajemnicze śledztwo mnichów pojawiają się jedna za drugą, trudno będzie napisać coś interesującego. Javierr Sierra doskonale poradził sobie z tym zadaniem. Tajemna wieczerza nie jest wtórna. Może rzeczywiście nie powala na kolana, ale czytałam ją z prawdziwą przyjemnością i zapewne sięgnę po inne książki autora. Jak do tej pory ukazały się cztery powieści jego pióra. Oprócz Tajemnej wieczerzy w Polsce ukazały się: Błękitna dama i Bramy templariuszy.

Myślę, że książka powinna się spodobać, którzy lubią historię w stylu Imienia róży


poniedziałek, 27 sierpnia 2012

W pogoni za torebką. "Torebki i strzelanina"

Dla tych, którzy mają już dość powieści historycznych jakie ostatnio czytałam, coś bardziej współczesnego.


Haley to zwariowana kobieta i absolutna torebkoholiczka. Co prawda właśnie powróciła do domu z wielkiego tournée zakupowego po Europie, w które wyruszyła wraz z Adą- babcią swojego chłopaka, ale kiedy w samolocie zobaczyła w gazecie fotografię nowej torebki postanowiła, jak najszybciej, ruszyć na łowy. Na przeszkodzie stoi jej jeden drobiazg: mercedes Ady, którym wróciła do domu, a którym tamta ma rano odebrać ze sklepu odzież przeznaczoną dla biednych. Żeby przyspieszyć bieg spraw Haley postanawia załatwić to za nią. Niestety kiedy chce załadować pudła do bagażnika znajduje tam zwłoki kobiety. Od tego momentu na jej głowie jest kolejne śledztwo.

Torebki i strzelanina to trzecia powieść, której bohaterką jest Haley, a jednocześnie moje drugie z nią spotkanie. Nadal pracuje ona w znienawidzonym przez siebie sklepie sieci Holt's, należącym zresztą do rodziny jej chłopaka, nadal w każdy możliwy sposób miga się od wypełniania
obowiązków i nadal nie wie co chce robić w życiu.

Kolejne morderstwo, w które się wplątuje nie robi na niej wielkiego wrażenia, aż do momentu kiedy sprawę przejmuje FBI, a znani jej detektywi zostają wyłączeni. Jednocześnie człowiek, który przez nią utracił pracę (tu odeślę do Torebek i morderstwa) postanawia się zemścić niszcząc osoby bliskie bohaterce. Dodatkowym stresem dla niej jest to, że jej idealny związek wcale nie jest taki idealny, zaś wokół kręcą się sami przystojniacy.

Z jednej strony książka jest interesująca i zabawna, z drugiej chwilami mnie irytowała, a wszystko to przez postać samej głównej bohaterki. Haley, jak dla mnie, jest istotą doskonale bezmyślną, działającą pod wpływem impulsu, a potem zdziwioną konsekwencjami. Widać to np. w pomyśle śledzenia agentów federalnych, czy w spacerach w poszukiwaniu mordercy. Czytelnik, patrząc na
świat oczami Haley, gdyż to ona jest narratorką powieści, dostaje jego uproszczoną wersję. Jednocześnie jednak muszę przyznać, że wszystkie prowadzone przez nią wewnętrzne monolog czy snute plany przyprawiały mnie o uśmiech i sprawiały, że oczekiwałam kolejnej katastrofy. A tych w książce było co niemiara.

Seria kryminalna Torebki i... to nie jedyna twórczość pisarska Dorothy Howell. Pisze ona również romanse historyczne, które wydaje pod pseudonimem: Judith Stacy. Do stworzenia postaci Haley zainspirowały ją opowieści córki, która podczas studiów pracowała w domu handlowym. Drugim czynnikiem była jej ogromna miłość do torebek „od projektanta”.

Torebki i strzelanina sprawdzają się doskonale jako mało ambitne czytadło do
autobusu/tramwaju/pociągu lub na deszczowy wieczór. Wciągają na tyle żeby przykuć uwagę czytelnika, a jednocześnie fabuła jest na tyle prosta, że nie wymaga zbytniego skupienia. Zdecydowanie jest to kryminał typowo kobiecy- myślę, że rzadko, który mężczyzna przetrwa liczne opisy torebek, strojów czy dodatków. Polecam jako lekturę dla odprężenia.


