Miał być drugi Stieg Larsson...tyle, że lepszy. Było ogromne rozczarowanie.
Małym miasteczkiem na południu Szwecji wstrząsa brutalne morderstwo. Ofiarą jest para staruszków: Singe i Herman, która została zastrzelona w swoim domu. Ta zbrodnia zmusza do powrotu Konrada, ich adopcyjnego syna. Jest to jego pierwsza wizyta w rodzinnej miejscowości od 30 lat, a także pierwsze od tego czasu spotkanie z przyrodnim bratem- Klasem.
I tak naprawdę od tego momentu zagłębiamy się wraz z bohaterem w senną i powolną atmosferę niewielkiej miejscowości. Miejsca, w którym nie dzieje się absolutnie nic. To wrażenie potęguje jeszcze, wspominany na co drugiej stronie, upał nie zachęcający do wychodzenia z domu. Momentami miałam wrażenie, że znajduję się na skwarnej pustyni gdzie pogoda doprowadziła do wyginięcia ostatniej formy życia i pozbawiła świat kolorów.
Konrad przechadza się wymarłymi uliczkami, prowadzi nic nie znaczące pogawędki i czeka jak potoczy się śledztwo, w którym znajduje się na czele listy podejrzanych. Próbuje jednocześnie dowiedzieć się co się stało z jego biologiczną matką. Ta senna teraźniejszość przerywana jest migawkami z dzieciństwa i młodości bohatera. Migawkami, które tylko częściowo znajdują uzasadnienie w fabule.
Niestety, Pokuta nie obroniła się w moich oczach nawet dość ciekawym i niespodziewanym zakończeniem. Te kilka interesujących stron to zdecydowanie za mało na uzyskanie pochlebnej opinii. Szczególnie, że ciągnącej się fabuły nie usprawiedliwia nawet kreacja bohaterów. Zarówno Konrad jak i pozostałe postacie są pozbawione cech indywidualnych, charakterystycznych elementów, które utkwiłyby mi w pamięci. Troszkę wyróżnia się na tym tle: Palander, lokalny dziennikarz, wprowadzający do książki trochę kolorytu.
To co jeszcze uderzało mnie podczas lektury to wszechobecna beznadzieja i patologia. Przez całą powieść nie pojawia się chyba żaden pozytywny motyw, żadna nieskrzywdzona przez los osoba, co sprawia, że książka jest ponura. Irytowała mnie również pewna "biologiczność". Rozumiem, że nic co ludzkie nie jest nam obce, ale czy bohaterowie muszą co chwila pierdzieć, bekać, pluć i bluźnić?
Zastanawiającą mnie rzeczą, nie tylko przy lekturze Pokuty, ale i wcześniej podczas czytania pierwszej części Millenium były wszechobecne odniesienie do faszyzmu, nacjonalizmu i walkach Szwedów po stronie Hitlera podczas II wojny. Przyznam, że poczułam się zaintrygowana tym motywem. Nie wiem czy wynika on z tego, że aktualnie Szwecja jest na etapie "rozliczania się z historią" czy też pobudki są jakieś inne. Jakby ktoś z Was znał odpowiedź to chętnie zostanę uświadomiona.
Przez ponad 20 lat swojej kariery pisarskiej Olle Lonnaeus tworzył artykuły o sytuacji politycznej w Szwecji, Europie i na Bliskim Wschodzie. Zajmował się przede wszystkim problematyką społeczną. Pokuta jest jego pierwszą powieścią. Książka została doceniona przez Szwedzką Akademię Pisarzy Kryminałów i przyznano jej tytuł najlepszego debiutu pisarskiego roku.
Jak można było zauważyć mnie książka do gustu nie przypadła. Dlatego nie będę polecać jej absolutnie nikomu.
Książkę zgłaszam do wyzwania: Z literą w tle.