Dziś kolejna "tucząca" powieść. Taka, która powoduje w czytelniku nagłą chęć zaprzyjaźnienia się z lodówką. Lub też przeprowadzenia się do Włoch skąd pochodzi większość potraw, o których jest mowa w Kawalerach Angeliny.
Wszystko zaczęło się od lazanii ofiarowanej sąsiadce. Kiedy umarł jej mąż, Angelina zabijała smutek przygotowując takie ilości jedzenia, że jedynym ratunkiem przed zmarnowaniem było rozdanie go mieszkańcom okolicy. W ten sposób do, mieszkającej na przeciwko, Dottie trafiła właśnie lazania. Kilka dni później do drzwi Angeliny zapukał brat Dottie z nietypową propozycją: sześć dni w tygodniu, oczywiście za odpowiednią zapłatą, będzie mu ona przygotowywała śniadania i kolacje. Młoda wdowa dostrzegła w tym pomyśle nie tylko sposób na realizacje swojej pasji, ale również ratunek dla swoich finansów.
Już po kilku dniach przy stole w salonie Angeliny zasiadał nie jeden a siedmiu kawalerów, spragnionych nie tylko doznań kulinarnych ale i towarzystwa. Pomimo ogromnych różnic wiekowych, w doświadczeniu czy trybie życia z każdym kolejnym dniem panowie stają się coraz bliżsi żeby pod koniec poczuć się jak rodzina. Urocze było przyglądanie się jak każdy z nich, na swój sposób, starał się zatroszczyć o Angelinę, zdjąć z jej głowy troski czy pomóc jej zapomnieć o żałobie.
Oczywiście czym byłaby taka książka bez miłości? W końcu nie po to autor umieszcza przy jednym stole siedmiu kawalerów, żeby nie pojawiły się żadne gorące uczucia. Muszę jednak przyznać, że wszystko to przedstawione było w sposób bardzo wyważony. Angelina powoli radzi sobie ze swoim smutkiem, zaczyna myśleć o przyszłości bez ukochanego męża także nie ma tu miejsca na gorący romans. Jest za to dużo innych, pozytywnych emocji.
Kawalerowie Angeliny. Opowieść z włoskiej kuchni to pierwsza tego typu książka napisana przez Briana O'Reilly. Do tej pory współpracował on przy tworzeniu książek kucharskich, zajmował się też produkcją programów dla kanału Food Network. Jego kulinarnym wsparciem jest jego żona, Virginia, z wykształcenia kucharz. To ona jest autorką zamieszczonych w książce przepisów.
Trzeba przyznać, że receptur kuchni włoskiej zamieszczono w książce całkiem sporo. Stanowią one przerywnik między poszczególnymi rozdziałami czy podrozdziałami. Zostały wyróżnione stronami ozdobionymi bordiurą dzięki czemu łatwiej jest je odnaleźć.
Kawalerowie Angeliny. Opowieści z włoskiej kuchni to książka pachnąca świeżo pieczonym chlebem, zerwanymi przed chwilą ziołami i pysznymi słodkościami. Zdecydowanie polecam. Uprzedzam jednak, że za ewentualne dodatkowe kilogramy odpowiedzialności nie biorę!
Książkę zgłaszam do wyzwania: Z literą w tle.
Książkę zgłaszam do wyzwania: Z literą w tle.
Ostantio była moda na książki z wątkiem miłosnym i jedzeniowym zwłaszcza włoskim. Tak czytałam Szkołę gotowania pod Amorem i Szkołę niezbędnych składników. Kawalerowie tak jak się spodziewałam są w podobnym smacznym klimacie, jak będę mieć okazję to przeczytam:)
OdpowiedzUsuńSzkołę gotowania kończę właśnie :) To chyba wina zimy- człowiek czyta i tyje. To z tego gatunku polecam jeszcze Afrodyzjak i Herbaciarnie Madeline. A ja będę szukać Szkoły niezbędnych składników :)
UsuńZ chęcią bym sięgnęła po tę książkę :) Takie klimaty (smaki) jak najbardziej dla mnie :)
OdpowiedzUsuńW takim razie polecam zarówno ją, jak i te wymienione ciut wyżej :)
UsuńSmakowita recenzja :)
OdpowiedzUsuń