Za możliwość przeczytania książki dziękuję serwisowi nakanapie.pl


piątek, 24 sierpnia 2012

Romans zapisany w partyturze. "Poślubić Mozarta"

Po Claudzie i Camille przyszła kolej na kolejną książkę napisaną przez Stephanie Cowell: Poślubić Mozarta. Tym razem autorka zabiera nas do Austrii gdzie w niewielkim miasteczku żyje rodzina Weberów. Ojciec zajmuje się muzykowaniem, matka szukaniem kandydatów na mężów dla czterech córek, z których dwie najstarsze, Alojza i Józefa, rownież parają się muzyką, Konstancja jest dobrym duchem domowym, zaś najmłodsza, Zofia, wybiera się do klasztoru. 

Początkowo dostajemy obraz ubogiej, ale szczęśliwej rodziny. Dziewczyny marzą o sukcesie i miłości, ojciec co czwartek sprasza znajomych muzyków na wspólne granie i kolacje (często jest to jedyny dzień w tygodniu, kiedy Weberowie mają okazję dobrze zjeść), dni upływają na wyrzeczeniach i wzajemnej miłości. Powieść rozpoczyna się w momencie kiedy na jedno z czwartkowych spotkań zaproszony został Mozart wraz z matką. Pomiędzy kompozytorem, a jedną z sióstr rodzi się uczucie. Planują wspólne tournee dla podreperowania finansów. Nie dochodzi ono do skutku, Mozart jedzie sam, a panience zaczyna dłużyć się oczekiwanie...

Wydarzenia, które potem nastąpiły zachwiały nieco rodziną. Kolejnym momentem zwrotnym dla niej będzie śmierć ojca, przeprowadzka do Wiednia i prowadzenie tam pensjonatu. Alojza i Józefa zaczynają wtedy robić karierę i odsuwają się od rodziny zaś w prowadzonym przez panią Weber domu schronienie znajduje młody kompozytor. Od tego momentu Mozart stale znajduje się w otoczniu pań Weber.

Fabuła książki została osnuta wokół prawdziwej biografii kompozytora. Jednak główne zainteresowanie autorki skupiło się wokół jego związków z rodziną Weberów. Prawdziwych jest wiele wydarzeń zawartych w powieści, często jednak miały one miejsce wcześniej bądź później. Prawdziwym jest również biograf Mozarta, Anglik, Vincent Novello, który spotkał się z dwoma młodszymi siostrami aby zebrać jak najwięcej informacji o kompozytorze. Jego spotkania z Zofią zostały uwiecznione w książce, co sprawia, że pomimo trzecioosobowej narracji, czytelnik ma wrażenie sięgania po wspomnienia najmłodszej Weberówny. 

Te krótkie wstawki pokazują nam jak trudne były to czasy dla całej rodziny. Do wielu wspomnień Zofia sięga niechętnie, dzieli się nimi z widocznym trudem. Jej nastawienie odbija się na nastroju historii spisanej przez Novello. Czytelnik odczuwa nie tylko ogromną miłość jaka panowała w rodzinie Weberów, ale także wstyd czy zażenowanie jakie momentami stawały się ich udziałem.

Stephanie Cowell stworzyła świetny obraz epoki, świata, którym rewolucja jeszcze nie zatrzęsła w posadach, a Paryż dalej jest stolicą kultury. Autorka ukazuje nam niełatwą drogę muzyków po sławę i uznanie- służbę u dostojników kościelnych czy na dworach, granie jedynie rzeczy, których oczekiwał pracodawca, trudność z przebiciem się z nowatorskim utworem. Takie problemy stały się udziałem nie tylko Weberów ale i Mozarta.

Zachęcam do sięgnięcia po tę książkę wszystkich, którzy chcieliby zobaczyć jak wyglądał artystyczny świat Wiednia końca XVIII wieku. Poślubić Mozarta to naprawdę przyjemna i barwna lektura nie tylko dla miłośników muzyki klasycznej.

