Co zrobić z młodszymi córkami, dla których nie ma posagu? A z kalekami, z którymi nikt nie chce się ożenić? Albo z młodą wdową czy sierotą z dobrej rodziny? Renesansowa Italia (i zapewne nie tylko ona) znalazła rozwiązanie tego problemu. Wszystkie te kobiety zamykane były w klasztorach.
Znajdujący się w Ferrarze, klasztor św. Katarzyny nie jest pod tym względem wyjątkowy. W jego murach znalazły schronienie zarówno niewiasty czujące powołanie, jak i te, które były w jakiś sposób niewygodne dla społeczeństwa. Tych drugich jest zdecydowanie więcej. Niektóre z nich akceptują swoją sytuację, a w pewnym momencie zaczynają ją doceniać dostrzegając, że zakonne życie niesie ze sobą zdecydowanie więcej wolności niż przysługuje kobietom na zewnątrz. Taki los stał się udziałem infirmierki- siostry Zuany. Była ona córką znanego lekarza i wykładowcy, człowieka, który nie bał się eksperymentować z nowymi terapiami, i który uczył ją swojego fachu. Po jego śmierci trafiła do św. Katarzyny gdzie, po pewnym czasie, odkryła iż może leczyć i przygotowywać medykamenty, czego absolutnie nie mogłaby czynić poza klasztorem. Zuana staje się symbolem kobiet, które zaakceptowały swój los i odnalazły się w nowym świecie.
Zdecydowanie inaczej jest w przypadku nowicjuszki Serafiny. Na wolności zostawiła ona ukochanego, na ślub z którym ojciec nie wyraził zgody. Jej posagiem wniesionym do zgromadzenia miał być, między innymi, piękny głos. Niestety początkowo dziewczyna używa go tylko do wyrażania rozpaczy, zaś później milknie całkowicie. Jedyną, która do niej dociera jest Zuana. Od pierwszego momentu losy obu kobiet zostają nierozerwalnie splecione.
Święte serca ukazują klasztor w trudnym dla niego czasie. Nasilają się wewnętrzne walki pomiędzy przedstawicielkami znaczących rodów, ścierają się stronnictwa cieszące się z posiadanych wolności oraz to, które chciałoby życie zakonne sprowadzić do postu i umartwień. Zresztą tego od zakonnic oczekują biskupi postanowieniami soboru trydenckiego wprowadzający zaostrzenia reguły klasztorów żeńskich. Dodatkowo ożywa sprawa przebywającej wśród murów "świętej niewiasty"- starszej siostry, której udziałem w młodości były objawienia i stygmaty. Wykazuje ona zainteresowanie nowicjuszką przez co zakonnice zaczynają dopatrywać się w nowo przybyłej specjalnych łask. Zaś sama Serafina prowadzi ryzykowną grę, pełną kłamstw i udawania, a której efektem ma być ucieczka na wolność.
Muszę przyznać, że Święta serca były książką intrygującą. Autorka potrafiła zaskoczyć mnie w najmniej spodziewanym momencie. Były też dla mnie książką niesłychanie spokojną i płynącą leniwie. Jednak to co było zarzutem w wypadku Kurtyzany z Wenecji tutaj miało swoje uzasadnienie. Dzięki temu brakowi pośpiechu czytelnik wtapia się w senną atmosferę klasztoru, a chwile, w których odkrywa, że wcale taki spokojny on nie jest są dla niego zaskoczeniem.
Święta serca chwyciły mnie za serce jako powieść przedstawiająca losy kobiety w nowożytnych Włoszech. Ukazywały one przeróżne możliwości, lub ich brak. Patrząc pod kątem socjologicznym była to lektura zdecydowanie ciekawa. Niestety sama fabuła już wciągała mniej. Choć nie mogę powiedzieć, żeby nudziła. Zdecydowanie jednak na razie dam sobie spokój z kolejnymi powieściami Sarah Dunant.
Książkę zgłaszam do wyzwania: Czytamy książki historyczne
Przy okazji spytam: Jak Wam się podoba nowy wystrój bloga?
Zdecydowanie inaczej jest w przypadku nowicjuszki Serafiny. Na wolności zostawiła ona ukochanego, na ślub z którym ojciec nie wyraził zgody. Jej posagiem wniesionym do zgromadzenia miał być, między innymi, piękny głos. Niestety początkowo dziewczyna używa go tylko do wyrażania rozpaczy, zaś później milknie całkowicie. Jedyną, która do niej dociera jest Zuana. Od pierwszego momentu losy obu kobiet zostają nierozerwalnie splecione.
Święte serca ukazują klasztor w trudnym dla niego czasie. Nasilają się wewnętrzne walki pomiędzy przedstawicielkami znaczących rodów, ścierają się stronnictwa cieszące się z posiadanych wolności oraz to, które chciałoby życie zakonne sprowadzić do postu i umartwień. Zresztą tego od zakonnic oczekują biskupi postanowieniami soboru trydenckiego wprowadzający zaostrzenia reguły klasztorów żeńskich. Dodatkowo ożywa sprawa przebywającej wśród murów "świętej niewiasty"- starszej siostry, której udziałem w młodości były objawienia i stygmaty. Wykazuje ona zainteresowanie nowicjuszką przez co zakonnice zaczynają dopatrywać się w nowo przybyłej specjalnych łask. Zaś sama Serafina prowadzi ryzykowną grę, pełną kłamstw i udawania, a której efektem ma być ucieczka na wolność.
Muszę przyznać, że Święta serca były książką intrygującą. Autorka potrafiła zaskoczyć mnie w najmniej spodziewanym momencie. Były też dla mnie książką niesłychanie spokojną i płynącą leniwie. Jednak to co było zarzutem w wypadku Kurtyzany z Wenecji tutaj miało swoje uzasadnienie. Dzięki temu brakowi pośpiechu czytelnik wtapia się w senną atmosferę klasztoru, a chwile, w których odkrywa, że wcale taki spokojny on nie jest są dla niego zaskoczeniem.
Święta serca chwyciły mnie za serce jako powieść przedstawiająca losy kobiety w nowożytnych Włoszech. Ukazywały one przeróżne możliwości, lub ich brak. Patrząc pod kątem socjologicznym była to lektura zdecydowanie ciekawa. Niestety sama fabuła już wciągała mniej. Choć nie mogę powiedzieć, żeby nudziła. Zdecydowanie jednak na razie dam sobie spokój z kolejnymi powieściami Sarah Dunant.
Książkę zgłaszam do wyzwania: Czytamy książki historyczne
Przy okazji spytam: Jak Wam się podoba nowy wystrój bloga?
Kusząca recenzja :) Wystrój nastrojowy :)
OdpowiedzUsuńWbrew często recenzowanym przeze mnie, dość krwawym powieściom, gdzieś w środku mam romantyczną duszę. Od dawna mi się taki wystój marzył :)
UsuńLubię takie książki, poza tym ta ma piękną okładkę - będę miała ją na oku :)
OdpowiedzUsuńMnie też skusiła okładką. Ale jednak to nie było to czego się spodziewałam.
UsuńSzata graficzna bloga piękna, jednak zrecenzowana przez Ciebie książka raczej nie dla mnie. Wybieram pozycje, w których dużo się dzieje.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :)
:)
UsuńW tej niby dzieje się sporo ale bardzo pooowoli. Także namawiać na nią nie będę.
Lubię powieści w stylu tej, którą zrecenzowałaś, dlatego myślę, że skuszę się na nią.
OdpowiedzUsuńUważam, że zmiany na blogu są baaaardzo pozytywne! :)