Co prawda historia już dość dawno zrehabilitowała postać Lukrecji, ale w dalszym ciągu kojarzy nam się ona przede wszystkim z morderczynią. John Faunce pokazuje nam inne jej oblicze.
Narratorką książki jest sama Lukrecja. Dożyła już ona sędziwego wieku i postanawia spisać swoje wspomnienia, aby potomni nie zapamiętali jej tylko w sposób przedstawiany przez legendy. Z jej pamiętnika wyłania nam się postać zaskakująca. Na początku jest to wrażliwa dziewczyna, której sielskie życie z kochającą rodziną zostało przerwane przez dzwony oznajmiające wybór Rodriga na papieża. Później mamy do czynienia z marzącą o miłości nastolatką, która podporządkowuje się woli ojca i brata i zawiera kolejne małżeństwa. Co dziwne w każdym z nich odnajduje szczęście i każdego z mężów darzy uczuciem.
W ogóle powieść do najprzyjemniejszych w odbiorze się nie zalicza. Autor funduje nam długie, i nie zawsze barwne, opisy przyrody, malowideł, procesji. Wszystko jest takie niesłychanie spowolnione. Zarówno Rzymowi jak i Borgiom brakuje południowego charakteru.
Można przypuszczać, że poczułam się rozczarowana ukazaniem innej niż zazwyczaj historii Lukrecji i stąd moje negatywne wrażenia. Jednak już, recenzowane przeze mnie jakiś czas temu, Grzechy rodu Borgiów odmitologizowywały tę postać jednocześnie przypadając mi do gustu, zaś Lukrecja Borgia po prostu mnie nudziła.
Książka ta jest debiutem pisarskim aktora i reżysera, Johna Faunce'a. Mam wrażenie, że jest to również jedyna napisana przez niego powieść. Nie udało mi się znaleźć żadnych informacji mówiących w jakim stopniu opierał się on na źródłach, a w jakim, pełen egzaltacji, pamiętnik Lukrecji jest jego wymysłem. A szkoda.
Zdecydowanie nie będę polecać Lukrecji Borgii. Odradzać też nie gdyż może komuś się spodoba. Myślę jednak, że nie należy od niej zaczynać literackiej znajomości z rodziną Borgiów.
Książkę zgłaszam do wyzwania: Czytamy książki historyczne.
Książkę zgłaszam do wyzwania: Czytamy książki historyczne.
Bo to trzeba mieć dar do przedstawienia nudnych postaci. Mnie się bardzo podobała "Rodzina Borgiów" Mario Puzo, serial emitowany obecnie również jest doskonały, "Grzechy..." nadal czekają na półce, ale z pewnością się doczekają. "Lukrecji Borgii" czytać nie będę, skoro piszesz, że bohaterka Cię nudziła, to ja pewnie zrezygnowałabym w połowie książki z jej czytania, bohaterka musi mnie intrygować, mogę jej nienawidzić albo uwielbiać, ale nie może być szara, nijaka i neutralna.
OdpowiedzUsuńDla mnie była taka "nie wierzcie w to co o mnie mówią, jestem dobra, kocham tęcze i kucyki". Nie miała w sobie żadnej iskry.
Usuń"Rodziny Borgiów" nie czytałam, ale skoro polecasz to sięgnę, z serialem mi zawsze nie po drodze, a jak zaczęłam film pełnometrażowy oglądać to się wystraszyłam i wyłączyłam :)
Czytałam za to jeszcze kiedyś "Poślubioną Borgii". Samej treści nie pamiętam, ale pamiętam, że mi się podobała :)
Moze gdy będę miała wolną chwilę ;)
OdpowiedzUsuńMoże Tobie się spodoba
UsuńDobrze wiedzieć czego unikać :) Lubię książki niespieszne z wolno sunącą akcją, ale tylko wtedy, gdy są ciekawie poprowadzone i ten leniwy klimat nie nuży. Z tego co piszesz wynika jednak, że "Lukrecja Borgia" do nich nie należy. Odpuszczę sobie w takim razie lekturę. Pozdrawiam! :)
OdpowiedzUsuńMiałam wrażenie, że autor dużo pewniej czuje się w opisach przyrody niż w konstruowaniu fabuły i niestety opisy zdominowały tę książkę.
UsuńWidze, ze moge sobie darowac uganianie sie za ta ksiazke. Nie wykluczam, ze przeczytam w przyszlosci, jesli ksiazka jakos cudownie trafi w moje rece.
OdpowiedzUsuńZdecydowanie- są lepsze książki, za którymi można się pouganiać. Nawet z tej tematyki jest kilka lepszych.
UsuńTrzeba mimo wszystko przeczytać, zawsze to własne zdanie
OdpowiedzUsuń