środa, 22 sierpnia 2012

Mordercza biżuteria. "Pierścień Borgiów"

Jak wielkie szkody może uczynić pierścień wypełniony tajemniczą trucizną kiedy trafi w ręce osoby niezrównoważonej psychicznie?  Jak się domyślacie ogromne.

Akcja powieści Pierścień Borgiów, wbrew mylącemu tytułowi, dzieje się przede wszystkim współcześnie, w Londynie. Tam, na jednym z placów budowy, został znaleziony stary szkielet z pierścieniem ze szmaragdem na palcu. Nie byłoby w tym nic niezwykłego gdyby nie to, że szkielet znika, a ludzie, którzy mieli z nim kontakt giną w niezwykłych okolicznościach. Rozwiązaniem sprawy ma zająć się detektyw Jack Pendragon, świeżo dołączony do obsady londyńskiego posterunku. Z każdym kolejnym rozdziałem zagadka się komplikuje, a ofiar, jak to zwykle bywa, przybywa.

Oprócz tego współczesnego świata w Pierścieniu Borgiów napotkamy na jeszcze jeden, historyczny. Wysłuchamy spowiedzi pochodzącego z Anglii jezuity, który wraca do rodzinnego kraju z misją zabicia "angielskiej kurwy" królowej Elżbiety. Ma to uczynić trucizną ukrytą w pierścieniu, który ma na palcu, a który należał kiedyś do Lukrecji Borgii.

Muszę przyznać, że tak jak historia współczesna trzymała mnie w napięciu, tak, dość krótkie fragmenty z XVI wieku mnie irytowały. Co prawda ubarwiały one powieść, oddawały ducha epoki, pokazywał walkę Kościoła z Elżbietą w sposób interesujący, ale momentami wydawały mi się nie na miejscu. Jak najszybciej chciałam dowiedzieć się w jakim kierunku zmierza śledztwo Pendragona, a dostawałam opis wędrówki przez labirynt ciasnych ulic nowożytnego Londynu. Poza tym, w przeciwieństwie do współczesnej, rezultat tamtej zbrodni był dla mnie znany od początku. Tak wiem, to samo można powiedzieć o większości książek historycznych i właśnie dlatego uważam, że wątek jezuicki mógłby się sprawdzić jako osobna powieść, a nie jedynie barwna wstawka w Pierścieniu Borgiów.


Tak jak wspomniałam powieść trzymała mnie w napięciu, oczywiście, jak zwykle nie miałam pojęcia jakie jest rozwiązanie zagadki zaś finał zafundowany czytelnikowi przez autora był dla mnie wielkim zaskoczeniem. Choć muszę przyznać, że był on dość groteskowy. 

Plusem książki jest to, że akcja toczy się bardzo szybko. Dochodzą nowe wątki, pojawiają się nowe ślady. Jednocześnie detektyw Pendragon poznaje się z ekipą, z którą przyjdzie mu pracować. Autor sięgał po sprawdzone motywy: wścibską prasę czy naciski z góry, ale zostały one użyte w sposób wyważony, zaś kontakty międzyludzkie wnosiły do książki odrobinę humoru.


Jako że bywam roztargniona i informację o Pierścieniu Borgiów czytałam dawno, to sięgając po tę książkę spodziewałam się kolejnej powieści historycznej o losach tej niesławnej rodziny. Początkowo poczułam się rozczarowana, że poświęcono jej zaledwie jedną scenę, ale potem zmieniłam zdanie. Duch Lukrecji unosił się nad kartami książki i było go widać w każdym posunięciu mordercy. Im bliżej finału tym jego wpływ stawał się wyraźniejszy. Był to absolutnie mistrzowski zabieg, który moje pierwotne zasmucenie zamienił w fascynację.

