Książka, o której chcę Wam dzisiaj opowiedzieć może być dla Was zaskoczeniem jeśli chodzi o tematykę. W końcu przez półtora roku prowadzenia blogu ani razu nie pisałam o żadnej publikacji dotyczącej II wojny światowej. Ja po prostu takich książek nie czytam (jak na historyka jest to dość nietypowe wyznanie, ale jednak). Nie dlatego, że są zbyt brutalne, opowiadają o ogromnym okrucieństwie czy ludzkim zezwierzęceniu. Uważam jednak, że jest ich zbyt dużo i irytuje mnie sprowadzanie historii Polski do kilku tragicznych lat. I żeby nie było: uważam, że powinno się o nich mówić/pisać, a przede wszystkim pamiętać, ale kiedy w księgarni widzę działy "Historia Polski", "Historia Europy" i "II wojna" (przy czym często ten ostatni bywa największy) to mam wrażenie, że zatraciliśmy proporcje.
Po tym wstępie pewnie zastanawiacie się skąd w takim razie na blogu recenzja wojennej opowieści. Obrońcy dzieł sztuki. Alianci na tropie skradzionych arcydzieł to książka niezwykła. Ruchy wojsk i toczone walki są w niej tylko tłem do gawędy o ludziach, o których na długie lata świat zapomniał. Chodzi tu o żołnierzy Sekcji Zabytków, Dzieł Sztuki i Archiwów.
Jednostka ta, działająca w terenie od 1943 r., w momencie zakończenia wojny liczyła sobie ok. 60 członków rozsianych po wszystkich frontach. Była to absurdalna wręcz liczba w stosunku do zadań, które przed nimi postawiono, czyli odnajdowania zagrabionych przez hitlerowców dzieł, odnajdywania ich właścicieli, dbania żeby były przechowywane w bezpiecznych warunkach i nie uległy zniszczeniu. Sekcja ta miała pod swoją opieką nie tylko obrazy czy rzeźby, ale także architekturę i wszelkie dokumenty, zarówno te historyczne jak i te, które mogły być potrzebne do powojennych rozliczeń.
Jednostka ta, działająca w terenie od 1943 r., w momencie zakończenia wojny liczyła sobie ok. 60 członków rozsianych po wszystkich frontach. Była to absurdalna wręcz liczba w stosunku do zadań, które przed nimi postawiono, czyli odnajdowania zagrabionych przez hitlerowców dzieł, odnajdywania ich właścicieli, dbania żeby były przechowywane w bezpiecznych warunkach i nie uległy zniszczeniu. Sekcja ta miała pod swoją opieką nie tylko obrazy czy rzeźby, ale także architekturę i wszelkie dokumenty, zarówno te historyczne jak i te, które mogły być potrzebne do powojennych rozliczeń.
W swojej książce Edsel i Witter skupiają się na froncie zachodnim i 15 działających tam oficerach. Choć momentami słowo "działających" bardzo nie przystawało do sytuacji. Autorzy opisują sytuację ludzi, którzy zostali wysłani na front bez samochodów, sprzętu fotograficznego, łącznościowego czy jakiegokolwiek innego, niezbędnego w tych okolicznościach.
Oficerowie, którzy są bohaterami Obrońców dzieł sztuki dostają się do kolejnych miejsc łapiąc na stopa wojskowe furgonetki, jadące w przybliżonym kierunku, czasem błąkają się bez przydziału odsyłani z miejsca na miejsce. Nie mają żadnej władzy, a jedynie mogą próbować wpłynąć na dowódców armii czy starać się wyprosić choćby dwóch żołnierzy, którzy mogliby trzymać straż przy kolejnym odkrytym repozytorium. Przede wszystkim zaś nie znajdują zrozumienia. W świecie, gdzie giną narody i kończy się znana ludziom cywilizacja, oni chcą ratować obrazy i budynki. Na szczęście z biegiem czasu znaleźli zrozumienie.
Oficerowie, którzy są bohaterami Obrońców dzieł sztuki dostają się do kolejnych miejsc łapiąc na stopa wojskowe furgonetki, jadące w przybliżonym kierunku, czasem błąkają się bez przydziału odsyłani z miejsca na miejsce. Nie mają żadnej władzy, a jedynie mogą próbować wpłynąć na dowódców armii czy starać się wyprosić choćby dwóch żołnierzy, którzy mogliby trzymać straż przy kolejnym odkrytym repozytorium. Przede wszystkim zaś nie znajdują zrozumienia. W świecie, gdzie giną narody i kończy się znana ludziom cywilizacja, oni chcą ratować obrazy i budynki. Na szczęście z biegiem czasu znaleźli zrozumienie.
Obrońcy dzieł sztuki to historia grupki pasjonatów, która dla idei ryzykowała swoje życie. Książka napisana została w oparciu o liczne dokumenty. Autorom udało się także porozmawiać z kilkoma obrońcami, których opowieść pozwoliła wyjść poza suche fakty zamieszczone w aktach.
