Śluby innych ludzi to miała być kolejna, po Wilkach w modnych ciuszkach wypoczynkowa lektura. Spojrzałam na tytuł i okładkę i uznałam, że inna być nie może. Jednak była (czym jestem w dalszym ciągu zdziwiona).
Laurie pracuje jako fotograf ślubny. Od lat towarzyszy młodym parom w najszczęśliwszym dniu ich życia. Sama jednak nie zaznała szczęścia. Jej małżeństwo okazało się ogromną pomyłką i szybko zostało zakończone rozwodem. Od tego czasu Laurie pozostaje sama, poświęcając się całkowicie swojej pracy. Nie ma zamiaru zmieniać tego stanu aż do chwili kiedy na jednym ze ślubów zauważa nieproszonego gościa, mężczyznę którego widywała już na innych uroczystościach. Nie spodziewa się, że tajemniczy nieznajomy zamiesza w jej życiu.
Gdyby na tym poprzestać książka rzeczywiście miałaby szansę stać się kolejną romantyczną historią (komedią?), którą szybko się czyta i równie szybko zapomina. Jednak Noah Hawley dołożył do niej coś więcej. Laurie to nie tylko samotna rozwódka. To kobieta, która próbuje zrozumieć i pokazać miłość. A najlepszym dla niej środkiem wyrazu są fotografie. Dlatego też tworzy cykl zdjęć pokazujących różne stadia uczucia. Udaje się z aparatem na ślub, salę rozwodową, na zakupy ze szczęśliwą rodziną i z prześladowcą na szpiegowanie jego ofiary. Do swojego studia zaprasza wdowy, rozwodników, katów i "rozbijaczy małżeństw".
źródło |
Śluby innych ludzi to opowieść o dwóch zagubionych, nieszczęśliwych osobach. Zarówno Laurie, jak i Gilligan przeżyli stratę kogoś bliskiego, nie potrafią poradzić sobie z własnymi emocjami i stają się bezradni wobec tego co czują. To zdecydowanie nie jest radosna i bajkowa książka. Wręcz przeciwnie. Czytając ją, momentami miałam wrażenie, że dla bohaterów już jest za późno na szczęście, że są oni tak zastali w swoim smutku i samotności, że tej sytuacji nie da się zmienić. Lub że po prostu się do niej przyzwyczaili i nie chcą jej zmieniać.
źródło |
Jeśli macie ochotę na niezbyt cukierkową książkę o miłości, to zdecydowanie sięgnięcie po Śluby innych ludzi jest dobrym pomysłem.
Książkę zgłaszam do wyzwania: Grunt to okładka
Witam, masz może ochotę wziąć udział w zabawie pt"gatunkowy miesięcznik"? Jeżeli jesteś ciekawa na czym polega oraz jakie są zasady to serdecznie zapraszam :)
OdpowiedzUsuńhttp://przeczytane-slowa.blogspot.com/2014/03/gatunkowy-miesiecznik.html
Chyba mnie zachęciłaś do tej pozycji :)
OdpowiedzUsuńZachęcanie było moim celem :)
UsuńOkładka i tytuł sugerują lekką czytelniczą rozrywkę, a Ty tu takie rzeczy piszesz. W życiu by mnie nie zaciekawiła ale po Twojej recenzji jestem w stanie po nią sięgnąć.
OdpowiedzUsuńMnie też obie te rzeczy zmyliły. Ale w gruncie rzeczy nie żałuję lektury. Autor naprawdę zrobił kawał dobrej roboty pokazując przeróżne oblicza "miłości".
Usuń