Pierścień Borgiów to pierwsza część cyklu o detektywie Pendragonie. Kolejna nosi tytuł: Sztuka morderstwa. Nie są to jedyne książki autorstwa Michaela White'a. Swoją karierę zaczynał on co prawda jako muzyk i producent nagrań, ale dość szybko zajął się pisaniem. Był m. in. dziennikarzem i scenarzystą. Pisał dla młodzieży biografie znanych ludzi np. Izaaka Newtona czy Galileusza. Polskiemu czytelnikowi może być znany z książki: C. S. Lewis. Chłopiec, który spisał dzieje Narnii bądź też z thrillerów: Tajemnica Medyceuszy, Ekwinokcjum. W każdym z nich nawiązuje on do sławnej postaci z historii.


Myślę, że każdemu kto lubi książki, w których historia miesza się z teraźniejszością, a trup ściele się w najmniej spodziewanym momencie ta powinna się spodobać. Mnie po jej lekturze przybyło kolejne kilka tytułów, po które chciałabym sięgnąć.

wtorek, 21 sierpnia 2012

Stosiki z bonusem

Pierwszy stos to stos biblioteczny:



1. Joanne Harris, Czekolada
2. Carlos Ruiz Zafón, Cień wiatru
3. Józef Ignacy Kraszewski, Hrabina Cosel
4. John Fowles, Kochanica Francuza
5. Józef Ignacy Kraszewski, Dwie królowe- recenzja
6. Sarah Dunant, Święte serca
7. Mirelle Calmel, Noce królowej- recenzja
8. Lisa See, Dziewczęta z Szanghaju- recenzja
9. Sarah Dunant, Kurtyzana z Wenecji- recenzja
10. Roberto Pazzi, Konklawe- recenzja
11. C.C. Humphreys, Wład Palownik. Prawdziwa historia Drakuli- recenzja
12. Colin Dexter, Tajemnica pokoju nr 3.

Gdy przygotowywałam do sfotografowania drugi stos zapukał do drzwi listonosz z przesyłką z Kanapy. Książka zdążyła jeszcze się do zdjęcia ustawić.
Poza tym jest to stos z bonusem- "małym" kubeczkiem nabytym w górach jako pamiątka. Takim akurat na herbatę uprzyjemniającą lekturę. Wystarczy raz zrobić i nie trzeba długo się od czytania odrywać :)



1. Dorothy Howell, Torebki i strzelanina (egzemplarz recenzyjny od nakanapie.pl)- recenzja
2. M. C. Beaton, Agatha Raisin i ciasto śmierci
3. Douglas Preston i Lincoln Child, Gabinet osobliwości
4. Javier Sierra, Tajemna wieczerza- recenzja
5. Yves Jego i Denis Lepee, 1661
6. Michael Gruber, Księga powietrza i cieni
7. Anna Przedpełska- Trzeciakowska, Na plebanii w Haworth
8. Anne Fortier, Julia
9. Andrzej Zieliński, Oskarżony Jan Długosz
10. Hilary Mantel, W komnatach Wolf Hall
11. Philippa Gregory, Wieczna księżniczka

sobota, 18 sierpnia 2012

Kolejne żony Henryka VIII. "Dwie królowe"

Ostatnio pisałam o kolejności w jakiej byłoby najsensowniej czytać cykl tudorowski. Oczywiście: szewc bez butów chodzi. Właśnie skończyłam lekturę Dwóch królowych, książkę idealnie z jego środka. Nie ratuje mnie nawet fakt, że jakiś czas temu czytałam Kochanice króla, a bardzo dawno Kochanka dziewicy bo dalej ta moja lektura nie ma sensu. Tak to jednak jest jak korzysta się z biblioteki.

Dwie królowe to opis dworu z ostatnich lat panowania Henryka VIII. Wydawca na okładce umieścił zdanie: dwór Henryka VIII w cieniu szafotu. I oddaje ono klimat zarówno książki jak i społeczeństwa, które drżało przed kolejnymi szaleństwami władcy.

Po śmierci kolejnej, trzeciej żony, król poszukuje następnej kandydatki na królową Anglii i matkę jego potomstwa. Jego wybór pada na księżną Annę Kliwijską, kobietę, którą zna tylko dzięki portretowi mistrza Holbaina. Oboje bardzo szybko rozczarowują się tym małżeństwem.

