Zawsze wydawało mi się, że powieść pisana, i publikowana, w odcinkach to formuła, która lata świetności ma już za sobą. Kojarzy mi się ona raczej z dziełami końca XIX i początków XX w. Jednak Alexander McCall Smith udowodnił, że nie jest to forma przebrzmiała.
44 Scotland Street to krótkie opowiastki z życia mieszkańców jednej z kamienic znajdującej się w artystycznej dzielnicy Edynburga. Parter zamieszkują Irene, jej mąż i pięcioletni syn Bertie. Chłopiec jest przez matkę kreowany na genialne dziecko grające na saksofonie, mówiące po włosku i nierozumiane przez przedszkolną opiekunkę, która zna się tylko na dzieciach przeciętnych. Sam malec właśnie dojrzewa do buntu przeciw wszystkim obowiązkom i zajęciom dodatkowym. Jego zachowanie sprawia, że Irene uznaje za jedyne rozwiązanie psychoterapię...
Mieszkanie nad nimi wynajmuje dwójka młodych ludzi. Bruce, absolutnie narcystyczny pracownik branży nieruchomości i nowa lokatorka: Pat robiąca sobie właśnie drugi rok przerwy przed studiami i poszukująca własnego miejsca w życiu.
Oprócz nich poznajemy także najstarszą z mieszkanek kamienicy, Domenicę Macdonald. Kobietę nietuzinkową, ironicznie komentującą zachowanie pozostałych lokatorów. W pewien sposób jej postać spaja całą fabułę. Zaprzyjaźnia się ona z Pat, przedstawia jej kolejnych ludzi, udziela rad dotyczących pracy i zachowania. Jest ona też zdecydowanie najbarwniejszą postacią całej powieści. No może jeszcze może z nią pod tym względem konkurować pies pijący piwo i puszczający oczko do ładnych dziewczyn.
Tym co łączy losy prawie wszystkich bohaterów, oczywiście oprócz adresu, jest tajemniczy obraz- własność galerii, w której pracuje Pat. Nie wiadomo kto go namalował, ale wydaje się, że jest on dużo warty. Dlatego po włamaniu w galerii dziewczyna zabiera go do domu, skąd przypadkiem trafia on na bal Stowarzyszenia Konserwatystów Południowego Edynburga. Jego zaginięcie/poszukiwania/próba wyceny spaja fabułę, sprawia, że nie jest ona tylko historyjkami o obcych sobie ludziach.
Muszę przyznać, że galeria ludzkich charakterów stworzona przez autora jest bardzo różnorodna. Począwszy od postaci Bruce'a i Irene, które znielubiłam już po pierwszym kontakcie, poprzez Pat i jej szefa Matthew, których miałam ochotę popchnąć żeby w końcu zrobili coś ze swoim życiem i przestali być tak niesamowicie bierni, aż do Domenici i Dużej Lou, przy których nie sposób było się nie uśmiechnąć.
Tak samo jak uśmiech budziły niektóre z opisywanych perypetii. W końcu uroczysty bal na sześć osób nie jest to rzecz spotykana powszechnie. Jednak były też momenty, w których lektura mnie nie porywała. Tak jak obiecuje okładka książka jest niesłychanie ciepła i pozytywna, ale chwilami aż za bardzo.
Alexander McCall Smith zasłynął jako autor serii Kobieca Agencja Detektywistyczna nr 1., a także książek dla dzieci. Miasto, które pokazuje nam w 44 Scotland Street jest miastem, w którym on mieszka i pracuje. Stąd też może emocjonalne opisy niektórych miejsc. Zajmuje się nie tylko literaturą, ale również muzyką, teatrem czy podróżami.
Polecam 44 Scotland Street jako część zimowego zestawu składającego się z kubka z gorącą herbatą/ kakaem i ciepłego koca.
Książkę zgłaszam do wyzwania "Z literą w tle"
Alexander McCall Smith zasłynął jako autor serii Kobieca Agencja Detektywistyczna nr 1., a także książek dla dzieci. Miasto, które pokazuje nam w 44 Scotland Street jest miastem, w którym on mieszka i pracuje. Stąd też może emocjonalne opisy niektórych miejsc. Zajmuje się nie tylko literaturą, ale również muzyką, teatrem czy podróżami.
Polecam 44 Scotland Street jako część zimowego zestawu składającego się z kubka z gorącą herbatą/ kakaem i ciepłego koca.
Książkę zgłaszam do wyzwania "Z literą w tle"