Książka ta nie jest naukowym opracowaniem naszpikowanym trudną terminologią i usypiającym czytelnika już po kilku stronach. Autorzy pokazują nie tylko ruchy wojsk i przenoszenie dzieł sztuki, ale sprawiają, że ich bohaterowie ożywiają, a książkę czyta się z zapartym tchem jak doskonałą powieść sensacyjną. Cała historia ubogacona została licznymi zdjęciami, które pokazują nam jak wyglądała Europa w końcu wojny, a także zabierają do podziemnych kopalni tajnych składów gdzie przechowywane były dzieła sztuki.
Robert M. Edsel jest biznesmenem, którego podróż do Florencji skłoniła do rozważań nad losem zabytków sztuki podczas wojny. W 2000 r. rozpoczął poszukiwanie odpowiedzi na to pytanie. Tak powstała jego pierwsza książka Rescuing Da Vinci. Obrońcy dzieł sztuki to efekt kontynuowania przez niego badań. W kolejnych odkryciach pomaga mu, założona przez niego Fundacja Obrońców Zabytków dla Ochrony Sztuki, której zadaniem jest zbieranie informacji o obrońcach zabytków działających w 13, pogrążonych w wojnie, krajach. Fundacja kontynuuje ich prace- odnajduje zrabowane dzieła i oddaje prawomocnym właścicielom.
Z kolei Bret Witter jest autorem kilku bestsellerów znajdujących się na liście Times'a. Z tego co się zorientowałam jego udział w powstawaniu Obrońców dzieł sztuki ograniczył się jedynie do pomocy w pisaniu.
O tym jak bardzo książka ta porusza wyobraźnię najlepiej świadczy fakt, że 18 grudnia do kin wejdzie jej ekranizacja zrealizowana przez George'a Clooney'a. Film będzie nosił tytuł The Monuments Men, ale niestety data polskiej premiery (o ile taka będzie) jest nieznana.
W związku z tym, pozostaje mi jedynie czekać na, zapowiadaną we wstępie, książkę o działalności obrońców zabytków na froncie wschodnim. Do tego czasu oddam się marzeniom o odnalezieniu Bursztynowej Komnaty.
Za możliwość przeczytania książki dziękuję Grupie Wydawniczej Publicat
Książka ta nie jest naukowym opracowaniem naszpikowanym trudną terminologią i usypiającym czytelnika już po kilku stronach. Autorzy pokazują nie tylko ruchy wojsk i przenoszenie dzieł sztuki, ale sprawiają, że ich bohaterowie ożywiają, a książkę czyta się z zapartym tchem jak doskonałą powieść sensacyjną. Cała historia ubogacona została licznymi zdjęciami, które pokazują nam jak wyglądała Europa w końcu wojny, a także zabierają do podziemnych kopalni tajnych składów gdzie przechowywane były dzieła sztuki.
Robert M. Edsel jest biznesmenem, którego podróż do Florencji skłoniła do rozważań nad losem zabytków sztuki podczas wojny. W 2000 r. rozpoczął poszukiwanie odpowiedzi na to pytanie. Tak powstała jego pierwsza książka Rescuing Da Vinci. Obrońcy dzieł sztuki to efekt kontynuowania przez niego badań. W kolejnych odkryciach pomaga mu, założona przez niego Fundacja Obrońców Zabytków dla Ochrony Sztuki, której zadaniem jest zbieranie informacji o obrońcach zabytków działających w 13, pogrążonych w wojnie, krajach. Fundacja kontynuuje ich prace- odnajduje zrabowane dzieła i oddaje prawomocnym właścicielom.
Z kolei Bret Witter jest autorem kilku bestsellerów znajdujących się na liście Times'a. Z tego co się zorientowałam jego udział w powstawaniu Obrońców dzieł sztuki ograniczył się jedynie do pomocy w pisaniu.
O tym jak bardzo książka ta porusza wyobraźnię najlepiej świadczy fakt, że 18 grudnia do kin wejdzie jej ekranizacja zrealizowana przez George'a Clooney'a. Film będzie nosił tytuł The Monuments Men, ale niestety data polskiej premiery (o ile taka będzie) jest nieznana.
W związku z tym, pozostaje mi jedynie czekać na, zapowiadaną we wstępie, książkę o działalności obrońców zabytków na froncie wschodnim. Do tego czasu oddam się marzeniom o odnalezieniu Bursztynowej Komnaty.
Za możliwość przeczytania książki dziękuję Grupie Wydawniczej Publicat
Książkę zgłaszam do wyzwania: Nie tylko literatura piękna
Tak myślałam, że to świetna książka. Cała seria Wydawnictwa Dolnośląskiego jest doskonałą, ciekawie się czyta i dopracowana pod względem merytorycznym.
OdpowiedzUsuńZ jednej strony po "Obrońcach..." mam chęć na więcej, z drugiej literatura wojenna to dalej nie jest coś dla mnie. Chyba na razie odpuszczę. Ale jeśli pozostałe książki są tak dopracowane jak ta, to muszą być świetne.
UsuńŚwietny pomysł na książkę. Postaram się jak najszybciej za nią zabrać.
OdpowiedzUsuńWykonanie też świetne :) Polecam zdecydowanie
Usuń