Narratorkami powieści są trzy kobiety: królowa Anna, Katarzyna Howard (późniejsza królowa Katarzyna) i Jane Boleyn. Pierwsza z dwóch królowych, Anna, przybywa do Anglii z jednego z niemieckich księstw. Słabo mówi językiem swojego nowego narodu, jej stroje budzą śmiech na dworze swą cnotliwością, a purytańskie zasady nie przystają do rozpustnego otoczenia Henryka. Z kolei Katarzyna to "głupia gęś", jak mówi o niej rodzina- piętnastolatka i dworka królowej Anny. Słodka istota, której największym zmartwieniem jest niedostateczna ilość sukni i czepków. Trzecia kobieta, Jane Boleyn, jest na dworze od zawsze. Służyła już Katarzynie Aragońskiej; składała zeznania, które pozwoliły skazać jej męża Jerzego i szwagierkę Annę Boleyn; towarzyszyła również kolejnej monarchini. Wraca wraz z nową władczynią jako szpieg swego wuja, księcia Norfolk,  żeby pilnować interesów Howardów.

Tak jak różne są bohaterki powieści, tak różny jest sposób ich opowiadania. Anna patrzy na świat poważnie, stara się być dobrą żoną i królową; Katarzyna tyle samo uwagi poświęca nowej sukience jak i usunięciu królowej; z kolei Jane niejako stoi za wszelkimi intrygami jakie mają miejsce w otoczeniu Henryka przez co jej relacja pokazuje nam inną stronę pałacowego życia. Philippa utworzyła swoje postacie tak różnymi, że bez patrzenia na imię w nagłówku rozdziału, po pierwszych kilku zdaniach wiemy komu tym razem oddała głos.

Dwie królowe to kolejna powieść autorstwa Philippy Gregory po którą sięgnęłam i na pewno nie ostatnia. Po raz kolejny autorce udało się przenieść czytelnika na dwór Tudorów i, pomimo tego, że zakończenie raczej nie było tajemnicą, obudzić w nim emocje. Z całego serca kibicowałam królowej Annie przy wchodzeniu w nowe środowisko, a także nie wierzyłam w głębokie uczucia Jane do zmarłego męża. Jak dla mnie to sztuka- napisać książkę, która wciąga niesamowicie chociaż jej finał można sprawdzić w Wikipedii. 

Po raz kolejny muszę też przyznać, że autorka potrafi uchwycić świetnie nie tylko charaktery przedstawianych osób, ale wszelkie drobiazgi, które składają się na ich życie. Z jednej strony dostajemy dość dokładny opis pomieszczeń, czy strojów, z drugiej jest on tak barwny, że nie przytłacza i wtapia się w całą akcję niezauważenie.

Dwie królowe to następna powieść, którą polecam wszystkim. Jest tam i intryga, i zbrodnia, i humor i spora dawka historii Anglii w przystępnej formie. Niecierpliwie czekam kiedy wpadną mi w ręce kolejne części cyklu.



piątek, 10 sierpnia 2012

Na dworze Elżbiety I. "Rywalka królowej"

Rywalka królowej to kolejna powieść, której akcja, przynajmniej częściowo, dzieje się na dworze Tudorów w czasach gdy Anglią rządziła królowa Elżbieta.

To właśnie na dwór tej władczyni trafia rodzina Knollysów. Służeniu Elżbiecie poświęca się zarówno ojciec rodziny jak i dwie córki: Cecylia i Letycja. Już od samego początku królowa żywi do nich niechęć, a z każdym kolejnym rokiem staje się to coraz bardziej widoczne. Ucieczki od dworu nie udaje się im znaleźć w małżeństwie. Obie siostry zawarły związek z rozsądku i nie przyniósł im on za wiele szczęścia. Tragedią starszej jest jej uczucie do Roberta Dudleya- najbliższego doradcy i kochanka (?) królowej. Związek, który z nim stworzyła stał się przyczyną wypędzenia jej z dworu.

To właśnie Letycja jest narratorką Rywalki królowej. Z jej ust dowiadujemy się nie tylko o nienawiści monarchinii do rodu Knollysów, ale także o siostrzanej rywalizacji i niechęci. W końcu to plotka puszczona przez Cecylię dwukrotnie zniszczyła Letycji życie. Za pierwszym razem zmuszając całą rodzinę do opuszczenia miasta, które dawało im schronienie, po raz drugi z kolei niszcząc jej reputację i pogrzebując szanse na dobre małżeństwo.

