Zauważyliście zapewne, że ostatnio często sięgam po babską literaturę. To efekt godzin spędzanych w lekarskiej poczekalni i faktu, że w tak niesprzyjającym środowisku, łatwiej czyta się jednak książki niezbyt skomplikowane. Tym razem jednak przesadziłam.
Birdie, bogata dziedziczka fortuny wyrosłej na hotelach i polach golfowych zakochała się w przystojnym aktorze, Deanie. A jako że zawsze zdobywa ona to, czego pragnie, za cel stawia sobie poderwanie go. Niestety Birdie jest znana z dwóch rzeczy: tego, że jest znana i absolutnego braku stylu (jej dziadek dołożyłby do tej listy głupotę, zaś asystentka zdzirowatość, ale o tym nie mówi się publicznie). Motywacja dziewczyny jest tak wielka, "przypadkiem" wjeżdża ona (kilkukrotnie) w samochód Deana. Może nie jest to najlepszy sposób zawierania znajomości, ale idący za radą swojego agenta chłopak, decyduje się na kilka randek. Birdie jest przekonana, że znalazła miłość. Zerwanie jest dla niej ogromnym zaskoczeniem i ciosem. Postanawia ratować swój związek.
źródło |
Do tego momentu miałam serdecznie dość Birdie. Jest ona jedną z tych bohaterek, których bardzo nie chciałabym spotkać w realnym życiu. Skrajnie egoistyczna osoba pod wpływem szoku ulega przemianie. Niby banał i szczyt naiwności, ale od tego momentu książkę czyta się zdecydowanie lepiej. I nie dlatego, że bohaterka robi się bardziej pozytywna, ale przede wszystkim dlatego, że fabuła wychodzi poza schemat "kocham Deana, zrobię wszystko by z nim być". Ośmielę się nawet stwierdzi, że Birdie zaczęła myśleć.
Czytając Oszaleć z miłości miałam ciągle przed oczami taką, stereotypową, bogatą "blondynkę" z amerykańskich, nieambitnych komedii. I właśnie, taka jak te komedie, jest ta książka. Niby zabawna, ale jak bohater nie przypadnie do gustu to całość raczej irytuje niż śmieszy. Mnie, niestety, Birdie irytowała. Szczególnie, że Manby bardzo usilnie się starał żeby nie wzbudziła ona ani jednego ciepłego uczucia. Do wszystkich wymienianych wcześniej przez mnie "zalet" bohaterki należy dorzucić jeszcze jej absolutnie okropne stroje (pieczołowicie opisywane przez autora), a także naiwność i brak stylu. Wszystko to sprawia, że nie czuję się zachęcona do sięgnięcia po kolejne powieści Chris Manby. Za to po takiej ilości "odmóżdżaczy" nie mogę się jakiejś "cięższej" książki doczekać. Oszaleć z miłości przeważyło szalę.
Książkę zgłaszam do wyzwań: Grunt to okładka, Od A do Z
źródło |
Książkę zgłaszam do wyzwań: Grunt to okładka, Od A do Z
Ja nie mogę czytać takich książek bo dostaję ataku śmiechu lub nagłego przypływu agresji.
OdpowiedzUsuńMnie ratowały. Trudno czytać coś poważniejszego jak nad głową stadko staruszek kłóci się o miejsce w kolejce :) Chociaż już się uodporniłam i zabieram ciut cięższą lekturę.
UsuńMnie chyba książka odrzuciłaby już samym tytułem i okładką; słodkie i urocze, aż podejrzane ;) Mam jak Franca, choć częściej jednak naiwni bohaterowie i głupawa fabuła wzbudzają agresję niż śmiech. Nawet odmóżdżacze, które - masz rację: są idealne w pewnych sytuacjach - muszą trzymać pewien fason :) Nie znoszę głupiutkich filmowych komedii romantycznych, dla książek jestem trochę mniej krytyczna, ale tylko trochę. Bardzo się cieszę, że przeczytałaś ją "za mnie", czuję się ostrzeżona :)
UsuńA to całe moje ble ble zmierza do jednego w sumie zdania, które chciałam napisać: Cudny tytuł postu, no! nawet Twoja negatywna recenzja brzmi świetnie :)
Okładka w żaden sposób nie przygotowała mnie na to co było w środku :( Nie wyczułam, że jest ona podejrzana :( To ja chyba jestem łagodniejsza dla filmów- nawet jak jest to głupiutka komedia, a ja nie mam możliwości przełączyć/wyjść to stracę jakieś 1,5 godz. Przy dennej książce zdecydowanie więcej...
UsuńDziękuję bardzo :) Negatywne recenzje pisze się łatwiej :P
Recenzja dodana do Wyzwania od A do Z ;)
OdpowiedzUsuńRaczej nie przeczytam. Lubię takie lekkie książki, ale oczywiście - bez przesady! :)
OdpowiedzUsuńshelf-of-books.blogspot.com
No to ta wszelkie granice przekroczyła :)
Usuń