Rywalka królowej, wbrew tytułowi, to historia nie tylko o miłości dwóch kobiet do jednego mężczyzny. Tak naprawdę tej rywalizacji o Dudleya jest tam raczej niewiele. Jak dla mnie główną przyczyną niechęci Elżbiety do Letycji było prawo do władzy. Obie są potomkiniami sióstr Boleyn i króla Henryka VIII: Letycja wnuczką Marii, zaś Elżbieta córką Anny. Stąd też pozbawiona rodziny i od najmłodszych lat zagrożona królowa stara się pozbyć sióstr Knollys ze swego otoczenia i uprzykrzyć im życie podświadomie obawiając się utraty tronu.

Po raz kolejny użycie pierwszoosobowej narracji okazuje się strzałem w dziesiątkę w wypadku powieści historycznej. Letycja trzeźwo obserwując dwór zauważa wszystkie jego śmiesznostki i wady. Nie obawia się podzielić z nami plotkami dotyczącymi zdrowia królowej czy opisać jej dziwnych przyzwyczajeń. Jej opowieść jest jednak w pewien sposób wyciszona. Nie ma w niej wybuchów emocji, a wszystko to przez to, że snuta jest po upływie wielu lat. Bohaterka już jako starzejąca się kobieta wraca myślami do czasów młodości i postanawia opisać swoje losy.

Zdecydowanie powieść Rywalka królowej różni się od czytanych przeze mnie wcześniej książek dziejących się na dworze Tudorów. Nie chciałabym wartościować czy jest lepsza czy gorsza- jest po prostu inna. Zdecydowanie zachęciła mnie do sięgnięcia po inne książki autorki. A tych w swoim dorobku Carolly Erickson ma jeszcze kilka. Zajmuje się ona tworzeniem zarówno fikcji literackiej, tak jak było to w przypadku czytanej przeze mnie książki czy Sekretnego życia Józefiny, Córki carycy itd., jak i książek historycznych, przede wszystkim biografii. W znacznej mierze poświęcone są one nowożytnej Anglii, ale nie jest to jedyny obszar zainteresowań badawczych Erickson.

Rywalka królowej to zdecydowanie inetersująca powieść historyczna. Taka, którą czyta się z przyjemnością bo zabiera czytelnika w opisywane czasy. Polecam wszystkim lubiącym teb gatunek bądź interesujących się elżbietańską Anglią.

wtorek, 7 sierpnia 2012

Między Pradą a Guccim. "Wyznania zakupoholiczki"

Ostatnie upały sprzyjały, przynajmniej w moim przypadku, sięgnięciu po niezbyt ambitną lekturę. Ze stosu czekającego na półce wybrałam Wyznania zakupoholiczki i muszę przyznać, że nie zostałam rozczarowana.

Rebeka ma niespełna trzydzieści lat i pracuje jako dziennikarka w gazecie zajmującej się finansami. Paradoksalnie jednak sama nie ma najmniejszego pojęcia jak nimi zarządzać. Jej karty świecą pustkami, banki wysyłają kolejne ponaglenia, a Rebeka spędza czas na zakupach. W pewnym momencie zauważa pułapkę, w którą wpadła i próbuje się z niej wydobyć. Niestety pogrąża się jeszcze bardziej.

Wyznania zakupoholiczki to kolejne przyjemne i zabawne czytadło. Próby wprowadzenia planu oszczędzania czy niestworzone wymówki wymyślane na potrzeby banku chyba w każdym obudzą uśmiech. Sophie Kinsella lekkim językiem opisuje zarówno przygody swojej bohaterki jak i kolejne ubrania, które stają jej na drodze i nie pozwalają wydobyć się z finansowego dołka.

Czymże byłaby jednak taka powieść bez mężczyzny, albo nawet kilku. Jest tu więc irytujący kuzyn współlokatorki; przystojniak, spotykany na licznych konferencjach, a także dawny znajomy z dzieciństwa i szef banku ślący liczne uprzejme ponaglenia. Każda z tych postaci jest inna, każda czymś się wyróźnia. Autorce udało się uniknąć schematyczności i nudy. Powieść jest świeża, fabuła pomysłowa choć niezbyt odkrywcza i skomplikowana, ale w końcu takiej lektury pragnęłam.

Zanim Sophie Kinsella stała się autorką popularnych książek dla kobiet nazywała się Madeleine Wickham i pracowała, podobnie jak Rebeka, jako dziennikarka zajmująca się tematyką finansową. Pierwszą powieść napisała w wieku 24 lat. Początkowo publikowała je pod prawdziwym nazwiskiem. Znany polskiemu czytelnikowi pseudonim jej zlepkiem drugiego imienia pisarki i nazwiska panieńskiego jej matki. W obecnej chwili seria o zakupoholiczce liczy osiem powieści. Na podstawie dwóch pierwszych części został nakręcony, w 2009 r., film. Przygody Rebeki to nie jedyna twórczość autorki. Oprócz tego powstają liczne, nienależące do serii, książki np. Pani mecenas ucieka, Nie powiesz nikomu?, Pamiętasz mnie?.

Myślę, że Wyznania zakupoholiczki spodobają się tym wszystkim,  którzy z przyjemnością czytali Nianię w Nowym Jorku czy Diabeł ubiera się u Prady. Jest to przyjemne czytadło na leniwe popołudnie. Polecam. A ja uczynię trzecie podejście do ekranizacji- może tym razem uda się obejrzeć.


niedziela, 5 sierpnia 2012

Czy "Kochanice króla" były pierwsze?

Post mógłby się równie dobrze nazywać: nota historyczna do książek Philippy Gregory. Do jego napisania natchnęła mnie duża popularność jaką ostatnio na blogach cieszy się twórczość tej autorki. Za każdym razem pojawia się pytanie czy serię (jeśli można to w ogóle serią nazwać) tudorowską czytać jako całość czy jednak jako osobne książki, a jeśli jako całość to w jakiej kolejności. Jeżeli chcielibyśmy podejść do tego jako do typowej sagi to kierować się powinniśmy rokiem wydania. I wtedy kolejność lektury będzie następująca:

Błazen królowej
Kochanek dziewicy
Wieczna księżniczka

Tylko, że kierując się data powstania możemy porównywać jedynie jak zmieniał się styl autorki. Niestety dostaniemy absolutny misz masz historyczny. Co zresztą pisarka podkreśla na swojej stronie.
W jakiej więc kolejności sięgać po te książki aby dostać pełen obraz czasów Tudorów? Postaram się odpowiedzieć na to pytanie rozszerzając dość lakoniczne informacje, na jakie trafiłam.
Wieczna księżniczka- historia Katarzyny Aragońskiej od momentu jej przybycia do Anglii z Hiszpanii i ślubu z bratem późniejszego króla Henryka VIII- królem Arturem.
Kochanice króla- Henryk siedzi już na tronie, poślubiony jest Katarzynie Aragońskiej kiedy pojawiają się siostry Boleyn i pierwsza małżonka zostaje odsunięta.
Dwie królowe- starzejący się Henryk zawiera kolejne małżeństwa z nadzieją na doczekanie się licznego potomstwa. Tym razem żeni się z Anną Kliwijską, ale i ona nie zagrzeje długo miejsca na dworze. Do zajęcia jej stołka przymierza się kolejna kandydatka...
Błazen królowej- król w końcu zakończył żywot, jego następca jest słabym władcą, po koronę chętnie sięgnęłyby obie jego córki: Maria i Elżbieta. 
Kochanek dziewicy- czasy po objęciu władzy przez Elżbietę. Dwór podczas jej długiego panowania.
Co prawda opisem fabuły bym tego nie nazwała (nie chciałam tworzyć mini-recenzji), ale da się dzięki powyższym informacjom osadzić wszystkie książki w czasie. Oprócz tego mamy jeszcze Czerwoną królową, pewnego rodzaju prequel, czyli historię dojścia do władzy dynastii Tudorów. Istnieje jeszcze jedna książka, zamykająca sagę tudorowską, ale mam wrażenie, że nie ukazała się ona jeszcze na naszym rynku wydawniczym. Jej angielski tytuł to: The Other Queen i jest opowieścią o Marii królowej Szkotów i Elizabeth Talbot.


Niestety ja również czytam całą serię w kolejności przypadkowej zależnie od tego, która część mi akurat wpadnie w ręce. Ale tli się we mnie nadzieja, że kiedyś będę mieć czas i możliwość przeczytać ją tak żeby stanowiła jedną całość.

piątek, 3 sierpnia 2012

W służbie u Vermeera. "Dziewczyna z perłą"


Rzadko zdarza mi się obejrzeć ekranizację przed przeczytaniem książki. Tak było właśnie tym razem. Dodatkowo film okazał się być mało interesujący. Zanim dałam szansę zatrzeć przykre wrażenie książce minęło sporo czasu. I muszę z przykrością stwierdzić, że książka mnie również zbytnio nie porwała.

Główną bohaterką Dziewczyny z perłą jest Griet. Poznajemy ją kiedy w wieku lat siedemnastu jest zmuszona podjąć służbę u rodziny Vermeera. Już od pierwszego dnia zyskuje sobie wrogów w postaci pani domu i jednej z córek. Przez caly pobyt Griet w tym domu dziewczynka będzie się starała uprzykrzyć jej życie.

Cała fabuła powieści jest spokojna i senna, podobnie jak spokojne i senne jest miasteczko, w którym akcja się dzieje. Delft to niewielka mieścina położona kilkanaście kilometrów od Rotterdamu i będąca dla mieszkańców całym światem. Griet chodzi na targ, robi pranie, sprząta, staje się obiektem uczuć syna rzeźnika i wszystko to budzi w niej tyle samo emocji. Trochę więcej przejawia ich w kontatkatch ze "swoim panem" jak określa Vermeera. Kiedy ten zleca jej ucieranie farb widać jej ożywienie i strach przed tym, że ktoś dowie się o jej nowych obowiązkach. Swoją drogą nie do końca rozumiałam czemu to zajęcie było aż tak starannie ukrywane. Z jednej strony chodziło zapewne o zazdrość żony Vermeera, ale przecież mógł on to przedstawić jako kolejne zadanie zlecone służącej.



Muszę przyznać, że pomimo licznych zachwytów nad skiążką z jakimi się spotkałam, mnie ona w żaden sposób nie zafascynowała. Owszem czytało się ją całkiem przyjemnie, ale czegoś mi w niej brakowało. W moich oczach nie ratuje jej nawet pierwszoosobowa narracja, która miała sprawić, że opowieść stałaby się bardziej osobista. Możliwe, że to ona wpłynęła na mój niezbyt pozytywny osąd. W końcu jeżeli historię poznajemy z ust głównej bohaterki możemy spodziewać się zdecydowanie większego ładunku emocjonalnego niż w przypadku narratora stojącego z boku.

Jendak nie chciałabym skreślać tej książki tak całkiem. Tracy Chevalier ukazuje w niej całkiem interesujący obraz siedemnastowiecznej Holandii. Pozwala nam również zajrzeć do domu wielkiego artysty i zaobserwować warunki w jakich tworzył i środowisko, które go otaczało.

Dziewczyna z perłą nie jest pierwszą powieścią napisaną przez Tracy Chevalier, ale na pewno najsłynniejszą. Debiut pisarski autorki miał miejsce dwa lata wcześniej, w 1997 roku. Wtedy została wydana Błękitna sukienka. Od tego czasu, w miarę regularnie, ukazują się kolejne jej książki.

Po raz kolejny mam problem z tym komu polecić czytaną przeze mnie powieść. Z jednej strony nie zyskała ona mojego uznania, z drugiej budzi zachwyty czytelników. Osobiście polecę ją tylko miłośnikom gatunku. Tym, którzy przeczytają każdą książkę historyczną niezależnie od jej treści. A ja może w przyszłości dam jeszcze jedną szansę autorce.



Obraz, który stał się inspiracją. Jan Vermeer, Dziewczyna z perłą, ok. 1664 r.